– W piątek Krzysiek złożył życzenia Agnieszce z okazji Dnia Matki. Poszedł do szkoły, umówił się z dziewczyną, pojechał do niej. Spotkali się, rozmawiali kilka godzin. Wrócił do domu, zwyczajnie położył się spać. Wstał nad ranem w sobotę, ok. godz. 3:50. Wziął różę, którą dostał od dziewczyny, i wyszedł, nie zabierając nic więcej – przywołuje Daniel Dymiński, tata Krzysztofa. W piątkowy wieczór widział syna po raz ostatni.

Z zapisu monitoringu wynika, że Krzysztof był później w okolicach mostu Gdańskiego w Warszawie. Tam trop się urywa. Nie wiadomo, czy poszedł dalej, czy to tam kończy się jego droga. 

Do 27 maja 2023 roku rodzina Dymińskich żyła normalnie. O tej porze roku wspólnie piekli pierniki, lepili pierogi. – Zawsze razem ubieraliśmy choinkę – wspomina Agnieszka Dymińska. Od chwili zniknięcia Krzyśka tkwią w zawieszeniu.

Zaginiony Krzysztof Dymiński/materiały prasowe

– Żadna rodzina nie jest przygotowana na taką sytuację – mówi Daniel. – Budzisz się rano w sobotę i okazuje się, że dziecka nie ma w domu. Nie wiesz, co robić, w głowie kotłują się myśli. Najpierw próbujesz się dodzwonić, sprawdzasz okolicę, potem zgłaszasz zaginięcie na policji. Niby są wskazówki, np. przygotuj aktualne zdjęcie, nie czekaj 24 godz. ze zgłoszeniem zaginięcia, ale nikt nie przygotuje cię na te emocje – tłumaczy. 

– Przeżywamy stratę dziecka, ale nie możemy przejść żałoby – tłumaczy Agnieszka. – Skupiamy się na tym, co jest tu i teraz. A teraz nie ma Krzyśka. Jest ciągłe zawieszenie.

Mimo upływu czasu nie nastąpił żaden przełom. 

 – Jest w nas cały czas nadzieja, że on zszedł z tego mostu i żyje. Z drugiej strony nie odnaleźliśmy żadnego dowodu na to, że utonął, więc nie posuwamy się naprzód. Wciąż nic nie wiemy – opisuje. 

Skala zaginięć w Polsce

– W Polsce każdego roku policja rejestruje około 13 tys. zaginięć – przywołuje w rozmowie z Interią Izabela Jezierska-Świergiel, wiceprezes zarządu Fundacji ITAKA. Statystycznie około 95 proc. tych osób jest odnajdywana. Nie oznacza to jednak, że 95 proc. wraca do domów. 

– Odnalezienie może być równoznaczne z powrotem do bliskich, ale może to też oznaczać sytuację, w której policja odnajduje zaginionego, lecz on decyduje się na zerwanie kontaktu z rodziną. Wreszcie przez odnalezienie można rozumieć też odnalezienie ciała – tłumaczy. 

Znaczna większość osób zaginionych odnajduje się w dość krótkim czasie od zaginięcia, w ciągu kilku dni, czasem tygodni. – Mamy też do czynienia z zaginięciami, które pozostają niewyjaśnione przez lata. Tutaj za granicę uznaje się okres pięciu lat. Po upływie tego czasu mówimy o zaginięciu długotrwałym. Wówczas szanse na odnalezienie są mniejsze, co nie oznacza, że żadne. Odnalezienie kogoś zaginionego całego i zdrowego zdarza się nawet i po latach. Te historie są bardzo indywidualne – wyjaśnia. 

Daniel Dymiński: Nie ma się czego wstydzić, gdy walczysz o dziecko

Od zaginięcia Krzysztofa minęło półtora roku. Z czasem i pomocą specjalistów jego rodzice zrozumieli, że muszą odbudować codzienne życie i odnaleźć namiastkę normalności. Zapłacili za to dużą cenę. Prosząc ludzi o pomoc, narazili się na ciągłą ocenę, a nawet hejt. 

