Fake newsy i dezinformacja stają się coraz bardziej niebezpiecznymi narzędziami.
Potwierdzają to opublikowane w niedzielę wyniki dziennikarskiego śledztwa BBC. Brytyjski nadawca ujawnił, że Rosja finansowała sieć kont na TikToku, za pośrednictwem których rozpowszechniano fake newsy i moskiewską propagandę przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi w Mołdawii. Wpisy miały dyskredytować rządzącą w kraju prounijną Partię Działania i Solidarności. Internautom oferowano za to zapłatę.
Wojna hybrydowa. Kłamstwa z milionowymi zasięgami
Tymczasem Polacy w ostatnich tygodniach są szczególnie narażeni na natężenie fałszywych narracji. Widać to w danych NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa).
Od 9 do 15 września działający w NASK Ośrodek Analizy Dezinformacji otrzymał 324 zgłoszenia dotyczące tematu naruszenia przestrzeni powietrznej w Polsce przez rosyjskie drony. Spośród nich 208 zostało uznane przez zespół analityków OAD za zasadne oraz przekazane do administracji platform mediów społecznościowych – przekazała Interii NASK.
Od środy (10 września) ośrodek odnotował kilkanaście wyróżniających się kierunków nieprawdziwych narracji w polskojęzycznej części mediów społecznościowych. Jak czytamy w informacji przekazanej przez NASK, niejednokrotnie przeplatały się one ze sobą, łącząc różne wątki dezinformacyjne.
I tak informacje, które okazały się być kłamstwami, zostały w sumie wyświetlone setki tysięcy, a nawet miliony razy.
Wśród nich narracja, że uszkodzenie domu w Wyrykach w wyniku nocnego nalotu dronów to mistyfikacja (1,7 mln wyświetleń w trzy dni), informacja o rzekomych ruchach polskich wojsk w stronę Białorusi (ilustrowane fałszywymi materiałami z Włoch i Niemiec, 560 tys. wyświetleń), czy nieprawdziwe doniesienia o wybuchu drona w Warszawie (30 tys. wyświetleń) – zdjęcia z tego wydarzenia okazały się być fotografiami z Charkowa.
W tym czasie informacje dotyczące dronów w Polsce czy kwestii militarnych cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Jak zaznacza Michał Marek z NASK to nic dziwnego. – Ludzie potrzebują odpowiedzi szybkich, jasnych i klarownych. Jeżeli ich nie dostają, poszukują i natrafiają na informacyjnych szarlatanów – wskazuje w rozmowie z Interią.
Obywatel a państwo. Komunikacja organów państwa kluczowa
O tym, że w momentach krytycznych, jak ten sprzed kilkunastu dni, przemyślana komunikacja między instytucjami państwowymi a obywatelami jest kluczowa, Michał Marek nie ma wątpliwości.
– Bez sprawnej komunikacji efekty działań państwa niestety mogą być podważane – mówi.
Widać to dobitnie choćby na przykładzie sytuacji w Wyrykach na Lubelszczyźnie. W nocy z 9 na 10 września na budynek mieszkalny spadł tam obiekt, który w oficjalnych komunikatach określano jako dron. Kilka dni później „Rzeczpospolita” dotarła do informacji, że to nie dron, a rakieta wystrzelona przez polski myśliwiec F-16 biorący udział w akcji.
Ekspertowi z NASK wtóruje przedstawiciel Marcel Kiełtyka ze stowarzyszenia Demagog. – W sytuacjach kryzysowych transparentność państwa ma duże znaczenie – mówi.
Podkreśla, że opóźnione i sprzeczne komunikaty tworzą przestrzeń dla rosyjskiej propagandy i dezinformacji, która bardzo szybko zagospodarowuje takie luki. – Dlatego Polacy powinni polegać przede wszystkim na rzetelnych źródłach – oficjalnych komunikatach instytucji (o ile są spójne), lub np. analizach ekspertów Ośrodka Studiów Wschodnich czy niezależnych fact-checkerach, takich jak Demagog – wskazuje Kiełtyka.
Kluczowe informacje (szczególnie w dobie kryzysu) warto pobierać także z przekazów przetworzonych przez klasyczne media, które, obok oficjalnych komunikatów państwowych instytucji, w takich sytuacjach pozostają najbardziej pewnym źródłem informacji – podkreśla z kolei Michał Marek.
Jak identyfikować fake newsy?
Jak zatem poznać fałszywą informację? Rozmówcy Interii dają konkretne wskazówki.
Przede wszystkim – źródło informacji.
– Niestety wielkim problemem pozostają anonimowe konta szerzące dezinformacje w sieciach społecznościowych, influencerzy, aktywiści, tak zwani komentatorzy od wszystkiego, którzy de facto zarobkują na emitowaniu fałszywych treści, które przyciągają odbiorców – mówi Michał Marek.
