-
Rządowy projekt przewiduje uproszczenia dla inwestycji takich jak fermy przemysłowe, umożliwiając ich realizację bez pełnej oceny oddziaływania na środowisko oraz opinii ekspertów i mieszkańców.
-
Ponad 100 organizacji społecznych apeluje o wycofanie tych zmian, podkreślając zagrożenie dla środowiska, zdrowia oraz braku udziału obywateli w decyzjach.
-
Eksperci ostrzegają, że mechanizm 'milczącej zgody’ może prowadzić do niekontrolowanego wzrostu zanieczyszczeń i długoterminowych negatywnych skutków dla lokalnych społeczności.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Rząd planuje wprowadzić uproszczenia w procedurach dotyczących realizacji niektórych inwestycji. Chodzi o ich realizację bez oceny wpływu na środowisko, opinii eksperckich i głosu obywateli. W tej sprawie ponad 100 organizacji społecznych zaapelowało do premiera o wycofanie się z proponowanych zmian.
Przemysłowe molochy bez decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach?
Przyrodnicy tłumaczę, że chodzi m.in. o przedsięwzięcia takie jak chlewnie czy fermy przemysłowe, których działalność nie jest obojętna dla środowiska i okolicznych mieszkańców.
Do konsultacji trafił projekt ustawy o „upraszczaniu procedur administracyjnych”, który przewiduje m.in. wprowadzenie mechanizmu „milczącej zgody” w procesach kluczowych dla ochrony środowiska, czyli wydawania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach oraz przedłużania pozwoleń wodnoprawnych.
Ocena oddziaływania na środowisko (OOŚ) jest jednym z podstawowych instrumentów prawnych ochrony środowiska. OOŚ uwzględnia wpływ (bezpośredni i pośredni) przedsięwzięcia na środowisko, w tym zdrowie i warunki życia ludzi, czy dobra materialne. Analizowane są również opcje minimalizowania negatywnego wpływu przedsięwzięcia na środowisko i określany jest zakres monitoringu.
To już drugie podejście do deregulacji przepisów ochrony środowiska. Poprzedni projekt został ostro skrytykowany przez organizacje pozarządowe oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Wówczas szkodliwe propozycje usunięto z projektu ustawy.
-
Leśnicy zapraszają do lasów. Drewno czeka
Ocena oddziaływania jest konieczna
Przy realizacji nowych inwestycji kluczowe jest zbadanie ich potencjalnego wpływu na otoczenie, m.in. właśnie poprzez przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko. Choć przepisy mówią, że przy odpowiednim uzasadnieniu, organ opracowujący projekty dokumentów wymagających strategicznej OOŚ, uznawszy, że realizacja tego projektu nie wpłynie znacząco na środowisko, może nie wykonać tego postępowania. Jednak przedsięwzięcia duże muszą sporządzić uprzednio raport dot. OOŚ.
Decyzję o konieczności sporządzenia takiej oceny podejmuje wójt, burmistrz lub prezydent miasta po uzyskaniu opinii regionalnej dyrekcji ochrony środowiska (RDOŚ).
Zgodnie z proponowanymi przepisami, jeśli RDOŚ nie wyda opinii w ciągu 14 dni, to tak, jakby stwierdzał brak potrzeby przeprowadzania oceny – wyjaśnia strona społeczna.
„Następnie, jeśli organ rozpoznający sprawę nie wyda postanowienia w ciągu 60 dni, to również przyjmuje się, że OOŚ nie jest konieczna” – mówi Maria Włoskowicz, prawniczka z Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi. „W praktyce oznacza to, że nawet gdy ocena środowiskowa jest konieczna, może nie zostać wykonana. Inwestycja powstanie, ale jej wpływ na powietrze, glebę, a także zdrowie i życie ludzi nie zostanie rzetelnie zbadany – zaznacza ekspertka.
„Niebezpieczny bubel prawny”
To rozwiązanie jest nie tylko wyłączeniem eksperckiej opinii RDOŚ, ale też pozbawieniem społeczeństwa realnego wpływu na cały proces. Do sprawy odnosi się także Justyna Choroś z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
„Jeśli przy danej inwestycji nie przeprowadza się oceny oddziaływania na środowisko, to automatycznie oznacza to również brak konsultacji społecznych. W praktyce obok domu każdego i każdej z nas może powstać np. chlewnia przemysłowa, a mieszkanki i mieszkańcy nie będą mieli możliwości przedstawienia swoich uwag. Tymczasem to oni będą musieli później znosić uciążliwy odór i skutki zanieczyszczenia gleby” – dodaje.
W ocenie ekspertek i ekspertów proponowane zmiany to nic innego jak niebezpieczny bubel prawny, który rodzi problemy dla wszystkich – także dla przedsiębiorców.
Za pomocą milczącej zgody ma być możliwe także przedłużenie pozwoleń wodnoprawnych nawet na kolejne 20 lat oraz zezwoleń na zbieranie i przetwarzanie odpadów – do 10 lat. Eksperci z WWF tłumaczą, że wniosek o przedłużenie działania, który powinien zostać zweryfikowany i ewentualnie odrzucony, zwyczajnie „przeterminował się” w szufladzie urzędnika, a to będzie mogło skutkować rosnącym poziomem zanieczyszczeń wód.
-
Polscy przyrodnicy mówią „dość”. Wykupują bezcenne tereny na własną rękę