– Fakty są takie, że Krzysiek wyszedł z naszego domu. Ludzie oczekują logicznego wyjaśnienia, dlaczego tak się stało i pierwszą odpowiedzią, jaka się im nasuwa, jest wina rodziny. My też chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego tak zrobił. Ale dziś nie budujemy scenariuszy, skupiamy się na faktach. Nie mamy nic do ukrycia. Powiedzieliśmy, jak jest, przeżywamy tragedię, cierpimy, a mimo to jesteśmy atakowani. Czujemy się ofiarami tej sytuacji – dodaje.

Zaginięcie syna sprawiło, że obydwoje zaczęli się wstydzić. Dziś wiedzą, że to uczucie towarzyszy rodzinom w podobnej sytuacji już od pierwszych chwil. – Trzeba za wszelką cenę je odrzucić. Nie ma się czego wstydzić, jeśli walczysz o swoje dziecko, jeśli go szukasz – mówi Daniel. Zrozumiał to dzięki psychologowi. Dlatego objęcie indywidualną opieką psychologiczną rodziny zaginionego to jeden z pięciu postulatów, które zawarli w stworzonej przez siebie kampanii „Gdzie Jesteś? Gdy znika dziecko, gubi się cała rodzina”. 

– Rodziny osób zaginionych bardzo często czują się napiętnowane i wycofują się ze społeczeństwa. Człowiek czuje się nieswojo nawet na zakupach, widzi spojrzenia. Ludzie cię rozpoznają, stajesz się „tym ojcem tego zaginionego chłopaka”. Z naszego doświadczenia wynika, że trzeba próbować jak najszybciej wracać do funkcjonowania – do pracy, do społeczeństwa – mówi tata Krzysztofa.

– Niestety hejt pod adresem bliskich osób zaginionych to częste zjawisko, nad czym bardzo ubolewamy  – przyznaje Izabela Jezierska-Świergiel. Jej zdaniem jedynym sposobem, by tego uniknąć, byłoby odizolowanie rodzin od opinii publicznej, a w tej sytuacji to nierealne. – Przed erą mediów społecznościowych było to możliwe, bo w ogłoszeniach podawany był kontakt do policji lub ITAKI. Dziś bliscy podają swoje dane, możne je też łatwo zidentyfikować w internecie – dodaje.

Przypomina, że „media, w tym media społecznościowe, to broń obosieczna”. Bez nich poszukiwanie osoby zaginionej byłoby niemożliwe, jednak trzeba się liczyć z konsekwencjami i ceną jaką płaci się za utratę anonimowości. 

– Wśród wspierających komentarzy często pojawiają się też te hejtujące, w tym ze strony osób, które w początkowym etapie poszukiwań w nich pomagały. Dzieje się tak z dwóch powodów: po pierwsze, uwielbiamy oceniać innych. Tak już mamy. A po drugie, osoby pomagające w poszukiwaniach oczekują wyjaśnienia sprawy, w którą się w jakiś sposób zaangażował. Czują się do tego w jakiś sposób uprawnieni – tłumaczy. 

Nawet zakończenie poszukiwań nie oznacza przerwania tego zjawiska. – Bywa, że nawet po odnalezieniu osoby zaginionej spodziewają się, że ta wytłumaczy, dlaczego zniknęła – dodaje Jezierska-Świergiel. 

Jej zdaniem tylko edukacja może być na to receptą – zarówno społeczeństwa jak i mediów, na temat tego jak rozsądnie i pomocnie pisać o zaginięciach, żeby nie zrobić krzywdy zaginionemu i jego rodzinie. Zgadzają się z tym Dymińscy, dlatego podczas warsztatów z dziennikarzami opracowali katalog dobrych i złych praktyk przy komunikacji dotyczącej osób zaginionych. 

