Ukraińcy ewidentnie mają problem w obliczu wzmożonej rosyjskiej ofensywy, która rozpędza się od końca marca. Kwiecień nie był jednak jeszcze szczególnie zły, jeśli chodzi o utracony teren. Według ukraińskiej grupy DeepState było to tylko 177 km2. Maj to był jednak skokowy wzrost, do wspomnianych 449 km2. Więcej udało się zdobyć Rosjanom tylko w październiku i listopadzie 2024 roku (nie licząc początkowej fazy wojny), kiedy rozsypała się ukraińska obrona na zachód i północny zachód od Doniecka.
Dwa kluczowe obszary
Większość straconego w maju terenu to obszar pomiędzy Pokrowskiem a Konstantynówką. Opisywaliśmy bardziej szczegółowo tamtejsze wydarzenia w oddzielnym tekście. To aktualnie najpoważniejsza bitwa na całym froncie i miejsce szczególnych sukcesów Rosjan. Według DeepState w maju Ukraina utraciła tam około 200 km2. Drugi obszar największych strat to daleko na północ, w obwodzie sumskim. Rosjanie prowadzą tam lokalną ofensywę przez granicę, w rejonie gdzie Ukraińcy wcześniej zaatakowali w obwodzie kurskim. Po ich udanym wypchnięciu ze swojego terytorium na początku tego roku rosyjskie wojsko poszło za ciosem. Największe sukcesy miało w ostatnim tygodniu maja. Według DeepState oznacza to około 110 km2.
W czerwcu Rosjanie posuwają się tam nadal dość szybko naprzód, zajmując w ostatnich dniach już około 70 km2. Dotarli już na około 24 kilometry od centrum Sum. Oznacza to, że to bardzo ważne dla Ukraińców miasto, kluczowy węzeł logistyczny dla całego długiego odcinka granicy, jest już w zasięgu rosyjskich dronów.
Dwa opisane powyżej rejony walk odpowiadały za około 70 procent ukraińskich strat terytorialnych w maju i najpewniej podobnie będzie w czerwcu. Razem z rejonem na zachód od Doniecka, blisko granicy z obwodem dniepropietrowskim oraz rejonem Łymania na północy Donbasu, wszystkie te wymienione obszary to ponad 90 procent rosyjskich sukcesów terenowych według obliczeń DeepState. Przy czym warto pamiętać, że to ukraińskie źródło uchodzi za jedno z bardziej zachowawczych. Faktyczne straty na rzecz Rosjan mogą być więc raczej większe niż mniejsze od tych przez nie podawanych.
Zdobycze większe, ale straty niskie
Jednocześnie niepokojąca jest inna statystyka, czyli relacja rosyjskich zysków w terenie, do zapłaconej za nie ceny w ludziach oraz sprzęcie. Według ukraińskiego blogera @M0nstas, który zestawia wiele interesujących statystyk na temat wojny, w ostatnim tygodniu maja ten współczynnik spadł do poziomu 33,5 rosyjskich żołnierzy za 1 km2 Ukrainy. Według niego najniższego od początku wojny. Przy czym jest on obliczony na podstawie oficjalnych statystyk podawanych przez ukraińskie wojsko, które w przeszłości wielokrotnie okazywały się wyższe niż szacunki rosyjskich strat podawane przez państwa zachodnie. Cena w krwi płacona przez Rosjan za ukraińską ziemię może więc być jeszcze niższa.
Wymowna jest też inna statystyka prowadzona przez @M0nstasa, czyli jaki sprzęt tracą Rosjanie. Udział tego ciężkiego opancerzonego, przez co rozumie on czołgi, bojowe wozy piechoty i transportery opancerzone jest na rekordowo niskim poziomie w rejonie 10 procent. 90 procent strat sprzętowych Rosjan na lądzie to pojazdy nieopancerzone, czyli w praktyce różnej maści samochody, ciężarówki, motocykle i temu podobne. Można to rozumieć dwojako. Po pierwsze jako dowód na słabość Rosjan, którzy po dotkliwych stratach w sprzęcie opancerzonym, musieli zacząć go oszczędzać, zmuszając piechotę do korzystania z tańszych alternatyw. Powinno to jednak oznaczać wzrost strat w ludziach pozbawionych ochrony pancerza i siły ognia. Jest jednak wręcz przeciwnie. Straty są relatywnie niskie.
