Moritz Schmid należy do niemieckiego towarzystwa mykologicznego i w mediach społecznościowych publikuje materiały edukacyjne na temat grzybów. Niedawno zamieścił także film, na którym widać jak dwie osoby wywożą w wózkach z lasu po ok. 50 kg borowików na osobę.
Grzyby w Niemczech. Limit kilogramów i zakaz sprzedaży
„Gdy zwróciłem im uwagę na limit zbioru, zostałem zwyzywany, a potem uciekli” – twierdzi ekspert. „Takie sytuacje mnie wkurzają i wprawiają w osłupienie. To chciwość i brak wyobraźni” – ocenia Schmid.
Warto doprecyzować, że w Niemczech obowiązują dość surowe przepisy dotyczące zbierania i sprzedaży grzybów. Można je zbierać tylko na własne potrzeby i w ilości 1-2 kg dziennie.
Na dodatek, aby nimi handlować, potrzebne jest specjalne zezwolenie. „Nawet ja – jako certyfikowany ekspert od grzybów – nie mogę ich sprzedawać” – tłumaczy Moritz Schmid.
Co ciekawe, podobno Niemcy zbierający nielegalnie zbyt duże ilości grzybów wymyślili specjalny patent, aby się ich pozbyć. Polega on na… powołaniu się na nasz kraj. Grzyby zbierane w okolicach Berlina pojawiają się później na targach oznaczone jako „pochodzące z Polski”. Sprzedający liczą zapewne, że w ten sposób unikną kar i podejrzeń.
Niemcy mają jedne z najostrzejszych przepisów na świecie jeśli chodzi o zbieranie grzybów. Wolno zbierać ich tylko tyle, ile jesteśmy w stanie wykorzystać je na własny użytek (każdy kraj związkowy ma inne limity). Grzybów zbieranych w lesie nie wolno też sprzedawać. Za złamanie przepisów grozi kilka tysięcy euro kary.
Ciekawostką jest także to, że u naszych zachodnich sąsiadów nie wolno zbierać grzybów w nocy. Chodzenie po lesie po zmroku lub przed świtem może niepokoić dzikie zwierzęta – argumentują tamtejsi przyrodnicy.













