Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Z perspektywy historycznej, która decyzja polityczna po 1989 roku miała, pana zdaniem, najkorzystniejszy, a która najgorszy wpływ na polskie rolnictwo? Czy po 35 latach transformacji idziemy w dobrym kierunku?

Jarosław Kalinowski: Zmiany, które zaszły przez ponad trzy dekady, są przeogromne. Wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące eksportu i bilansu w handlu artykułami rolnymi. Na początku lat 90. eksportowaliśmy na kwotę 5 mld euro i mieliśmy miliard euro deficytu. Dla porównania, w ubiegłym roku nasz eksport rolno-spożywczy wyniósł 55 mld euro, a import ok. 35 mld.

Mamy więc 20 mld euro nadwyżki w obrotach handlowych.

To nieprawdopodobna zmiana, która obrazuje postęp w polskim rolnictwie. Innym przykładem jest rozwój branży mleczarskiej. W latach 90. przetwórstwo mleka wynosiło 7 mln ton, a w zeszłym roku już ponad 14 mln. Po trzecie, sporym zaskoczeniem dla Francuzów kilka lat temu była informacja, że polscy producenci drobiu wyprzedzili ich w produkcji i eksporcie. Do tego dochodzi produkcja zbóż, która wzrosła z 26-28 mln ton 30 lat temu do 35 mln ton obecnie. Polska jest teraz trzecim producentem zbóż w UE (po Francji i Niemczech).

Warto dodać, że według statystyk nieznacznie tylko zmniejszyła się liczba gospodarstw rolnych. GUS i ARiMR podają, że w Polsce mamy ok. 1,3 mln gospodarstw, ze średnią powierzchnią 11 ha, co oznacza, że rozdrobnienie jest nadal bardzo duże. Problem w tym, że te dane niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.

Jak jest w praktyce?

Udział
Exit mobile version