Zamieszki i krwawe starcia
W stolicy Nepalu wybuchły gwałtowne protesty przeciwko zakazowi korzystania z mediów społecznościowych i korupcji. Demonstranci starli się z policją, która użyła gazu łzawiącego, armatek wodnych i broni palnej. Według mediów zginęło co najmniej 19 osób, a 145 zostało rannych, w tym wielu postrzelonych w głowę i klatkę piersiową. Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka potępiło działania służb i wezwało do przejrzystego śledztwa. Władze Nepalu ogłosiły godzinę policyjną w rejonie parlamentu i siedziby prezydenta. Rząd tłumaczy, że media społecznościowe objęto zakazem, ponieważ większość firm nie zarejestrowała działalności w kraju – wyjątkiem jest TikTok, który nadal działa. Organizacje praw człowieka uznają te decyzje za naruszenie wolności słowa.
Rezygnacja premiera
Obywatele jednak nie zastosowali się do godziny policyjnej. Premier Nepalu K.P. Sharma Oli na wieść o tym, zrezygnował ze stanowiska. – W związku z niekorzystną sytuacją w kraju zrezygnowałem ze skutkiem natychmiastowym, aby ułatwić rozwiązanie problemu i pomóc go rozwiązać politycznie, zgodnie z konstytucją – oświadczył były już premier. Kiedy ta informacja się rozeszła, skandujący tłum wszedł do budynków rządowych. Część budynku parlamentu została podpalona. Media opisują unoszący się dym nad częścią kompleksu rządowego. Jeden z protestujących ogromnymi pomarańczowymi literami na beżowej ścianie budynku napisał słowo „wygraliśmy”, podczas gdy inny, stojący obok niego, wykonał palcami znak „V” na znak zwycięstwa. Do kolejnych starć nie doszło, nawet pomimo tego, że protestujący wciąż przebywali na ulicach. Służby bezpieczeństwa nie użyły więcej siły i nie próbowały interweniować. Rząd zdjął również blokadę na media społecznościowe, ale to nie pomogło, protesty ponownie wybuchły, tym razem w kolejnych miastach całego kraju.
Czytaj także: Upadek rządu we Francji. Jest dymisja premiera
Źródła:
Gazeta.pl, IAR