„Krąg traumy” zaginięcia

To ich drugie święta bez syna. – Ubraliśmy choinkę, staramy się żyć, ale to są już zupełnie inne emocje. Są chwile radości, uśmiechu, ale one są przeplatane chwilami tęsknoty, smutku, płaczu. To rollercoaster, nad którym po prostu uczymy się panować. I to fachowiec, psychotraumatolog powinien pokazać, jak to się robi. Inaczej te rodziny są stracone – tłumaczy mama Krzyśka. 

W ich historii jest jeszcze Patryk, starszy brat Krzyśka. Mimo swojego zaangażowania w poszukiwania brata nigdy nie wystąpił w mediach. – Zdecydował, że chce, żeby jego wizerunek był chroniony i my to w pełni popieramy. Nie żałujemy, że sami wyszliśmy do ludzi, ale uważamy, że w takich przypadkach trzeba bardzo chronić resztę rodziny. Nie pozwolić, żeby przypięła się do nich łatka, bo nie wiadomo, jakie będą tego długofalowe konsekwencje – radzi Daniel i zaznacza, że w takich chwilach należy uszanować każdą podjętą decyzję. 

Także tę o niepodejmowaniu działań na własną rękę.

– To, czego nigdy nie wolno robić, i na co zawsze reagujemy bardzo stanowczo, to ocenianie rodzin. Tego, jak działają, poszukując bliskiej im osoby. Nie wiemy, jak zachowywalibyśmy się na ich miejscu, więc nie oceniajmy, bo nie mamy do tego prawa – zaznacza przedstawicielka Fundacji ITAKA.

Przypomina, że każdy z nas ma inne możliwości zarówno psychiczne, fizyczne czy finansowe. – Są rodziny, które są bardzo sprawne w działaniach poszukiwawczych i same potrafią przebić się z historią do mediów, ale jest też dużo rodzin, które nie mają na to szansy. Mieszkają w małych miejscowościach, nie obsługują mediów społecznościowych, nie mają funduszy ani wsparcia osób trzecich. Są same ze swoim dramatem, często zupełnie nieporadne i to tym rodzinom staramy się jak najbardziej pomóc – mówi Jezierska-Świergiel. 

Ojciec Krzysztofa przywołuje jedne z badań, jakie studiował podczas tworzenia kampanii. 

– Wynika z nich, że zaginięcie jednej osoby wywołuje traumę w kręgu 20 jej najbliższych osób. To rodzice, partnerzy, rodzeństwo, dziadkowie, przyjaciele… naprawdę duża grupa – dodaje. – Nikt nie pyta, jak sobie radzą – wtóruje mu żona. 

Bliscy osób zaginionych walczą o swoje prawa w Sejmie

Kampania, którą stworzyli Agnieszka i Daniel, to próba przekucia ich doświadczeń w pomoc tym, którzy w pewnym sensie znikają ze społeczeństwa wraz z ich zaginionymi bliskimi. 

– Ludzie nie wiedzą, jak z nami rozmawiać, odcinają się, a wystarczy powiedzieć: „Jestem z tobą”. W pierwszych chwilach po zaginięciu kogoś bliskiego nie myślisz nawet, kiedy ostatni raz coś jadłeś. Czasem wystarczy przynieść kawę, zupę. Nawet powiedzieć: „Chcę pomóc, ale nie wiem jak. Co mam robić?”. To wiele znaczy – przekonuje Agnieszka. 

Wśród postulatów, które złożyli na ręce marszałka Sejmu Szymona Hołowni, jest też ulepszenie współpracy między policją, służbami i rodzicami zaginionych dzieci. 

– Pamiętam, że na pierwszym etapie rozmów z policją usłyszeliśmy, że powód wyjścia z domu Krzyśka nie jest ważny. Powiedzieli, że to ich nie interesuje. Liczy się tylko żeby się odnalazł – opowiada Daniel. To było dla niego i jego żony szokiem. Podobnie jak to, że nie mogli zobaczyć nagrań z kamer, które zarejestrowały ich syna po wyjściu z domu. Są one bowiem przedmiotem czynności operacyjnych, więc policja nie może ich udostępniać. Mimo upływu czasu.

