Przystąpienie Finlandii do NATO ponad dwukrotnie zwiększyło granicę sojuszu z Rosją. Od 2023 r. ma ona 2600 km i rozciąga się od Arktyki po Białoruś – wylicza „Financial Times”. Brytyjski dziennik podkreśla, że to właśnie wschodnia flanka leży w obszarze zainteresowań Władimira Putina.
W zeszłym tygodniu informowaliśmy o wycofaniu przez Rosję części żołnierzy z obwodu królewieckiego. Według słów szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego wojskowi mieli wzmocnić granicę z Finlandią, co byłoby odpowiedzią na decyzję sojuszu o zwiększeniu sił w Laponii. Teraz „FT”, powołując się na zdjęcia satelitarne, informuje o zwiększonej aktywności na rosyjskich lotniskach Lewaszowo, Kamienka i Olenia.
Z kolei na fotografiach lotniska Pietrozawodsk, mieszczącego się ok. 175 km od granicy z Finlandią, pojawiły się nowe budynki magazynowe. „W nieistniejącej już bazie lotniczej Siewieromorsk-1, około 120 km na wschód od Norwegii, oczyszczono teren i położono nową płytę lotniska dla samolotów” – informuje „Financial Times”.
Ostrzeżenia przed inwazją Rosji. Europejscy liderzy biją na alarm
Europejscy generałowie i liderzy regularnie ostrzegają, że Rosja może zaatakować NATO, szczególnie w przypadku osiągnięcia sukcesu na Ukrainie. W zeszłym roku niemiecki minister obrony Boris Pistorius przewidywał, że nowa inwazja może rozpocząć się w okresie od pięciu do ośmiu lat.
O „pięciu latach”, w których Putin byłby gotowy do ataku, mówił na początku czerwca szef Sojuszu Mark Rutte.
– Doświadczenie setek lat historii nauczyło nas, że nie chodzi o to, czy, ale kiedy. Muszę być gotowy każdego dnia – zareagował na spekulacje generał porucznik Kari Nisula, zastępca szefa sztabu fińskich sił obronnych.
Wydatki NATO na obronność. „Chcemy odstraszyć Rosję”
Na ostatnim szczycie NATO w Hadze przywódcy państw członkowskich zobowiązali się, że będą przeznaczać pięć procent PKB na obronność do 2035 r. Takie wydatki mają nie tylko odstraszyć Rosję, ale również utrzymać zaangażowanie Donalda Trumpa w działania sojuszu.
Sam prezydent USA zadeklarował, że popiera artykuł piąty stanowiący o wzajemnej obronie sojuszników w razie ataku. Eksperci mają jednak wątpliwości, czy zwiększenie wydatków nie następuje zbyt wolno.
– Wszyscy chcemy odstraszyć Rosję, pokazując siłę, zwiększając nasze zdolności. Ale z drugiej strony, w pewnym momencie Putin będzie musiał się zastanowić, czy uważa, że może wygrać. Musimy się upewnić, że się przeliczy – mówił „FT” jeden z europejskich urzędników.
Z kolei Kristi Raik, dyrektor Międzynarodowego Centrum Obrony i Bezpieczeństwa w Estonii, zwraca uwagę na prawdziwy cel Władimira Putina. Dla Kremla kluczowe będzie przetestowanie reakcji całego sojuszu w przypadku ataku.
– Nie chodzi o to, by przejąć kawałek ziemi w państwach bałtyckich czy gdziekolwiek indziej. Strategicznym celem dla Rosji byłoby złamanie NATO – podsumowała ekspertka.
Źródło: „Financial Times”, Interia