Dlaczego rosyjskie drony doleciały tak daleko?

Rosyjskie drony w środę 10 września naruszyły polską przestrzeń powietrzną, co doprowadziło do decyzji o ich zestrzeleniu. Jak się później okazało, dwa z nich dotarły aż do miejscowości Mniszków w województwie łódzkim i Oleśno w woj. warmińsko-mazurskim. Pozostałe odnaleziono w woj. lubelskim, świętokrzyskim i mazowieckim. Dlaczego dotarły tak bardzo w głąb Polski? – Moim zdaniem to raczej były wabiki i samoloty lotnictwa taktycznego F-16, F-65 były w stanie odróżnić drony, które stanowiły większe zagrożenie. Mogły być większe, mogły mieć głowicę bojową i zmierzać w stronę jakiś dużych ośrodków miejskich. Ja to cały czas będę podkreślał, że tutaj priorytet na pewno był taki, żeby zestrzeliwać bezzałogowce tam, gdzie jest duża gęstość zaludnienia i gdzie mogą zginąć lub ucierpieć ludzie. Natomiast przy takiej liczbie bezzałogowców, te mniej ważne mogły zostać pominięte. Celowo lub się prześliznąć. Tego nie można wykluczyć – powiedział ekspert z dziedziny wojskowości i redaktor portalu „Strefa Obrony” Dawid Kamizela w rozmowie z Gazeta.pl.

Przeciwnego zdania jest natomiast szef miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa” Marusz Cielma, który ocenił, że rosyjskie drony wleciały tak daleko, „bo na to pozwoliliśmy”. – Wojsko uważa, że zrobiło to świadomie. Natomiast moim zdaniem jest sporo sygnałów, które mogłyby wskazywać, że nie do końca byliśmy świadomi, szczególnie w głębi kraju, jak poruszają się te różne drony. One faktycznie wykorzystywały też przestrzeń powietrzną Białorusi, dlatego na przykład mogły dotrzeć aż do województwa warmińsko-mazurskiego. Jednak w kontekście dronów, które trafiły do centralnej Polski, skłaniałbym się bardziej ku temu, że nie do końca mieliśmy świadomość, który i gdzie się znajduje. Przynajmniej nie zdecydowano się, żeby podjąć działania, przeciwko części z nich – powiedział ekspert w Gazeta.pl.


Zobacz wideo

19 rosyjskich dronów nad Polską. Tusk: Operacja trwała całą noc

Reakcja Polski i NATO na naruszenie

Polska postanowiła uruchomić art. 4. NATO dotyczący konsultacji między sojusznikami w razie zagrożenia. – Odpowiedź Polski polegająca na poruszeniu tematu czy uruchomieniu artykułu czwartego, to jest dobra odpowiedź – ocenił Dawid Kamizela. – Z kolei w kontekście zestrzelenia dronów na pewno są rzeczy do poprawy. Pewnie w dowództwie operacyjnym są wyciągane wnioski, ale to było dobre działanie. A w kwestii kolejnych widać, że już wczoraj wieczorem rozpoczęły się konsultacje i są informacje, że do Polski zostaną wysłane kolejne natowskie siły wzmocnienia. Tutaj mówimy o Czechach, mówimy o Brytyjczykach, Szwedach, Holendrach. Więc europejskie kraje NATO moim zdaniem stanęły na wysokości zadania, być może jeszcze staną, ponieważ minęły 24 godziny, więc do pewnych działań potrzeba czasu – dodał ekspert, który podkreślił, że trudno jest ocenić reakcję NATO i Polski w 100 procentach, ponieważ rozmowy są w toku.

Głos w tej sprawie zabrał również Mariusz Cielma. – Przy tak zmasowanej prowokacji, tutaj nie ma mowy o przypadku. Nasza reakcja musiała nastąpić, ponieważ jej brak byłby skrajną oznaką słabości. Uważam, że w miarę możliwości próbowaliśmy zestrzelić te drony. Naocznie mogliśmy zobaczyć, że samodzielnie mielibyśmy pewnie dużo więcej problemów w tej sytuacji. W powietrzu był holenderski powietrzny tankowiec, który przyleciał do nas. Wspierał nas włoski AWACS, a na ziemi pracowały radary niemieckich baterii Patriot. To pokazuje, że w ramach sojuszu możliwości Polski istotnie wzrastają. Mamy też sporo deklaracji związanych z tym, że kraje NATO chcą wysłać dodatkowe siły do Polski, czyli zapewne konkretnie do jej wschodniej części – powiedział Marusz Cielma. 

Czy będą kolejne incydenty?

Uwagę zwracają zbliżające się manewry Zapad-2025, w których bierze udział Rosja i Białoruś. Czy Polska ma się czego obawiać? – W samych manewrach nie doszukiwałbym się zagrożenia, bo moja prywatna opinia jest taka, że dopóki trwa pełnoskalowy konflikt na Ukrainie, to duży i symetryczny konflikt podobny do inwazji Rosji na Ukrainę nas nie czeka, ale oczywiście mogą być jakieś działania kognitywne, działanie w cyberprzestrzeni, dezinformacja, której widzieliśmy wczoraj (10 września – red.) olbrzymią, przerażającą ilość. To mnie bardziej przeraża niż te 20 dronów, które pojawiły się w Polsce. I kolejne być może punktowe, nazwijmy to uderzenia, aktywności, naruszenia. To nie musi być z powietrza, to może być granica morska, to mogą być jakieś przekroczenia lądowe. Kaliningrad jednak jest Kaliningradem. Zapad trwa w wielu miejscach Rosji i Białorusi, więc jakieś prowokacje mogą być również na granicy białoruskiej. Mam wrażenie, że to rosyjski sposób uprawiania ich specyficznie pojmowanej polityki międzynarodowej – podsumował Dawid Kamizela w Gazeta.pl.

Więcej informacji na ten temat znajduje się w artykule: „Rosyjskie drony wleciały do Polski. Jest wniosek do ONZ”.

Źródła: Gazeta.pl, Gazeta Wyborcza, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Udział
Exit mobile version