-
Narastający konflikt wodny między Meksykiem a USA grozi pogorszeniem stosunków międzynarodowych, zwłaszcza przez niewywiązywanie się Meksyku z traktatu z 1944 roku.
-
Zmiany klimatu i długotrwała susza powodują dramatyczny spadek poziomu wody w rezerwuarach na pograniczu obu krajów, co uderza w rolnictwo po obu stronach granicy.
-
Polityka, nierówna gospodarka wodna oraz brak inwestycji w nowoczesne technologie pogłębiają kryzys, prowadząc do napięć społecznych i ryzyka otwartego konfliktu.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Na wyschniętym brzegu zbiornika La Boquilla w meksykańskim stanie Chihuahua Rafael Betance stoi w miejscu, które jeszcze dekadę temu było dnem jeziora. Od ośmiu lat poziom wody w najważniejszym rezerwuarze północnego Meksyku systematycznie spada. Dziś lustro wody znajduje się ponad 26 metrów poniżej stanu maksymalnego co oznacza, że cały zbiornik jest wypełniony w mniej niż 14 proc. jego pojemności.
„To wszystko powinno być pod wodą” – mówi Betance, wolontariusz monitorujący stan zbiornika La Boquilla dla stanowego zarządu wodnego, w rozmowie z BBC News. Rolnicy przyjeżdżają tu konno, by modlić się o deszcz. „Została nam już tylko wiara” – dodaje.
Meksyk musi dostarczać USA wodę
Meksyk i USA dzielą się wodą od XIX wieku, ale najważniejsze zasady współpracy zawarte zostały w traktacie z 1944 r. Na jego mocy Meksyk musi dostarczać USA 430 milionów metrów sześciennych wody rocznie z Rio Grande. W zamian otrzymuje prawie 1,85 miliarda metrów sześciennych z rzeki Kolorado, zasilającej m.in. milionowe miasta Tijuana i Mexicali.
Nad realizacją traktatu czuwa Międzynarodowa Komisja Graniczno-Wodna (IBWC), której zadaniem jest nadzorowanie przepływu wody przez wspólne zbiorniki i kanały. Jednak w praktyce komisja ma ograniczone możliwości egzekwowania umów, zwłaszcza gdy politycy w Waszyngtonie decydują się działać siłowo.
Meksyk od lat nie wypełnia w pełni zobowiązań traktatowych. W poprzednim cyklu pięcioletnim (do 2020 r.) w ostatniej chwili uratował się przed złamaniem układu, opróżniając rezerwuary w północnych stanach. Dziś zaległości wynoszą ok. 1,5 miliarda metrów sześciennych.
W 2024 r. administracja Joe Bidena starała się negocjować przyspieszenie dostaw, jednak po zwycięstwie Donalda Trumpa kurs USA wobec Meksyku radykalnie się zaostrzył. W marcu 2025 r. po raz pierwszy od ponad pół wieku USA wstrzymały dostawy wody z Kolorado do Tijuany, miasta liczącego niemal 2 miliony mieszkańców.
Trump oskarżył Meksyk o „kradzież wody Teksasu” i zagroził dalszymi represjami: cłami, a nawet sankcjami. Domagał się także dymisji Marii-Eleny Giner, szefowej IBWC, którą uznał za zbyt pobłażliwą wobec południowego sąsiada. Giner złożyła rezygnację w kwietniu.
Meksykanie podważają sens ustaleń
Po obu stronach granicy emocje są równie silne. Brian Jones, rolnik, którego przodkowie uprawiali ziemię w Dolinie Rio Grande w Teksasie od czterech pokoleń, od trzech lat obsiewa tylko połowę swoich pól. „Meksyk nie wywiązuje się z umowy. Chcemy tylko tego, co nam się należy” – powiedział w rozmowie z BBC News. Według niego stan Chihuahua otrzymał wystarczająco dużo wody, ale nie przekazał jej USA.
