Ministerstwo Spraw Zagranicznych zareagowało na wypowiedzi dwóch polskich biskupów i złożyło w Watykanie demarche, czyli oficjalne wystąpienie protestacyjne.
– Jestem zdumiony pismem naszego MSZ do Watykanu. Mamy tutaj do czynienia z dość poważnymi błędami. Pierwszy, formalny, bo nie widzę podstawy prawnej, żeby władze rządowe naszego kraju mogły w taki sposób reagować w sprawie dwóch biskupów rzymskokatolickich, mających przecież polskie obywatelstwo, a nie watykańskie. Tego rodzaju reakcja byłaby uprawniona, gdyby chodziło o nuncjusza czy innego urzędnika Państwa Watykańskiego – ocenia ks. prof. Andrzej Kobyliński z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, badacz Kościoła i relacji Kościoła z państwem.
Dodaje, że drugi błąd jest merytoryczny, bo jego zdaniem sprawa jest zbyt błaha, żeby strzelać z tak potężnych dział. – Demarche to bardzo poważna forma działań dyplomatycznych, gdy jedno państwo występuje z konkretnym stanowiskiem wobec innego. Takie działania w przypadku wypowiedzi dwóch emerytowanych biskupów w trakcie nabożeństw kościelnych to radykalne niezachowanie umiaru i powściągliwości, a przede wszystkim proporcji – twierdzi nasz rozmówca.
Chodzi o słowa biskupa Wiesława Meringa wypowiedziane na Jasnej Górze. Powiedział on, że „Polską rządzą dziś polityczni gangsterzy”, przez których „tak, jak w komunistycznych czasach, patriotyzmu, prawdy i historii muszą uczyć w domach rodzice”. Duchowny mówił też o zagrożeniu polskich granic i krytykował obecny rząd.
„Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. W XVIII wieku jeden z polskich poetów Wacław Potocki mówił: Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem. Historia straszliwie udowodniła prawdę tego powiedzenia” – dodał bp Mering.
Biskup Antoni Długosz modlił się za członków Ruchu Obrony Granic, powołanego przez Roberta Bąkiewicza. „My, Polacy, wiemy, co to znaczy miłosierdzie, ale nie oznacza ono, że mamy otwierać drzwi przed wszystkimi nielegalnymi migrantami” – mówił hierarcha.
Zdaniem przedstawicieli polskiego MSZ takie wypowiedzi „godzą w zapisy Konkordatu podpisanego 28 lipca 1993 r. między Stolicą Apostolską a RP”.
Demarche w sprawie biskupów
We wtorek MSZ poinformowało o przekazaniu złożeniu demarche. – Procedury dyplomatyczne w przypadku demarche są bardzo precyzyjnie określone – tłumaczy ks. prof. Kobyliński. Wyjaśnia, że nasze MSZ przekazało dokument do polskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej. Ambasador musiał dalej przekazać go do watykańskiego szefa protokołu dyplomatycznego, skąd list wędruje do Sekretariatu Stanu, konkretnie do sekcji zajmującej się relacjami z innymi państwami, której szefem jest angielski arcybiskup Paul Gallagher.
„Uprzejmie sugerujemy wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec biskupa Wiesława Meringa oraz biskupa Antoniego Długosza, aby podobnie niefortunne, kłamliwe i nieuzasadnione wypowiedzi nie pojawiały się w przyszłości w dyskursie publicznym” – napisano w dokumencie. Zdaniem ks. prof. Kobylińskiego, nie ma co liczyć na reakcję ze strony Stolicy Apostolskiej.
– Nie sądzę jednak, żeby to pismo było poważnie potraktowane w Watykanie. Oczywiście dyplomaci watykańscy muszą odpowiedzieć na pismo naszego MSZ. Takie są procedury dyplomatyczne. Wydaje mi się, że będzie to odpowiedzieć bardzo ogólna, formalna, by nie powiedzieć kurtuazyjna – twierdzi duchowny.
Machina dyplomatyczna uruchomiona
Ks. prof. Kobyliński przyznaje, że stosowność konkretnych wypowiedzi duchownych w ramach nabożeństw religijnych, jest dyskusyjna. – Szczególnie na Jasnej Górze język nie powinien być językiem publicystycznym czy politycznym, zbyt ostrym. Słowa o „politycznych gangsterach” nie powinny paść w takim miejscu. Owszem, można ich używać w debacie publicznej, ale raczej nie w przestrzeni sakralnej – mówi ks. prof. Kobyliński.
Jego zdaniem zawsze powinna jednak dominować zasada wolności słowa i jedynie w skrajnych przypadkach można ingerować w wypowiedzi duchownych Kościoła katolickiego i wszystkich innych wyznań religijnych. – Gdyby biskup, ksiądz czy zakonnik naruszyli nasze regulacje prawne dotyczące wolności słowa, to takie przypadki należy rozwiązywać lokalnie, na gruncie naszego prawa krajowego, a nie uruchamiając całą machinę dyplomatyczną między Warszawą a Watykanem – argumentuje.
Sytuacja jest o tyle nietypowa, że zdaniem naszego rozmówcy do tej pory się nie zdarzyła.
– Nigdy wcześniej nie spotkałem się z demarche jakiegokolwiek rządu na świecie, który wzywałby Watykan do zakneblowania biskupów rzymskokatolickich w swoim kraju – mówi ks. prof. Kobyliński.
KEP: Nie jesteśmy stroną w sprawie
O sprawę pytamy też w Konferencji Episkopatu Polski. Czy biskupi zabiorą głos? Nie tym razem. „Wypowiedzi księży biskupów na Jasnej Górze w niedzielę 12 lipca br. oraz kwestia demarche skierowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych do Stolicy Apostolskiej odnosi się do stosunków pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Państwem Watykańskim. Konferencja Episkopatu Polski nie jest stroną w tej sprawie i nie wyraża opinii w powyższym temacie” – dowiedzieliśmy się w KEP.
Zdaniem ks. prof. Kobylińskiego cała sprawa „ośmiesza Polskę i pokazuje jako kraj, w którym trwa 'wojna domowa'”. – To nie powinno się zdarzyć. O wiele bardziej właściwe byłoby, gdyby MSZ poprosił na rozmowę kogoś z Episkopatu, albo gdyby odbyła się debata publiczna z udziałem biskupów i przedstawicieli MSZ, gdzie moglibyśmy posłuchać argumentów obu tych stron. Wiele jest rozwiązań, które byłyby bardziej adekwatne. Niestety, chyba ktoś źle doradził szefowi MSZ – uważa nasz rozmówca.