Znam wielu ludzi, którzy zakochiwali się w piłce nożnej po konkretnych meczach. Finały Ligi Mistrzów z 99 czy 2005 roku to najlepsze przykłady. Na tej samej zasadzie liczni znajomi odkrywali swoją pasję do gier. Mario z Pegasusa, któraś z części GTA, World of Warcraft. Jednym z takich tytułów dla całej rzeszy graczy z pewnością była trzecia część strategii Heroes of Might and Magic.

Songs of Silence trochę jak HoMM 3

Legendarne i wiecznie żywe „Hirołsy” rozbudziły w wielu z nas apetyt, którego kolejne części serii nie potrafiły zaspokoić. Szukaliśmy więc czegoś podobnego, bawiąc się przy Disciples, Etherlords, Age of Wonders, King’s Bounty czy ostatnio naprawdę niezłym Songs of Conquest.

Do tej grupy dołącza teraz Songs of Silence (nie pomyl filmu!). Zaznaczmy od razu, że nie jest to z dawien dawna wyczekiwany wybawiciel. Możliwe, że już nigdy nie dostaniemy niczego tak dobrego, jak Heroes of Micht and Magic III. Nie oznacza to oczywiście, że nie możemy się dobrze bawić, próbując. Gdy cel jest odległy, cieszmy się samymi poszukiwaniami.

Songs of Silence hirołsowych fanatyków przyciągnie warstwą strategiczną. Mamy tu swoje zamki, w których kupujemy armie. Do tego na mapie jest mnóstwo obiektów, które warto kontrolować. Nowością będzie dla was fakt, że tutaj każdy most czy każda kopalnia może stać się warownią. Z niektórych obiektów będziemy tez mogli rekrutować wyjątkowe jednostki.

Cisza pożerająca fantastyczne światy

Nie ma czegoś takiego jak w serii HoMM, że jeden zamek zapewni nam wszystkie rodzaje wojska. Jednostki są dosyć różnorodne, zwłaszcza jeśli zadbamy o różnorodność naszych nieruchomości. Do wyboru mamy trzy główne frakcje: zrodzonych z gwiazd, czyli Tysiąc Królestw; pierworodnych połączonych siecią światła – Starą Rasę i Krucjatę – religijnych fanatyków, pożerających światy i pozostawiających po sobie złowrogą Ciszę.

Zamiast ilości, twórcy Songs of Silence postawili na charakter. Każda jednostka, każdy bohater i każda budowla mają pięknie rysowane plansze i ciekawe opisy, są też ładnie animowane już w samej grze. Styl wizualny dzieła Chimera Entertainment przykuwa zresztą uwagę. Widać, że jest to gra robiona z artystycznym zacięciem i chęcią wyróżnienia się.

Tym, co zdecydowanie odróżnia SoS od HoMM, jest toczenie bitew w czasie realnym, a nie z podziałem na tury. Do tego nie mamy zbyt dużej kontroli nad własną armią. Możemy jedynie ustawić ją w szyku przed starciem i udzielać nieznacznego wsparcia czarami/rozkazami już w trakcie walki. Przypomina to nieco popularne autobattlery. Starcia są szybkie, a można je jeszcze przyspieszać, kiedy już poczujemy się pewnie.

Strategiczne fantasy z bohaterami

Bohaterowie są tutaj niezwykle ważni i nie chodzi tylko o ich udział w potyczkach. Od ich poziomu zależy, ile jednostek możemy mieć w armii. Warto więc sporo biegać po mapie i bić co popadnie, by zwiększać limit dostępnych oddziałów. Podczas awansu wybieramy też nowe umiejętności lub ulepszamy już odblokowane. Możemy też wyuczyć się stawiania określonych budynków.

W każdej grze będziemy dysponować maksymalnie czterema bohaterami. Jest to przyjemne ograniczenie dla tych, którzy niekoniecznie chcą „tryhardować”, tworząc łańcuszki przekazujące pojedynczego wojaka. Gdy którykolwiek z naszych dowódców zginie, musi odczekać kilka tur przed powrotem do gry w stolicy. Oczywiście gra się do momentu, aż nie przejmiemy stolicy wroga lub nie utracimy własnej. To też spora odmiana w stosunku do HoMM, gdzie gra się do ostatniego zamku.

Tym, co jeszcze upodabnia Songs of Silence do Heroes of Might and Magic, jest kreacja świata. Mamy tu naprawdę odważne fantasy, które nie ogranicza się do typowych elfów i krasnoludów. Zawiłości świata pierwotnych i gwieździstych tłumaczone są pokrótce w przyzwoitej kampanii. Styl pomysłowych potworów widzimy za to w każdej bitwie. Starcia zwykłych pikinierów z chodzącymi dzbankami czy gigantami potrafią cieszyć oko.

Songs of Silence – do ogrania

Songs of Silence to obok Solium Infernum najładniejsza gra, w jaką grałem w tym roku. Razem z tym samym tytułem dzieli też miano najprzyjemniejszej strategii 2024. W przeciwieństwie jednak do SI, ma znacznie większe szanse powodzenia. Jest prostsza na starcie, a nawet na późniejszych etapach nie odstrasza mnogością opcji. Zawiera mnóstwo samouczków i rozbudowaną encyklopedię. Statystyki jednostek może mogłyby być czytelniejsze, ale z drugiej strony – to epicka gra fantasy, a nie tabelki Excela.

Jeżeli lubicie strategie typu „hirołsowego” i nie boicie się udziwnień, to zdecydowanie polecam Songs of Silence. Cena jest zdecydowanie atrakcyjna, jeśli porównać ją z innymi tegorocznymi premierami. Jako recenzent, który często sam kupuje sobie gry do oceny, chyba mogę wspomnieć o takim szczególe. W niektóre tytuły nie chce się grać nawet za darmo. A na poszukiwania kolejnych Heroesów 3 zawsze znajdzie się parę groszy.

Ocena: 8 

Udział
Exit mobile version