– Przecież to my znamy go najlepiej. Umiemy odczytać jego zachowanie, gesty, zauważyć szczegóły, na które ktoś obcy nie zwróci uwagi – dodaje. 

Krzysztof Dymiński

Krzysztof Dymiński/materiały prasowe

Przekonuje, że odpowiedzią na te kwestie byłoby powołanie np.: tzw. oficera łącznikowego, który miałby pośredniczyć między rodziną zaginionego a policją. Dymińscy proponują też wdrożenie systemu, który można nazwać oceną ryzyka – miałoby weryfikować, czy włączenie i wtajemniczenie bliskich zaginionego w działania policji będzie pomocne, czy wręcz przeciwnie. 

Te i pozostałe postulaty można znaleźć na stronie gdziejestes.org. Jest tam też bezpłatny generator plakatów osób zaginionych i „nawigator poszukiwań” – pewnego rodzaju ściąga, za którą warto podążać w pierwszych chwilach po zaginięciu bliskiego. Choć, jak zaznacza Daniel, to tylko lista podpowiedzi, bo „nie ma uniwersalnego, sprawdzonego scenariusza”. 

– Jeśli wprowadzimy te postulaty, być może szukanie wskazówek w sieci nie będzie już potrzebne – stwierdza Daniel.

Agnieszka i Daniel Dymińscy w Sejmie/materiały prasowe

Agnieszka powtarza, że daleka jest od udzielania rad, ale swoimi działaniami chce zaapelować do innych rodziców: „Bądźcie uważni na swoje dziecko”. 

– Po pierwsze, znajdźmy dla niego czas. Po drugie, go słuchajmy. My to robiliśmy, ale i tak w obliczu zaginięcia wielokrotnie analizowaliśmy, czy mogliśmy zrobić coś lepiej. Pewnie tak, bo nie uważamy się za idealnych rodziców, ale też nie na wszystko mamy wpływ. Krzysiek był prawie dorosły, miał wtedy 16 lat, więc miał prawo do prywatności. Nie zawsze nastolatek zdecyduje się na zwierzenia, ale i tak trzeba mu ten czas poświęcać – przekonuje. 

Równolegle z kampanią Daniel nieustannie prowadzi poszukiwania w terenie. Regularnie pływa po Wiśle, a dzięki wsparciu ludzi skompletował sprzęt porównywalny z tym, który jest na wyposażeniu służb. Do swoich działań zaangażował m.in. Grupę Specjalną Płetwonurków PR, która działając na zlecenie Dymińskich, odnalazła w rzece kolejne ciało osoby poszukiwanej. 

– Nie szukam zwłok, szukam syna, żeby go nie znaleźć – mówił w jednym z wywiadów. Każdy powrót do domu bez przełomowych wieści potęguje nadzieję, że ich syn żyje. Rodzicom Krzyśka pomagają wolontariusze. – Ludzi dobrej woli naprawdę jest więcej. Więcej niż tych, którzy chcą cię osądzić. I za to jesteśmy bardzo wdzięczni – kwituje Daniel. 

Krzysztof Dymiński. Rysopis

W dniu zaginięcia Krzysztof Dymiński miał 16 lat. Ma 175 wzrostu, szczupłą budowę ciała, bujne, ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Znakiem charakterystycznym jest stały aparat na zębach (górny i dolny łuk). 27 maja 2023 roku ubrany był w ciemne spodnie, granatową bluzę Adidas i czarne buty marki Diesel. 

Osoby, które mają informacje na temat losu Krzysztofa, proszone są o kontakt z policją pod nr. tel. 112 lub pod nr. 604 944 800.

Gdzie szukać pomocy?/materiały prasowe

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
Exit mobile version