Mniej optymistyczne dla Ukrainy wytłumaczenie jest więc takie, że Rosjanie owszem muszą teraz bardziej oszczędnie rozporządzać ciężkim sprzętem, bo zużyli praktycznie całe poradzieckie zapasy, ale z drugiej strony w obecnych realiach na froncie i tak jest on umiarkowanie przydatny. Dlatego częstsze użycie nieopancerzonych, ale znacznie szybszych pojazdów. Owszem łatwiej je stracić, ale sądząc po sukcesach terenowych Rosjan, spełniają one swoje zdanie. Dostarczają ludzi na wyznaczone miejsce, zanim dopadną ich drony. Jednocześnie tych ataków jest relatywnie dużo, bo już od połowy kwietnia ciągle w rejonie 150-200 dziennie, co jest podobnym poziomem do jesieni ubiegłego roku. Średnio w maju Ukraińcy raportowali 184 ataki dziennie.
Jednocześnie poziom wsparcia ogniowego utrzymuje się ciągle na podobnym poziomie, albo wręcz nieco spada, jeśli się odejmie drony. W maju Rosjanie zrzucali średnio po około 140 bomb szybujących dziennie, czyli nieco więcej niż jesienią ubiegłego roku. Poziom ostrzałów artyleryjskich i rakietowych też ciągle oscyluje na podobnym poziomie około 5,5 tysiąca dziennie. Powoli rosną za to drony uderzeniowe, przekraczając już poziom użycia 3 tysięcy dziennie. Nie widać jednak żadnej drastycznej zmiany w porównaniu z marcem czy kwietniem, która mogłaby istotnie wpłynąć na rekordowe zyski terenowe.
Rosjanie przechodzą ewolucję
Zestawiając to wszystko razem, poczynając od duych sukcesów w terenie, częstych ataków i względnie niskich stratach w ludziach oraz w sprzęcie głównie lekkim, można stwierdzić, że nowa rosyjska taktyka jest skuteczna. Rosjanie ewidentnie wyciągnęli wnioski z działań w 2024 roku, kiedy ponosili znacznie większe straty. Teraz przestawili się na mniejsze, ale częste, lżejsze i szybsze ataki. Tak, aby redukować szanse Ukraińców na skuteczne zatrzymanie ich dronami oraz artylerią, czyli ich dwoma głównymi narzędziami obrony. Tyczy się to oczywiście działań poza miastami, ale aktualnie główne działania toczą się na polach i w małych wioskach. Dodatkowo Rosjanie atakują na różnych kierunkach, zmuszając Ukraińców do rozproszenia swoich zawsze za małych sił.
Jak to na wojnie, pod wpływem doświadczeń w walkach doszło do ewolucji sposobu jej prowadzenia. Rosjanie nie stoją w miejscu i się uczą. Robią się też coraz lepsi w dronach, o czym mówił nam w wywiadzie współpracujący z Ukraińcami Tomasz Darmoliński. Mają też dobre rozpoznanie i potrafią bardzo dobrze wykorzystywać niedociągnięcia przeciwnika w dowodzeniu, ale to już nie nowość. Ciągle cierpiący na poważne braki w ludziach Ukraińcy muszą się jakoś do tego dostosować. Aktualnie najczęściej proponowaną receptą jest jeszcze więcej jeszcze lepszych dronów w połączeniu z lepiej przygotowanymi pozycjami obronnymi oraz poprawą jakości dowodzenia.
Pomimo tego mało optymistycznego obrazu, ukraińska obrona ciągle nie wygląda na załamującą się. Są problemy, miejscami znaczne, ale to ciągle wydarzenia o charakterze lokalnym. Ta wojna stała się bardzo statyczna i nie zapowiada się, aby Rosjanie byli w stanie na tyle przyśpieszyć, żeby na przykład zająć w tym roku cały obwód doniecki.