Przed Ministerstwem Edukacji Narodowej stanęła 1 września grupa protestujących. Powód? – Walczymy o poprawę warunków pracy i płacy nauczycieli. Chcemy przywrócić godność naszemu zawodowi – mówił prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Związkowcy domagają się m.in. 10-procentowej podwyżki wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, pracowników oświaty i nauki i podniesienia prestiżu zawodu nauczyciela.
Pod siedzibą MEN stanęła też inna grupa – przedstawiciele Akcji Uczniowskiej. Młodzi ludzie zabrali głos w temacie edukacji zdrowotnej.
– Otrzymujemy wiele sygnałów od uczniów, którzy chcą uczestniczyć w Edukacji Zdrowotnej, ale napotykają opór rodziców o prawicowych poglądach. Z drugiej strony, niektórzy uczniowie, przeciążeni nadmiarem lekcji, zrezygnują. Będziemy zachęcać do udziału w zajęciach, jednocześnie walcząc o to, by edukacja zdrowotna stała się przedmiotem obowiązkowym. Zdrowie młodych ludzi nie może być przedmiotem politycznych sporów – powiedział Paweł Mrozek, założyciel Akcji Uczniowskiej.
Edukacja zdrowotna. Kontrowersje wokół przedmiotu
Nowy przedmiot od wielu miesięcy wzbudza kontrowersje. W tej sprawie wypowiedzieli się nawet biskupi, których zdaniem jest to „systemowa deprawacja dzieci”.
W maju Konferencja Episkopatu Polski wystosowała list, który był czytany w kościołach w całym kraju. „Edukacja zdrowotna nie wspiera młodych ludzi w zaakceptowaniu swojej płci biologicznej. Przeciwnie, zachęca dzieci i młodzież do odrzucenia swej kobiecości lub męskości. Otwiera w ten sposób drogę do tego, aby dziewczęta identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy identyfikowali się jako dziewczęta” – napisano.
Paweł Mrozek, założyciel Akcji Uczniowskiej, uważa, że stanowiska Episkopatu Polski w tej sprawie są „nie tylko skandaliczne i oburzające – to czysta manipulacja i sianie paniki wśród rodziców, oparte na dezinformacji i strachu przed nowoczesną edukacją”.
– Ich list, w którym nazywają ten przedmiot „systemową deprawacją” i ostrzegają przed „erotyzacją od najmłodszych lat”, to nic innego jak próba cofnięcia Polski do średniowiecza, gdzie wiedza o ciele i relacjach była tabu – podkreślił Mrozek.
Tymczasem na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego członkowie Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski ponownie zaapelowali do rodziców: „Zwracamy się do Was, Drodzy Rodzice wyznający katolicką wiarę, abyście głęboko rozważyli proponowane zajęcia z edukacji zdrowotnej i nie wyrażali zgody na udział swoich dzieci w tych zajęciach”.
Po stronie biskupów stoi Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły, która wystosowała list do premiera Donalda Tuska ze swoim apelem o „zaprzestaniu przeobrażeń w polskiej szkole”. W liście do premiera Koalicja żąda m.in. wycofania ograniczenia prac domowych, zmiany programów nauczania, wycofania edukacji obywatelskiej i zdrowotnej oraz przywrócenia dwóch godz. tygodniowo lekcji religii.
„Paliwo do wojny ideologicznej”
Edukacja zdrowotna jest nieobowiązkowa, oznacza to, że do 25 września rodzice mogą zdecydować o wypisaniu z niej dziecka. Przedmiot ma łączyć zagadnienia związane ze zdrowiem w wielu wymiarach: psychicznym, fizycznym, społecznym, środowiskowym i cyfrowym. Będzie nauczana w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych.
– Przedmiot został zideologizowany i spolitykowany. Widać, że część osób, która wypowiada się na jego temat, nie wczytała się w podstawę programową i wykorzystuje go jako paliwo do wojny ideologicznej – mówiła w rozmowie z Interią Danuta Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie.
Dodała, że celem edukacji zdrowotnej jest wychowanie człowieka świadomego, który zna zasady zdrowego odżywiania, dobrze porusza się w kwestiach dotyczących zdrowia psychicznego, fizycznego i seksualnego.
– Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowo i nie ma żadnego wypisywania. Tam są same mądre rzeczy. Odpowiednia, zbilansowana dieta – a ile teraz otyłych dzieci? Mądre relacje rówieśnicze, radzenie sobie z odrzuceniem, z toksycznymi zachowaniami – a przecież widać teraz jakie są dzieci. Potrafią być bezlitosne, wykluczyć kogoś albo obśmiać bez powodu. Tematyka cyberbezpieczeństwa. Jeśli w szkole mojej córce wytłumaczą jak się chronić przed zagrożeniami w internecie, to ja mogę się tylko cieszyć i dziękować – powiedział Interii Paweł, ojciec Zoi, uczennicy pierwszej klasy.
Nowacka: Czego chcemy dla dzieci?
Fundacja GrowSPACE przyjrzała się sytuacjom w szkołach. Z pierwszych danych o nowym przedmiocie wynika, że zaplanowanych zostało 5817,08 etatów dla edukacji zdrowotnej w skali całego kraju. 3945,25 z nich jest obsadzonych, co daje wynik 67,82 proc. obsadzenia kadrowego w Polsce.
Z danych wynika też, że 90 proc. samorządów skutecznie przygotowała szkoły do zajęć z edukacji zdrowotnej. Znaczne problemy kadrowe miało 175 gmin, które pozostają miejscami bez ani jednego nauczyciela edukacji zdrowotnej.
O edukację zdrowotną była też 1 września pytana minister edukacji Barbara Nowacka.
– Zachęcam do zapoznania się z podstawą programową przedmiotu i też własnej refleksji. Czego my chcemy dla dzieci? Dobra czy ideologii? Ja chcę dobra – stwierdziła na spotkaniu z dziennikarzami po ogólnopolskim rozpoczęciu roku szkolnego 2025/2026 w Zespole Szkół Hotelarsko-Gastronomicznych w Gdyni.
Nowacka dodała, że edukacja zdrowotna „to odpowiedź na wyzwania współczesnego świata, a także zagrożenia dotyczące zdrowia fizycznego i psychicznego, przeciwdziałanie uzależnieniom, mądre i świadome podejmowanie decyzji, które mogą uratować życie”. Ministra zapowiedziała, że to nie koniec zmian w polskich szkołach.
Tegoroczny 1 września rozpoczął się pod znakiem licznych sporów. Ważne, by w walce o swoje nie zapominać o dzieciach, bo to one powinny być w centrum uwagi.
Paulina Sowa (paulina.sowa@firma.interia.pl), współpraca: Łukasz Dubaniewicz