W sieci nie brakuje ofert odkupienia kredytu frankowego. Jedna z firm tak opisuje korzyści, jakie odniesie z tego powodu kredytobiorca:

„Gotówka od ręki – Sprzedajesz nam swój kredyt. My płacimy Ci od reki. Wydajesz na dowolny cel uciekając przed inflacją.

Brak kosztów – Nie musisz wydawać gotówki na koszty sądowe, opłat za adwokata na wstępie oraz końcowych.

Problem z głowy – Ostatecznie pozbędziesz się problemu z kredytem frankowym. Nie martwisz się które jeszcze banki zbankrutują pod natłokiem problemu frankowego.

Pewność i bezpieczeństwo – Bierzemy na siebie lata walki z bankiem. Ty masz gotówkę i możesz ją wydać na dowolny cel” – na liście znajdują się też „brak ryzyka procesowego” i oszczędność czasu, bo zamiast procesować się z bankiem, kredytobiorca dostaje pieniądze do ręki.

Sprzedaż kredytu frankowego

Prawo pozwala na cedowanie (przelewanie) wierzytelności pieniężnych przysługujących kredytobiorcom przeciwko bankom o zwrot świadczeń nienależnych i to jest furtka do sprzedaży kredytów. Trzeba jednak uważać, co się sprzedaje oraz na jakich warunkach.

„Frankowicz zainteresowany pozbyciem się w ten sposób kredytu otrzyma od kupca indywidualną propozycję ceny, za jaką dokonana ma być transakcja. Zawsze jednak będzie ona niższa od tego, co można uzyskać, gdy indywidualnie unieważni się umowę kredytu w CHF i wystąpi z roszczeniami wobec banku” – opisuje na blogu radca prawny Iwona Rzucidło.

Zauważa, że umowa sprzedaży może być naszpikowana licznymi postanowieniami, które dla wielu osób mogą być niezrozumiałe czy niejasne. Na sprawę bowiem trzeba spojrzeć szeroko i uwzględnić wiele aspektów. Istotne jest m.in., czy frankowicz złożył reklamację do banku, czy wezwał go do zapłaty, albo czy też wniósł powództwo. Uwzględnić należy także wzajemne roszczenia banku.

Karolina Pilawska, adwokat, partner w Kancelarii Prawnej Pilawska Zorski Adwokaci, powiedziała w rozmowie z serwisem prawo.pl, że w jej ocenie możliwość obrotu wierzytelnościami frankowymi w praktyce dotyczy spłaconych kredytów, gdzie przedmiotem procesu jest roszczenie o zapłatę – albo całej kwoty wpłaconej do banku albo nadpłaty ponad kapitał. Na potwierdzenie przytoczyła uchwałę Sądu Najwyższego z 6 kwietnia 2018 r., sygn. akt III CZP 114/17.

Sprzedaż kredytu może być naszpikowana niekorzystnymi postanowieniami


Tomasz Konieczny, radca prawny i partner w Konieczny, Polak Partnerzy zwróciła natomiast uwagę, że przed sprzedażą wierzytelności trzeba ustalić, jaka kwota roszczenia rzeczywiście przysługuje względem banku i porównać ją z ofertą firmy, która chce kredyt nabyć.


– Jeśli sprzedamy wierzytelność o zwrot rat w wysokości np. 400 tys. zł, zapominając o tym, że bank jest naszym wierzycielem o zwrot kwoty 350 tys. zł tytułem kapitału kredytu, to może się okazać, że będziemy na takiej transakcji stratni, ponieważ sprzedaż nastąpi np. za połowę ceny (załóżmy za 200 tys. zł), zaś bank nadal będzie miał względem nas roszczenie w kwocie 350 tys. zł. W efekcie zalecałbym – o ile w ogóle – aby przedmiotem cesji objąć wyłącznie nadwyżkę (różnicę) pomiędzy sumą rat i kosztów kredytu a kwotą pierwotnego kapitału kredytu – ostrzega Tomasz Konieczny, radca prawny i partner w Konieczny, Polak Partnerzy.

Frankowicze wygrywają większość spraw w sądach


Zdaniem mecenas Iwony Rzucidło w większości przypadków frankowiczom bardziej opłaca się wystąpić do sądu o unieważnienie umowy o kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich. Aktualne orzecznictwo sądów w sprawach frankowych jest dla nich korzystne i wygrywają większość spraw. „W efekcie oddają oni bankowi wyłącznie pożyczony kapitał, a bank zwraca im wszystko, co wpłacili ponad tę kwotę. Dodatkowo do uzyskania są również odsetki za opóźnienie” – opisuje.

W przyszłości spór sądowy z bankiem może przebiegać jeszcze szybciej i sprawniej, a to za sprawą przygotowanego nareszcie projektu ustawy frankowej. Do uchwalenia aktu prawnego droga jest jeszcze daleka, bo wkrótce rozpoczną się dopiero konsultacje w tym temacie. Nie przedstawiono jeszcze całego projektu, a jedynie kilka głównych tez. Autorzy projektu z Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego zapewniają, że projektowane rozwiązania nie ingerują w rozliczenia między kredytobiorcą a kredytodawcą. Mają natomiast wprowadzić instrumenty procesowe do przyspieszenia rozpoznawania spraw frankowych, które po licznych orzeczeniach TSUE rozstrzygane są zgodnie z ukształtowaną linią orzeczniczą. W innych kategoriach spraw – w których nie doszło jeszcze do ukształtowania się jednolitej linii orzecznictwa, więc wprowadzenie takich szczególnych uregulowań byłoby nieuzasadnione.

Więcej o propozycjach piszemy tu.

Spóźniona regulacja

Mecenas Mikołaj Rusiński, którego „Rzeczpospolita” poprosiła o komentarz, jest zdania, że ujawniony dotychczas kierunek zmian (bo całego projektu wciąż nie znamy) budzi mieszane emocje. Projekt jest przede wszystkim spóźniony.

– Patrząc na dane statystyczne, szczyt fali pozwów frankowych mamy już za sobą. Na doraźne rozwiązania był czas w latach 2020-2022. Obecnie powinniśmy skupić się na poważnych i długofalowych reformach, przyspieszających pracę sądów we wszystkich sprawach cywilnych, a nie tylko procesach frankowych- powiedział.

Udział
Exit mobile version