W całej Europie Środkowej ujawniane są kolejne działania białoruskich służb specjalnych. Na początku września Polska, Czechy i Rumunia poinformowały o rozbiciu siatki agenturalnej powiązanej z KGB Białorusi, co pokazuje skalę zagrożenia i rosnącą aktywność Mińska poza własnymi granicami.
Dla Warszawy sprawa ma szczególne znaczenie, ponieważ Polska jest głównym kierunkiem emigracji białoruskiej opozycji i jednym z kluczowych państw wspierających Ukrainę. To czyni ją celem dla reżimu Aleksandra Łukaszenki, który od lat łączy działania wywiadowcze z polityką Moskwy.
Białoruska aktywistka: W Polsce może działać kilkuset agentów i informatorów z Białorusi
– Dokładnych liczb nikt nie zna – to tajemnica zarówno dla tych, którzy wysyłają agentów, jak i dla tych, którzy ich ścigają – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Juliana Szemetowiec, aktywistka i przedstawicielka białoruskiej grupy hakerskiej Kiberpartyzany (Cyberpartyzanci -red.). – Możemy jednak ocenić skalę. Najpewniej mówimy o kilkuset aktywnych agentach w Polsce: oficerach pod przykryciem, tzw. nielegałach, a także zwerbowanych Białorusinach, Ukraińcach i Polakach. Do tego dochodzi kilkaset kontaktów i informatorów w całej Europie. Główne centra to Polska, Litwa, Łotwa i Niemcy – kraje z dużą diasporą z byłego ZSRR – wylicza.
Zdaniem Szemetowiec metody działania są różnorodne i nie ograniczają się do klasycznego wywiadu. – Po pierwsze, mamy agenturę werbującą rodaków przez szantaż rodziną w Białorusi, kompromitujące materiały czy pieniądze. Po drugie, są tzw. żywe źródła: informatorzy w diasporze, kurierzy, wolontariusze, a nawet grupy przestępcze. Po trzecie, działania techniczne: śledzenie, włamania do komunikatorów, próby cyberataków. Ich wyniki nie są spektakularne, ale praca trwa nieprzerwanie. I wreszcie – monitorowanie oraz dokumentowanie działalności struktur białoruskiego oporu – opisuje.
Aktywistka zaznacza, że kluczowym celem wywiadu są trzy rodzaje danych: dotyczące opozycji, pomocy wojskowej dla Ukrainy i emigrantów. – Zbierają informacje o liderach opozycji, źródłach finansowania, trasach przemieszczania się. Obserwują logistykę wojskową: transporty sprzętu dla Ukrainy, rozmieszczenie armii, infrastrukturę przygraniczną. Gromadzą także dane osobowe tych, którzy wyjechali z Białorusi. To pozwala na prześladowania albo próby werbunku – tłumaczy.
Szczególne miejsce w tej działalności zajmuje Polska. – Tutaj ich praca polega przede wszystkim na monitorowaniu diaspory: obserwują białoruskich aktywistów, zbierają kompromitujące materiały, próbują dyskredytować liderów. Drugi obszar to werbunek – podchodzą do ludzi, oferując pomoc albo grożąc rodzinie w kraju. Trzeci – operacje informacyjne w mediach społecznościowych: rozsiewanie plotek i zmyłek, by siać nieufność wobec opozycji, wprowadzać w błąd polskie władze i sojuszników Ukrainy. Chodzi także o koordynacje z Rosjanami. Białoruskie struktury często pełnią funkcję pomocniczą, zbierając dane dla FSB i GRU – podkreśla Szemetowiec.
Jak wybierają i werbują? Kryteria i metody białoruskich służb
Juliana Szemetowiec tłumaczy, że służby Białorusi kierują się prostymi – ale skutecznymi – kryteriami przy wyborze kandydatów do współpracy. Mówi o trzech głównych grupach cech, które czynią człowieka „potrzebnym” reżimowi.
– Po pierwsze: dostęp do potrzebnych informacji – więc na celowniku są dziennikarze, wolontariusze, pracownicy NGO, studenci. Po drugie: wrażliwość i podatność na szantaż – rodzina w Białorusi, długi albo problemy z prawem czynią kogoś łatwym do przejęcia. Po trzecie: ideologiczna lojalność lub skłonność do sentymentu za ZSRR i poglądów antyzachodnich. Tacy ludzie chętniej przyjmują narracje reżimu – tłumaczy.
Według Szemetowiec mechanizmy werbunku są przewidywalne, ale brutalne: od szantażu po zwykłe pieniądze. Każda z metod ma inny cel i różną skuteczność w zależności od kontekstu.
– Ludziom wmawia się, że współpraca to służba ojczyźnie i walka z jej wrogami. Trzecia, najprostsza metoda, to oferta finansowa – pieniądze szybko łamią opory, zwłaszcza gdy ktoś jest w trudnej sytuacji materialnej – mówi.