W dalszej kolejności powinniśmy analizować treść – czy np. mamy do czynienia z bardzo głośnym, krzykliwym nagłówkiem. – Oczywiście krzykliwy nagłówek nie zawsze oznacza, że to dezinformacja. Powinno to nas jednak skłonić do większej refleksji i ostrożniejszego podejścia – podkreśla ekspert NASK. – Głośne nagłówki, wpisy pełne emocji, powoływanie się na niekonkretne czy niejawne źródło, tajne informacje, bez warstwy dowodowej – w takich przypadkach najprawdopodobniej mamy do czynienia z manipulacją.
Na inny sygnał ostrzegawczy zwraca uwagę Marcel Kiełtyka. Chodzi o konta powielające wciąż te same kwestie lub wręcz przeciwnie – wypowiadające się na wiele różnych tematów, czasami sprzecznych ze sobą
Jeżeli natrafiamy na informację, która rozbudza w nas niepokój czy wręcz panikę, powinniśmy przede wszystkim się zatrzymać. – Poczekać na oficjalne komunikaty, spróbować zweryfikować i na pewno z dużą dozą rezerwy traktować źródła anonimowe oraz te, które już wcześniej w sieci opisywane były jako np. wykorzystywane przez podmioty zewnętrzne – dodaje Michał Marek.
Zespół badaczy Uniwersytetu SWPS w ramach Central European Digital Media Observatory (CEDMO), przeanalizował strukturę, język i mechanizmy oddziaływania fałszywych przekazów. W 37 proc. badanych treści głównym kontekstem ich prezentowania jest teoria spiskowa. Dalej jest deprecjonowanie autorytetu (27 proc.) oraz konflikt i przemoc elit (po 12 proc.).
Jak czytamy w podsumowaniu badania, wśród konkretnych technik perswazyjnych zdecydowanie przeważa stosowanie etykietującego języka. W 79 proc. analizowanych przekazów pojawiają się słowa takie jak „zdrada”, „oszustwo” czy „nachodźca”. Fałszywe komunikaty zawierają często także emocjonalny przekaz, polaryzację i narracje sugerujące odkrywanie ukrytej prawdy.
– Ludzie lubią czuć się w centrum wydarzeń, lubią wiedzieć, że mają dostęp do jakichś niesamowitych insiderskich wiadomości – mówi Michał Marek. Więc gdy mamy taką informację, która daje odbiorcy szansę poczucia się w sposób wyjątkowy (np. jedynym oświeconym), wówczas wpada w pułapkę.
Ekspert ostrzega przed informacjami ze źródeł, które kreują się na prawdziwych patriotów, prawdziwie świadomych czy obrońców wolności słowa.
W przypadku manipulacji czy działań dezinformacyjnych często pojawia się wskazanie na konkretną grupę, która jest winna danej sytuacji. – Np.: Ukraińcy, Żydzi, zły rząd, globaliści. Do takiego komunikatu powinniśmy podejść bardzo ostrożnie, z dużą dozą krytycyzmu i sceptycyzmu – radzi Michał Marek.
Przyszłość pełna dezinformacji
Jak zatem powinniśmy się przygotować na kolejne miesiące, a może lata ataków hybrydowych i dezinformacji?
Musimy nauczyć się przeciwdziałać wojnie informacyjnej, bo w tej kwestii „leżymy” – uważa major Michał Fiszer. – Rosjanie podbiją nas na Facebooku, oni tak potrafią zmanipulować obywateli, nie tylko zresztą Polski, że jak tak dalej pójdzie to w pewnym momencie wszyscy sami będą chcieli jechać do Rosji. Oni wiedzieli, że nie mogą wprowadzić narracji prorosyjskiej w polskiej przestrzeni informacyjnej, więc wprowadzili antyukraińską – powiedział w rozmowie z Interią.
Marcel Kiełtyka podkreśla z kolei, że największym wyzwaniem jest to, że dezinformacja będzie narastać, szczególnie w momentach kryzysowych. –Rosja stosuje strategię łączącą ataki kinetyczne z równoległą ofensywą narracyjną w sieci. Do tego dochodzi problem samozwańczych ekspertów w internecie – np. kont OSINT, które często podają hipotezy jako fakty lub podają niesprawdzone informacje. Dlatego warto sprawdzać, kim jest autor, jakie ma doświadczenie i czy jego informacje są potwierdzane w innych, wiarygodnych źródłach – mówi.
Według raportu Pew Research około 85 proc. Polaków uważa rozpowszechnianie fałszywych informacji online za jedno z największych wyzwań, jeszcze poważniejsze niż terroryzm i choroby zakaźne.
– To znaczący postęp – pokazuje, że świadomość społeczna rośnie – podkreśla Kiełtyka. Ale świadomość to nie wszystko. Polacy nadal często nie wiedzą, gdzie szukać rzetelnych źródeł informacji i komu ufać.
Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl