Mężczyzna skazywany za gwałty wychodzi na wolność

Andrzej Ś., mężczyzna skazany w 2010 r. za ok. 20 gwałtów i prób gwałtów we Wrocławiu, za kilka dni, w piątek 5 września, kończy odbywanie kary. Jak informowaliśmy wcześniej w Gazeta.pl, dyrektor zakładu karnego, w którym mężczyzna odsiaduje wyrok, złożył w ubiegłym roku wniosek do sądu o uznanie Andrzeja Ś. za stwarzającego zagrożenie. Taki wniosek umożliwia późniejsze skierowanie danej osoby do ośrodka w Gostyninie.

Sąd: Andrzej Ś. ma trafić do Gostynina

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, który w marcu tego roku rzeczywiście zdecydował, że mężczyzna powinien do ośrodka trafić. Jak ustaliliśmy, Andrzej Ś. nie zgodził się z tą decyzją i odwołał się od tego orzeczenia. Mimo to 25 czerwca Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał postanowienie Sądu Okręgowego w Bydgoszczy w mocy. Tym samym postanowienie jest już prawomocne.


Zobacz wideo

Przyzwolenie na nacjonalistyczne hasła rozzuchwala radykałów

„Sąd skierował nakaz przetransportowania”

„Do Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym Sąd Apelacyjny przesłał odpis postanowień sądów obu instancji wraz z nakazem przyjęcia uczestnika postępowania z dniem wykonania kary. Do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywa aktualnie Andrzej Ś., Sąd Apelacyjny skierował natomiast nakaz przetransportowania uczestnika do Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym z dniem upływu okresu kary pozbawienia wolności” – przekazała nam we wtorek Anna Kanabaj-Michniewicz z Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.

Krajowy Ośrodek Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie

Ośrodek w Gostyninie powstał na mocy ustawy z 2013 r. Jedną z pierwszych osób, która do niego trafiła, był Mariusz Trynkiewicz (zmarł w styczniu tego roku). Wcześniej odsiadywał wyrok 25 lat więzienia za zabójstwo czterech chłopców w 1988 r. W ośrodku prowadzona jest terapia. Nie rzadziej niż raz na pół roku sąd, na podstawie opinii psychiatry, decyduje, czy dalszy pobyt w ośrodku jest niezbędny.

Przestępstwa Andrzeja Ś.

Pierwszego ataku Andrzej Ś. dopuścił się w 1995 r. jako 20-latek. W swoim pamiętniku opisał w sumie aż 96 napaści, jednak sprawstwo tylko części z nich udało mu się udowodnić. „Bóg zwalnia mnie z grzechu gwałtu na kobiecie”, „Gwałcę kobiety od 12. do 50. roku życia” – stwierdzał w swoich prywatnych notatkach. „Potrafi przez trzy miesiące obserwować jedno miejsce. Uczy się go na pamięć. Wie, gdzie się zaczaić. Gdzie zaatakować. Którędy uciec, żeby nie nagrały go kamery. Dlatego też nigdy nie przemieszcza się tramwajami i autobusami, zawsze pieszo. Wstaje o 3 w nocy, by dotrzeć tam, gdzie zamierza zgwałcić. Wszystko ma zaplanowane. Nie improwizuje” – tak o metodach Andrzeja Ś. pisał Onet.pl. – Nigdy nie wyraził skruchy. O swoich atakach mówił z pasją. Nie wierzę, że się zmienił – komentował w rozmowie z portalem były funkcjonariusz CBŚP Remigiusz Korejwo.

Czytaj również: Dwulatka błąkała się boso po ulicy w Radlinie. Tak tłumaczyła to jej matka 

Źródła: Gazeta.pl, Onet.pl

Udział
Exit mobile version