We wtorek pod Ministerstwem Aktywów Państwowych odbywa się protest związków branży górniczej. W rozmowie dla Polsat News przedstawiciele związków zawodowych wyjaśnili, dlaczego zdecydowali się na protest. Przekonują, że przede wszystkim chodzi im o wznowienie dialogu z władzami. 

– Związki zawodowe spotkały się dzisiaj przed Ministerstwem Aktywów Państwowych z racji tego, że chcieliśmy wręczyć petycję, w której zasygnowaliśmy brak rozmów ze związkami zawodowymi. Sytuacja jest co najmniej ekstremalna, dlatego związki zawodowe z Bogdanki, Połańca i Kozienic zjednoczyły swoje siły i wspólnie myślę, że w liczbie dwóch tysięcy osób odwiedziły ministerstwo – powiedział Sebastian Bieniek z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Energetyków. 

Protest pod Ministerstwem Aktywów Państwowych. Czego żądają górnicy?

– W postulatach nie ma postulatów płacowych. My przyjechaliśmy tutaj walczyć o nasze regiony, o stabilizację pracy, o stabilizacje naszych rodzin i żebyśmy wiedzieli, jak ta transformacja będzie przebiegała, bo na chwilę obecną nie uzyskaliśmy konkretnych odpowiedzi – przekazał z kolei Jacek Świrszcz z Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Bogance.  

– Ja nie chcę tutaj uprawiać polityki, ale poprzednie rządy i jeszcze poprzednie wprowadziły dialog, były różne rozmowy ekonomiczne i był dialog. Ten dialog skończył się 5 sierpnia. Daliśmy czas prezesowi Kinelskiemu, zarządowi ENEA na spotkanie się. Do 23 nie otrzymaliśmy żadnej informacji, a wręcz dostaliśmy pismo, że dialog jest prowadzony i to zmusiło nas do konsekwentnych działań i jesteśmy tutaj w tak licznym gronie pierwszy raz w historii – wyjaśnił Śiwrszcz. 

Dodał, że związki są „zbulwersowane” zaistniałą sytuacją. Przekonywał, że ich środowiska typu Bogdanka, Połaniec czy Kozienice „mieszkają w szczerym polu, gdzie nie ma przemysłu”. – Warszawa musi zrozumieć, że my chcemy pracować u siebie. Nie chcemy przyjeżdżać tutaj do was ze słoikami – podkreślił. 

Protest górników w Warszawie. Podali „pierwszy warunek”

Według przedstawiciela związków energetyków, demonstranci chcą rozmawiać z trzema ministerstwami – Aktywów Państwowych, Klimatu i Środowiska oraz Przemysłu. Uważają jednak, że nikt nie chce zacząć z nimi uczciwego dialogu. – Zdajemy sobie sprawę, że dojdzie do transformacji, ale chcemy ją zrobić sprawiedliwie, a w dzisiejszych relacjach nie jest sprawiedliwa i nie ma nic wspólnego z charakterem zielonej transformacji – oznajmił Bieniek. 

Do protestu doszło, bo jak twierdzą, czekają na rozmowy. Przedstawiciele związkowców dodali, że nie spodziewają się po wtorkowym proteście „konkretów”, ale liczą, że rozpocznie on uczciwe, wspólne dyskusje.  

– Jak osiągnąć sukces w dialogu? Bardzo prosto, należy zacząć rozmawiać, to pierwszy warunek, który do teraz nie jest spełniony. My tak naprawdę o swoich regionach nic nie wiemy. Mówi się o wygaszaniu energetyki konwencjonalnej, bloków klasy 200, o rynku mocy. Mami się nas datami 2026 rok, teraz kolega mówił o 2030 roku i co dalej? Co my będziemy dalej robić? Co zrobi w tym zakresie Bogdanka, przecież to nasz naturalny kontrahent – dopytywał Bieniek.  

Górnicy protestują. Chcą sprawiedliwej transformacji

Jeszcze przed rozpoczęciem protestu Mariusz Romańczyk, szef Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w Bogdance przekazał, że chcą tym „zamanifestować niepokój brakiem konkretnego planu dotyczącego przyszłości branży wydobywczej i energetycznej grupy Enea”.  

Górnicy zapowiedzieli pikietę pod koniec sierpnia. W mediach społecznościowych oznajmili, że domagają się natychmiastowych rozmów o „przyszłości zakładów energetyki węglowej GK Enea: Bogdanki, elektrowni Kozienice i Połaniec w obliczu zagrożeń Zielonego Ładu i transformacji energetycznej.”  

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
Exit mobile version