Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew stwierdził w środę, że jest przyzwyczajony do dyskusji w Polsce o tym, że powinno się go wydalić z kraju.
– Pracuję w Polsce od ponad 10 lat. Pierwsza publiczna dyskusja na temat wydalenia ambasadora Rosji pojawiła się rok po moim przyjeździe tutaj i była regularnie odnawiana z różnych powodów – powiedział w rozmowie z propagandową rosyjską agencją RIA Novosti.
Dyplomata zaznaczył, że od dawna jest „przyzwyczajony do tego” i „nie zwraca na to uwagi”.
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Andriejew: Nie przedstawiono dowodów
W rozmowie z rosyjską agencją odniósł się również do incydentu, do którego doszło w marcu ubiegłego roku. Wówczas Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że 24 marca nad ranem doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych przez lotnictwo Rosji.
Tego samego dnia szef polskiego MSZ Radosław Sikorski powiadomił, że wezwał ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa do złożenia wyjaśnień. Dyplomata nie stawił się jednak w MSZ. Resort przekazał, że nota dyplomatyczna „zostanie przekazana Ministerstwu Spraw Zagranicznych Rosji inną drogą”.
– Polska nigdy nie przedstawiła dowodów na naruszenie jej przestrzeni powietrznej przez Rosję – stwierdził w rozmowie z RIA Novosti Andriejew.
Andriejew: Rosja czeka na dowody
Ambasador Rosji dodał, że Moskwa nadal czeka także na dowody od strony polskiej dotyczące faktu, że 29 grudnia 2023 r. „rosyjski pocisk manewrujący rzekomo wleciał w polską przestrzeń powietrzną”.
Dowództwo Operacyjne RSZ informowało 29 grudnia 2023 r., że tego dnia rano w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne.