„Twierdza” Woronicza 

Gmach przy ul. Woronicza 17 w Warszawie w poniedziałek na długo przed debatą zamienił się w twierdzę szczelnie ogrodzoną metalowymi barierkami i obstawioną policją. W sumie od strony ulicy Samochodowej, którędy kandydaci wjeżdżali na teren Telewizji Polskiej, zebrało się prawdopodobnie około tysiąca osób – zwolenników poszczególnych kandydatów, przedstawicieli mediów i stróżów prawa. 

Najefektowniej do debaty przygotował się sztab Rafała Trzaskowskiego. Już późnym popołudniem przed wjazdem na teren TVP wygrodzony został kawałek trawnika, na którym ustawiono scenę, telebim i nagłośnienie, dzięki któremu sympatycy kandydata Koalicji Obywatelskiej byli najlepiej słyszani. Początkowo było ich też zdecydowanie więcej niż zwolenników Karola Nawrockiego. Ci drudzy dość licznie zaczęli napływać w trakcie debaty, gdy doszło już do pierwszego starcia między ich kandydatem, a prezydentem Warszawy.  

Zobacz wideo Trzaskowski kontra Nawrocki podczas debaty w TVP. Wybuchła wojna mieszkaniowa

Karol, Rafał i autobus Szymona 

Wyborcy kandydata PiS ustawili się po drugiej stronie ulicy, dokładnie vis-a-vis miejsca, w którym zgromadziło się zaplecze Trzaskowskiego. Obie ekipy starały się więc przekrzykiwać się nawzajem przez całą debatę, którą można było śledzić na telebimie przywiezionym przez sztab kandydata KO. „Rafał, Rafał” – przeplatało się raz po raz z „Karol, Karol” i „Precz z komuną!”. Do tego dochodziły gwizdy i buczenie, gdy któryś z kandydatów odpowiadał akurat na pytanie.  

Urozmaicenie stanowił wynajęty przez sztab Szymona Hołowni autobus, który od czasu do czasu pojawiał się na ulicy, na niewielką chwilę rozdzielając dwie zwaśnione ekipy wyborców Trzaskowskiego i Nawrockiego. „Szymon Hołownia, Szymon Hołownia” – skandowali zwolennicy marszałka Sejmu. „Cziłała, cziłała!” – odpowiadali wyborcy szefa IPN, nawiązując do złośliwego komentarza Sławomira Mentzena, który w marcu nazwał Hołownię „skamlącą chihuahuą” (to była z kolei odpowiedź na krytykę pod adresem kandydata Konfederacji, przez marszałka Sejmu nazwanego „pasożytem”).  

„Nawrocki, oddaj mieszkanie!” 

Najbardziej emocjonująco było podczas bezpośrednich starć Trzaskowskiego i Nawrockiego dotyczących słynnej już kawalerki, którą – jak wynikało z serii publikacji Onetu – popierany przez PiS kandydat miał przejąć od starszego, schorowanego gdańszczanina, Jerzego Ż. – Ta hucpa i bezczelność są po prostu nieprawdopodobne. Pomagał pan Nawrocki panu Jerzemu za mieszkanie, nie bezinteresownie i do tego zobowiązał się, że będzie pomagał do końca życia, a pan Jerzy jest w DPS-ie i nawet nie miał pan z nim kontaktu przez te ostatnie lata – atakował Trzaskowski, zwracając się do szefa IPN. „Nawrocki, oddaj mieszkanie!” – skandował w tym czasie tłum zwolenników prezydenta Warszawy.  

Gdy to kandydat PiS przejął inicjatywę, próbując obarczyć Trzaskowskiego współodpowiedzialnością za aferę reprywatyzacyjną w Warszawie, jego elektorat wykrzykiwał „Marszałkowska 66, Marszałkowska 66!”. To z kolei nawiązanie do kontrowersji wokół planu sprzedaży zabytkowej kamienicy z Warszawie, której mieszkańców przesiedlono do innych mieszkań w Śródmieściu. Choć władze stolicy konieczność zbycia nieruchomości tłumaczą rachunkiem ekonomicznym (planowany wcześniej remont ma być według nich zbyt kosztowny), PiS jest zdania, że to kolejna odsłona afery reprywatyzacyjnej. 

Elektorat murem na Nawrockim 

Wyborcy Nawrockiego, którym w poniedziałkowy wieczór nastroje wyraźnie dopisywały, wydają się nie przejmować ostatnimi problemami swego kandydata. – Będę głosować na niego, bo uważam, że cała ta sprawa z mieszkaniem została wykreowana przeciwko Nawrockiemu. Przecież nic złego nie zrobił, uratował tego człowieka przed bezdomnością. A jeśli nawet nie, to tylko kawalerka. Kradnie się miliony, nie kawalerki – mówiła nam jedna ze zwolenniczek szefa IPN. 

W tłumie wyborców popieranego przez PiS kandydata spotkaliśmy też samotnie stojącego wyborcę Marka Wocha, który miał ze sobą kartkę formatu A4 z wizerunkiem lidera Bezpartyjnych Samorządowców i deklaracją: „popieram Marka Wocha”. – Dlaczego akurat on? – zapytaliśmy. – Jest spoza tego całego układu partyjnego, mówi rozsądne rzeczy, do tego jest spokojny, podobają mi się jego poglądy – tłumaczył nasz rozmówca. I dodawał, że jako konserwatysta w drugiej turze raczej poprze Karola Nawrockiego. – Nie podoba mi się wspieranie LGBT w Warszawie, dlatego nie będę głosował na Trzaskowskiego – podkreślał. 

Zwolennicy pozostałych kandydatów, m.in. Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna ustawili się trochę dalej, przez co byli mniej widoczni i gorzej słyszalni niż elektoraty kandydatów KO i PiS. Najczęściej dawali o sobie znać po wypowiedziach swoich faworytów, skandując ich imiona i nazwiska.  

„Za dużo podziałów i nienawiści” 

Po zakończeniu debaty Trzaskowski i Nawrocki zorganizowali wiece dla swych zwolenników. Jeszcze przed wystąpieniem prezydenta Warszawy zapytaliśmy o wrażenia jego zwolenników. – Jestem dobrej myśli, choć obawiam się całej tej PiS-owskiej propagandy i dezinformacji na temat Rafała – mówiła nam jedna z wyborczyń. – Żałuję też, że jesteśmy tak podzieleni, że jest tyle nienawiści. Jesteśmy jednym narodem, a więcej tu policji niż zwolenników PiS i KO – dodawała. 

Sympatyków jednej i drugiej strony połączyło w poniedziałek jedno – znudzenie debatą, która trwała blisko cztery godziny. – Za dużo już tych debat, najlepsza, najciekawsza była ta w „Super Expressie”, bo tam kandydaci mogli sami zadawać sobie pytania. Tutaj znów odpowiadają po raz któryś już na te same pytania – nie kryła rozczarowania wyborczyni Karola Nawrockiego.  

– Jaki sens mają debaty, gdzie każdy ma po minucie na odpowiedź i wygłasza te same wyuczone formułki? – pytała z kolei zwolenniczka Rafała Trzaskowskiego.

Udział
Exit mobile version