Meksykańscy farmerzy mają inne zdanie. Uważają, że zobowiązania są wiążące tylko wtedy, gdy deszcze są obfite. Twierdzą, że gdy wody brakuje nawet dla mieszkańców Monterrey czy Chihuahua, nie można jej oddać za granicę. W 2022 r. w Monterrey przez wiele miesięcy nie było bieżącej wody, a ludzie nosili ją wiadrami z okolicznych studni.

Nieefektywna gospodarka wodna
Problemem nie jest tylko podział wody, ale także sposób jej wykorzystywania. W Chihuahua nadal powszechnie stosuje się podlewanie pól wodą z otwartych kanałów. Orzechy włoskie – uprawiane masowo w regionie – wymagają nawet 250 litrów dziennie na drzewo. Jaime Ramirez, były burmistrz San Francisco de Conchos, pokazuje w swoim sadzie nowoczesny system zraszający. „Zużywamy 60 pro. mniej wody” mówi. Ale dodaje, że wielu sąsiadów nie stać na zmianę technologii.
„To pustynia. Jeśli nie spadnie deszcz, w przyszłym roku nie będzie już rolnictwa. Całą wodę trzeba będzie zostawić dla ludzi” – ostrzega Ramirez.
Kryzys pogłębia globalne ocieplenie. Zarówno rzeka Rio Grande, jak i Kolorado osiągnęły rekordowo niskie poziomy wody. Susze utrzymują się miesiącami: w San Francisco de Conchos nie padało od ponad dwóch lat. Jednocześnie rośnie zapotrzebowanie: liczba ludności rośnie, rozwijają się przemysł i rolnictwo.
Wielu mieszkańców uważa, że traktat z 1944 r. jest przestarzały. „Ten traktat został podpisany, kiedy mój dziadek prowadził farmę. Teraz Meksyk go nie przestrzega, a ja mogę obsiać tylko połowę pól” – powiedział Brian Jones w rozmowie z BBC News.
Twarda postawa Trumpa dodaje energii
Donald Trump wykorzystuje konflikt do mobilizacji elektoratu w Teksasie i Kalifornii. Jego twarda retoryka trafia na podatny grunt. „Twarda postawa Trumpa dodała nam energii” – powiedział Jones. Meksyk odpowiada bardziej dyplomatycznie. Prezydentka Claudia Sheinbaum przyznała się do zaległości, ale podkreśliła konieczność współpracy i ochrony obywateli. Oskarżyła też USA o eksport broni wykorzystywanej przez kartele narkotykowe.
W 2020 r. w La Boquilla doszło do starć między rolnikami a meksykańską Gwardią Narodową. Dwie osoby zginęły. Dziś nastroje są podobnie napięte.
Sytuację komplikuje fakt, że większość wody z Kolorado zużywana jest na uprawy i hodowlę bydła – nie tylko w Meksyku, ale też w USA. Alfalfa i orzechy to rośliny wymagające intensywnego podlewania, a mięso i nabiał pochłaniają ogromne zasoby wodne. Miasta takie jak Los Angeles czy Las Vegas również zależą od Kolorado – woda z tej rzeki zaspokaja 90 procent potrzeb Las Vegas.
Pomysły są, ale brakuje woli. Administracja Bidena planowała inwestycje w oszczędzanie wody. Dotacja w wysokości miliarda dolarów miała znacząco zwiększyć zasoby do 2026 r. Trump porzucił te projekty i tnie wydatki na klimat.
Woda jako źródło współpracy
Eksperci podkreślają, że kryzys wodny może być też okazją do zacieśnienia współpracy. Konieczne są wspólne inwestycje w infrastrukturę, technologie oszczędzania wody i dostosowanie rolnictwa do nowych warunków klimatycznych.
„Nie da się rozwiązać tego konfliktu bez uznania wpływu zmian klimatu i potrzeb obu stron” – napisała prof. Natasha Lindstaedt z University of Essex w artykule opublikowanym w The Conversation. Ale na razie przeważa logika odwetu.
I choć obie strony mają swoje racje, jedno jest pewne – bez reform i dobrej woli, graniczna wojna o wodę dopiero się rozpoczyna.