Ciepły, a miejscami upalny koniec sierpnia pogłębia suszę w dużej części Polski. Na wielu rzekach mamy do czynienia z nawet rekordowo niskim stanem wody. Najczęściej przywoływany jest ten mierzony przez wodowskaz na warszawskich Bulwarach – gdzie poziom wody spadł w ostatnich dniach do 6 cm.

Zobacz wideo Wisła bije rekord niskiego stanu wody. Eksperci ostrzegają przed suszą we wrześniu

Jednak tak niska wartość budzi u niektórych zdziwienie – czasem nawet podejrzenia „spisku” i nakręcania tematu suszy przez media. Bo chociaż mowa o rekordowych sześciu centymetrach stanu wody na wysokości centrum Warszawy, to z tych samych bulwarów widać, że Wisła płynie. Taki stan rzeczy nie jest żadną zagadką dla hydrologów – bo wynika po prostu z tego, jak działają pomiary stanu wody. 

Stan rzeki to nie jej głębokość

Przede wszystkim – jak każdy w Warszawie może przekonać się na własne oczy – chociaż Wisła oczywiście płynie, to jej poziom jest wyraźnie niższy. Odsłonięte są nie tylko łachy na południe od miasta, ale też brzeg, kamienie i konary na środku nurtu. Wejścia do portów – praskiego i czerniakowskiego – niemal wyschły i raczej nie przepłynie nimi coś większego niż kajak. 

Stan wody na wodowskazie Warszawa-Bulwary systematycznie spadał przez ostatnie tygodnie, aż w połowie ubiegłego tygodnia osiągnął 6 cm. Według prognoz może spaść jeszcze bardziej w kolejnych dniach.

Jednak 6 cm stanu wody na wodowskazie nie oznacza, że głębokość rzeki wynosi w tym miejscu 6 cm. Bo ten stan mierzy się od pewnego stałego punktu, ustalonego dla każdego wodowskazu. I ten punkt nie musi być identyczny z dnem rzeki. A nawet zazwyczaj nie jest, bo dno rzeki jest nieregularne, a do tego ulega ciągłym zmianom (i z przyczyn naturalnych, i z powodu działalności człowieka). Tylko mierzenie od stałego punktu pozwala porównywać ten stan w czasie.

W ubiegłym tygodniu eksperci z Zakład Hydrologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz z firmy Water Survey Tech przeprowadzili dokładne pomiary Wisły na wysokości wodowskazu, w tym profilu dna rzeki. Jak widać na przekroju koryta, maksymalna głębokość Wisły przekracza miejscami 3,5 m (przy obecnym stanie wody). Punkt zera wodowskazu znajduje się zaś znacznie wyżej, niż najniższy punkt dna rzeki. Dlatego nawet przy stanie wody – według tego wodowskazu 6 cm – rzeka dalej płynie.

Dlaczego jest aż taka różnica między zerem wodowskazu a dnem rzeki? Bo to dno ulega ciągłym zmianom. Obniża się także z powodu działalności człowieka, takiej jak wydobywanie piasku z koryta Wisły. To oznacza, że przy nawet podobnej ilości wody stan rzeki jest coraz niższy. Jak piszą hydrolodzy z UW, w niektórych miejscach w ciągu kilkudziesięciu lat poziom dna rzeki obniżył się nawet o 2 m.

Ale nie oznacza to jednak wcale, że na Wiśle nie obserwujemy suszy. O tym można przekonać się patrząc na drugi z parametrów rzeki, sprawdzany w punktach pomiarowych – czyli przepływ. Pokazuje on, ile wody przepływa przez przekrój koryta w danym momencie. Według pomiaru na stacji IMGW na Bulwarach, ten wynosi w ostatnich dniach około 160 metrów sześciennych na sekundę (m3/s). Z kolei przepływ zmierzony przez ekspertów uniwersytetu to 151 m3/s.

Ta druga wartość to najmniejszy przepływ Wisły w Warszawie od co najmniej 1951 roku, co pokazuje, że mamy do czynienia z najgorszą suszą od dawna. Widać to także w innych punktach Wisły, a także na jej mniejszych dopływach – szczególnie bardzo małe rzeki są teraz niemal wyschnięte. 

