Jeżeli turysta jakiś czas temu zarezerwował sobie wycieczkę do Rzymu i akurat stało się tak, że jej termin pokrył się z datą uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka – zdecydowanie nie ma on szczęścia.
Ktoś może zapyta: „Ale dlaczego? Przecież pożegnania głów Kościoła, wielkie uroczystości, gdy do Wiecznego Miasta zjeżdżają przywódcy, a razem z nimi tysiące obywateli dziesiątek krajów, zdarzają się rzadko”. Daję odpowiedź: właśnie dlatego.
Pogrzeb papieża Franciszka. Centrum Rzymu sparaliżowane
W piątek centrum włoskiej stolicy po prostu nie dało się normalnie zwiedzać. Chodniki, często wąskie, przemierzały w tę i nazad istne rzesze przyjezdnych – nie tylko pielgrzymów, ale również tych, co z podróżą trafili na ostatni weekend kwietnia.
Największy chaos panował rzecz jasna na charakterystycznej alei prowadzącej przed Bazylikę Świętego Piotra, skąd nadaje się telewizyjne relacje. Gdy się tam znalazłem wczesnym popołudniem, aleja wypełniona była po brzegi – aż niekiedy utykałem pośród innych „uwięzionych”.
Choć na miejscu były służby porządkowe, nierzadko przestawały sobie radzić z wielonarodową masą chcących podejść jak najbliżej bazyliki, a może nawet zdążyć wejść do środka, aby złożyć hołd zmarłemu papieżowi leżącemu tam w otwartej trumnie.

Wśród tych, co nie chcieli odpuścić, byli m.in. należący do zorganizowanych grup, którzy na tour po Rzymie czekali niekiedy od miesięcy. Najpewniej woleli nie zmieniać planu zwiedzania, gdyż przydarzył się taki, a nie inny termin.
Miałem wrażenie, że tłum zaczął gęstnieć jeszcze bardziej po tym, jak co najmniej dwukrotnie ogłoszono, iż plac Świętego Piotra zostanie zamknięty o 17:00. Wiadomość o tym rozesłano na telefony za pomocą systemu podobnego do znanego w Polsce alertu RCB, lecz bardziej przykuwającego uwagę.
W jednym momencie urządzenia zaczęły wibrować, a całość ich ekranów zajął komunikat w kilku językach. Zgęstniała też wtedy nietypowa atmosfera, którą czuję w Rzymie niemal od momentu, jak tu przyjechałem.
Wysiada internet, nie działa GPS. Turyści w Rzymie mają spore kłopoty
Mimo że mowa o pogrzebie, nie czuję na ulicach stanu „podniosłości” czy religijnej zadumy. Jest to raczej mieszanka sporego zamieszania i pewnego rodzaju ekscytacji tym, że dzieje się coś bardzo ważnego, a organy państwa na to wydarzenie kierują prawie wszystkie swoje siły oraz środki.
Całość natomiast okraszona jest ciągłym hałasem helikopterów krążących nad Watykanem i sygnałami z mknących co chwila radiowozów, karetek, wozów żołnierzy oraz aut wiozących zagraniczne osobistości. To wszystko udowadnia, że choć zmarł monarcha innego państwa, organizacyjny ciężar całej otoczki – pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa czy komunikacji – wzięły na swoje barki Włochy.
Wiele chodników odgrodzono od drogi taśmą, aby ledwo mieszczący się na nich przechodnie nie uznali, iż lepiej iść jezdnią, narażając się na niebezpieczeństwo. Mundurowi instruują też, gdzie lepiej nie wchodzić albo która arteria właśnie jest nieprzejezdna.
Teoretyczny turysta, o którym wspomniałem na początku, ma jeszcze gorzej, jeśli w Rzymie znalazł się pierwszy raz i nie zabrał albo nie zdobył papierowej mapy tej metropolii. Dostęp do internetu przy takim przeładowaniu sieci w licznych lokalizacjach jest mocno utrudniony – albo i całkiem niemożliwy.
Trudno w piątek polegać też na GPS – czasami oznaczająca naszą pozycję strzałka na Google Maps (pod warunkiem, że ta aplikacja w ogóle się włączyła) w sekundę zmieniała pozycję o kilka przecznic.
Rzym szykuje się na pogrzeb papieża. Kulminacja utrudnień w sobotę
Skórę niekoniecznie ratowały punkty z dostępem do Wi-Fi, ponieważ i one zostały zbyt mocno obciążone. Szczęśliwie władze pomyślały, iż zagubionych obcokrajowców może być dużo. Dość często napotykałem namioty, gdzie udzielano informacji, jak dokądś dotrzeć lub gdzie zgłosić swój problem. Rozstawiła je policja, wojskowi, a na peronach ważniejszych stacji dyżurowali kolejarze.
Ci ostatni chyba jednak nie przewidzieli, że skokowo więcej osób zapragnie kupić bilety na pociąg. Na głównym dworcu Roma Termini w kolejce do biletomatu czekałem kilkanaście minut.
Regionalna kolej, pod względem pewności kursowania, w piątek dawała jednak radę i na przystankach składy Trenitalii zjawiały się w miarę punktualnie. Bardziej zawodne okazały się autobusy, kierowane na objazdy, stojące w korkach, a tym samym – mam wrażenie – jeżdżące czasem jakby poza rozkładem jazdy.
Kulminacja utrudnień przypadnie na sobotę: tego dnia o 10:00 rozpocznie się msza pogrzebowa na placu Świętego Piotra, a później ciało Franciszka przeniesione zostanie do miejsca spoczynku, czyli rzymskiej Bazyliki Matki Boskiej Większej.
Z Rzymu i Watykanu Wiktor Kazanecki, Interia