Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Kto jest dziś większym wrogiem Konfederacji – PiS czy rząd?
Krzysztof Bosak: Traktujemy wszystkie partie jako rywali, nie wrogów. Wrogość często przeradza się w nienawiść, a złych emocji w polityce mamy zbyt wiele, by określać nasze relacje tym mianem. Skupiamy się na krytyce działań rządu, ale pamiętamy także afery, niekompetencję i szkodliwe działania poprzedników.
Bardzo dyplomatycznie pan to ujął. Nie tak dawno temu Sławomir Mentzen nazwał Jarosława Kaczyńskiego politycznym gangsterem.
Między PiS a Konfederacją od lat trwa twarda walka o wyborców. Kiedy PiS rządził próbował nas cenzurować i zamilczeć, a w końcówce kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku atakował nas podsłuchami wypuszczanymi do mediów kontrolowanych przez partię. Duże napięcie między nami to nic nowego. Choć uważam, że nie ma po co eskalować retoryki.
Na czas kampanii prezydenckiej zawiesiliście jednak broń.
To PiS koncentrował się na wygranej Karola Nawrockiego. Ale ruszyła już kolejna kampania, więc żadnego spijania z dziubków i klepania się po plecach nie będzie. I nikt nie powinien być tym zaskoczony.
A jednak politycy po obu stronach wydają się być zaskoczeni. Nawet były prezydent zaapelował do was, w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, o więcej szacunku i zrozumienia, bo Jarosław Kaczyński to człowiek starej daty, który „oczekuje podwyższonych norm kulturowych od polityków młodszych od siebie”.
Nie słyszałem o tym. Natomiast istota sprawy nie tkwi w formie, ale w treści. Szefostwo PiS nie zaakceptowało faktu, że na prawicy powstał alternatywny ośrodek przywództwa politycznego, który ma swoją świadomość ideową i programową oraz swoich wyborców, dla których Jarosław Kaczyński i zorientowany na niego ekosystem medialny nie jest sternikiem nastrojów i opinii.
Czy Jarosław Kaczyński postanowił rozbić prawicę, jak mówiła w rozmowie z WP Anna Bryłka, pana partyjna koleżanka?
Prawica zawsze była i jest pluralistyczna. Patrząc na wyniki ostatnich wyborów, udział PiS w reprezentowaniu prawicowego elektoratu jest najniższy od lat.
Ale to dzięki wam udało się wygrać Karolowi Nawrockiemu. Ma pan poczucie, że PiS was wykorzystał?
Nie. W ocenie kandydatów na prezydenta kierowaliśmy się racją stanu i oceną kandydatów, a nie względami partyjnymi.
Jak ocenia pan Karola Nawrockiego?
Całkiem dobrze zaczął.
Idzie na rekord. Żaden z dotychczasowych prezydentów nie zawetował tylu ustaw w pierwszym miesiącu sprawowania swojego urzędu. Karol Nawrocki mierzy wysoko, deklarując, że „chce załatwić kwestię reparacji” od Niemców. To chyba jednak mało realne?
Prezydent postępuje słusznie, wspierając polskie ambicje w kwestii otrzymania od Niemiec rekompensaty za straty wojenne, ale pełni w tym procesie rolę pomocniczą, a kluczową rolę do odegrania ma rząd, który kieruje dyplomacją.
Radosław Sikorski kibicuje tej inicjatywie.
Oby. Jeśli rząd nie będzie działał w tym kierunku, Niemcy obrócą polskie podziały na naszą niekorzyść.
Załóżmy jednak, że w tej materii prezydent i rząd będą działać ręka w rękę. To dobry zwiastun?
Niemcy z powodu wyrzutów sumienia nie pójdą na jakiekolwiek ustępstwa wobec nas. Muszą pojawić się okoliczności zewnętrzne sprzyjające takiej decyzji: presja innych silnych państw lub silne osłabienie samych Niemiec.
Na razie nic takiego się nie dzieje, więc przestrzegam przed ekscytacją jakimikolwiek słowami.
To kwestia dekady, dwóch czy raczej płonne nadzieje?
W polityce międzynarodowej trudno cokolwiek przewidzieć, trzeba być gotowym na każdy scenariusz. W praktyce, tylko największe mocarstwa mogą kreślić harmonogram osiągania konkretnych celów, a i tak im to z reguły nie wychodzi. Kraje, takie jak Polska, są skazane na długotrwałą i wyboistą drogę.
A co z reparacjami od Rosji? Szef MSZ zastanawia się, dlaczego Karol Nawrocki nic o tym nie wspomniał.
Reparacje płacą państwa pokonane, niestety sowiecka Rosja należała do krajów zwycięskich w II wojnie światowej z czego bezlitośnie skorzystała, również kosztem Polski. Warto byłoby jednak zsumować straty spowodowane przez Rosję i myślę, że Radosław Sikorski mógłby zlecić takie analizy.
To może być cenne narzędzie do tłumaczenia na forum międzynarodowym różnic interesów miedzy Polską a Rosją. Polakom wydaje się to oczywiste, ale poza Europą znajomość naszych relacji jest wręcz zerowa.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński z kolei przekonywał w Radiu ZET, że nawoływanie do wypłaty reparacji to populistyczne pokrzykiwanie prezydenta, bo „wiele mówi a mało zrobi”.
Minister najwyraźniej nie rozumie na czym polega dyplomacja, która właśnie w dużej mierze opiera się na artykułowaniu swoich stanowisk. Dziwią mnie takie dyletanckie komentarze u byłego europosła.