Na historycznym minimum są także dwa wodowskazy na północ i południe od Warszawy. Południowy (Nadwilanówka) spadł do 34 cm. Z kolei wodowskaz Modlin pokazuje stan wody 199 cm (znajduje się on już poniżej ujścia Narwi do Wisły). Ta wartość jest oczywiście znacznie wyższa od wodowskazu na Bulwarach, jednak to pokazuje nam przede wszystkim, że są one umieszczone w różnych miejscach. Bo 199 cm to także najmniej w historii dla wskaźnika w Modlinie – a wodowskaz jest tam od 1926 roku.

Stan Wisły na północ od WarszawyŹródło: IMGW

Zaś wodowskaz na Wiśle w Toruniu sięga pomiarami do aż… 1760 roku – i pokazywana przez niego wartość 89 cm także jest najniższą w historii pomiarów. W sumie 23 stacje pomiarowe na różnych rzekach Polski znajdują się na swoim historycznym minimum. 

Niski stan rzeki – wynikający z suszy oraz obniżania dna – sam w sobie stanowi problem. Wpływa negatywnie na okoliczną  przyrodę, bo wraz ze stanem rzeki obniża się poziom lustra wody wód gruntowych. Powoduje utrudnienia żeglugi na Wiśle – z powodu niskiego stanu wody wstrzymywane jest kursowanie promów, które latem zabierają ludzi z jednego brzegu rzeki na drugi. Utrudnione jest też pobieranie wody do chłodzenia elektrociepłowni Siekierki.

Susza w Polsce

Niski stan wody na Wiśle jest objawem suszy, która dotyka bardzo dużej części Polski. Ostrzeżenia IMGW dot. suszy hydrologicznej (te obowiązują, gdy stan wody w rzekach utrzymuje się na wyjątkowo niskim poziomie) są już w zdecydowanej większości regionów, z wyjątkiem części północy i wschodu (i pojedynczych obszarów w reszcie kraju) – jak widać na mapie poniżej:

Susza hydrologiczna - stan na 1 września 2025
Susza hydrologiczna – stan na 1 września 2025Źrodło: IMGW

Bezpośrednią przyczyną jest wyjątkowo mała ilość opadów w sierpniu. Tylko w kilku regionach Polski mieszkańcy nie mogli w ubiegłym miesiącu narzekać na niedobór deszczu. W większości kraju spadło 50-30 procent tego, ile zazwyczaj pada w sierpniu. Skrajnie sucho było na wschodzie Polski i na południu Mazowsza, gdzie suma opadów to mniej niż 1/10 normy dla tego miesiąca. 

Anomalia opadów w sierpniu 2025Źródło: CMM IMGW

W samej Warszawie sierpień był praktycznie bezdeszczowy. Przeciętna suma opadów w tym miesiącu w stolicy wynosi nieco ponad 60 mm. W tym roku przez cały miesiąc spadło zaś tylko około 10 mm. Lepszy, ale wciąż poniżej normy, był pod tym względem lipiec.

Opad w lipcu i sierpniu w WarszawieŹródło: IMGW

Brak opadów w ostatnich tygodniach to najbardziej bezpośredni powód tak rozległej suszy, jednak jej źródła sięgają znacznie dalej – i są ściśle powiązane ze zmianą klimatu. Globalne ocieplenie nie zmienia znacząco rocznej sumy opadów w Polsce, jednak inny jest ich charakter. Deszcz częściej ma charakter nawalny, a gdy więcej wody spada w krótkim czasie, to większa część spływa po powierzchni i rzekami do morza. Do tego średnia temperatura jest wyższa, co oznacza wyższe parowanie. To wszystko składa się na ujemny bilans wodny – czyli więcej wody wyparowuje, niż spada w postaci deszczu. Do tego zimą brakuje zaś śniegu, który stanowiłby magazyn wody na wiosnę. To prowadzi do długotrwałego deficytu wody w Polsce, a konsekwencją będą dalsze, bardziej dotkliwe susze. 

Drugą stroną medalu jest brak wystarczających działań, by zatrzymywać jak najwięcej wody, gdy deszcz już się pojawi. To wymaga m.in. odejścia od odwadniającej melioracji tam, gdzie to możliwe, i jak największego retencjonowania wody w krajobrazie – w lasach, w glebie, mokradłach. 

Udział
Exit mobile version