Co się dzieje: Szpital w Nowym Tomyślu rozwiązał umowę z dyspozytorem, który odmówił wysłania karetki do trzyletniej dziewczynki z objawami zatrucia – dowiedziała się telewizja TVN24. Rodzice sami przetransportowali dziecko do placówki, jednak dziewczynka zmarła. Informacje o zwolnieniu dyspozytora zostały potwierdzone przez rzecznika Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. 

Jakie jest tło: W środę 6 listopada w miejscowości Ujazd rodzina najprawdopodobniej zatruła się oparami z trutki do zwalczania gryzoni. Objawy silnego zatrucia wystąpiły u kobiety w ciąży oraz jej dwóch córek w wieku trzech i siedmiu lat. Początkowo rodzina próbowała wezwać pogotowie w związku ze złym stanem trzylatki. Dyspozytor odmówił jednak wysłania karetki. Rodzina pojechała do placówki w Nowym Tomyślu samodzielnie. Po przyjeździe na miejsce stwierdzono zgon trzylatki. 

Zobacz wideo Próbował wykoleić pociąg. Został zatrzymany

Po zdarzeniu powołano komisję: Jej członkowie mieli ustalić, dlaczego odmówiono wysłania karetki. Komisja stwierdziła, że „dyspozytor nie dochował należytej staranności podczas przyjmowania zgłoszenia”. Jego wywiad medyczny dotyczący powodu wezwania karetki był niewystarczający „do podjęcia decyzji o zadysponowaniu lub niezadysponowaniu ZRM”. 

Nieoficjalne ustalenia: Reporter TVN24 ustalił, że to ojciec dziecka miał wzywać karetkę. Mężczyzna miał poinformować, że trzylatka, siedmiolatka i jego żona wymiotują, jednak nie przekazał informacji o rozłożonej wokół domu truciźnie. Dyspozytor miał uznać opisane objawy najprawdopodobniej za jelitówkę. Nie wysłał karetki i polecił rodzinie kontakt z lekarzem. – Osoby zajmujące się tą sprawą mówią, że nawet pogłębiony wywiad mógłby nie wystarczyć do uznania, że wysłanie karetki jest zasadne. Chyba że informacja o zastosowaniu trutki padłaby w rozmowie – podkreślił dziennikarz. 

Więcej: O sprawie przeczytasz w artykule: „Rodzina zatruła się silnymi oparami. Odmówiono wysłania karetki. Doszło do tragedii”

Źródło: TVN24

Udział
Exit mobile version