Nie jest prawdą, że w naszym pięknym kraju wciąż trwa wojna polsko-polska, skoro dochodzi tu do tak nieoczekiwanych i zupełnie nieplanowanych sojuszy jak ten pomiędzy pisarzem Michałem R. Wiśniewskim (MRW) a tygodnikiem „Do Rzeczy”. Ten pierwszy dopiero co opublikował tyleż ważną, co irytującą (no dobrze, grzeczniej: prowokującą do dyskusji!) książkę „Zakaz gry w piłkę” (Wyd. Czarne) z clickbaitowym podtytułem „Jak Polacy nienawidzą dzieci”. Ci drudzy (redaktorzy tygodnika) właśnie wypuścili nowy numer „Do Rzeczy” z następującym tematem okładkowym: „Krucjata lewicowych mediów przeciw dzieciom”. 

Wiśniewski, publicysta z sercem po lewej stronie, w ostatnim czasie udzielił wielu wywiadów mediom liberalno-lewicowym, więc – pomyślałem – może dla odmiany powędrował na prawą flankę, ale nic z tego. Być może na taki manewr jeszcze żadna ze stron nie była gotowa, niemniej zarówno MRW, jak i „Do Rzeczy” niechcący (?) zgadzają się ze sobą, że oto trwa na ziemiach polskich krucjata przeciw dzieciom. Przy czym Wiśniewski idzie w swojej książce nawet dalej, bo wytyka palcem ogół Polaków, a wręcz Polskę jako taką, Polskę „jako kraj, społeczeństwo, system”, a „Do Rzeczy” – tradycyjnie – wini przede wszystkim mainstreamowe lewicowe media, o których istnieniu mało kto słyszał. Owszem, istnieje taka Krytyka Polityczna czy ledwie dychający tygodnik „Przegląd”, ale przecież nie o nich tu mowa, lecz o „Gazecie Wyborczej” i Gazeta.pl (cała Agora to lewacki Szatan), TVN czy Onecie. Czyli o mediach, które Róża Luksemburg raczej by likwidowała niż namiętnie konsumowała. Ale do rzeczy, a raczej do „Do Rzeczy”!

Zobacz wideo Tusk kontynuuje politykę Zjednoczonej Prawicy?

To nie jest kraj dla najmłodszych ludzi

W środku numeru okładkowy tekst Zuzanny Dąbrowskiej-Pieczyńskiej zatytułowany jest inaczej (rzekłbym, że bliżej książkowym rozpoznaniom MRW), a mianowicie: „To nie jest kraj dla dzieci”. Ta sama autorka tematem zajmowała się ledwie dwa tygodnie temu. Wtedy nie było okładki, a „tylko” zajawka na okładce, ale tytuł bliźniaczy: „Kraina bez dzieci” (zajawka na okładce natomiast głosiła: „Strefy wolne od dzieci – kolejna nieludzka akcja lewackich liberałów”). 

Pretekstem do ponownych rozważań jest dla autorki głośny na całą Polskę bezdzietny dzień w łódzkim Aquaparku Fala, hasło „Dzieciom wstęp wzbroniony” oraz nie mniej słynny plakat imprezy z przekreślonym wizerunkiem zapłakanego dziecka w czerwonym okręgu. Autorka wspomina i o tym, jak „oburzenie na wymierzony w najmłodszych PR łódzkiego basenu połączyło odległe od siebie środowiska”, w tym np. lewicową partię Razem i prawicową Nową Nadzieję Sławomira Mentzena. Dąbrowska-Pieczyńska głównie w swoim tekście cytuje: a to działaczy partyjnych, a to anonimowych internautów, a to przedstawicieli Fali, a to rzeczniczkę praw dziecka, a to Paulinę Mikułę, która w swoich podcastach popularyzuje wiedzę o języku polskim. Wynika z tego wszystkiego oczywiście jednoznacznie, że – jak się już rzekło – Polska to nie jest kraj dla dzieci, a szaleństwo „lewactwa” postępuje. 

Gwoli sprawiedliwości dodam, że autorka stara się kolejne odsłony krucjaty antydziecięcej referować dość uczciwie (wspomina chociażby o tym, że ten dzień bezdzietny to jeden w roku albo pisze o wrocławskich „Wtorkach dla pań” we Wrocławiu etc.), co zdecydowanie nie jest normą na łamach „Do Rzeczy”. Najbardziej może to zaskakiwać przy fragmentach mówiących o dyskryminacji czy o wykluczającym/pogardliwym języku – stały czytelnik pisma, który zna setki tekstów „DRz” poświęconych np. osobom LGBT, uchodźcom czy feministkom powinien w tym miejscu zrobić wielkie oczy, ale zapewne tego rodzaju niekonsekwencje czy hipokryzje niespecjalnie go zajmują. 

(Jeśli natomiast koniecznie chcecie wiedzieć, jakie jest moje zdanie na temat jednego bezdzietnego dnia w łódzkim aquaparku, to po pierwsze, nie wiem, czy takie zdecydowane zdanie w ogóle posiadam; po drugie, całej inby i wzmożenia zapewne by nie było, gdyby nie przekreślony dzieciak na plakacie; po trzecie, kluczowe jest, czy mówimy w takich sytuacjach o instytucjach publicznych i/lub finansowanych z pieniędzy publicznych czy prywatnych; po czwarte wreszcie, dzięki tej awanturze – jak i dzięki książce Wiśniewskiego – zacząłem się nad różnymi mniejszymi i większymi, świadomymi i mimowolnymi, ale jednak przejawami naszej, także mojej, dzieciofobii zastanawiać, co uważam za pewną wartość dodaną). 

Ciekawie jest również w drugiej części tekstu Dąbrowskiej-Pieczyńskiej, gdzie skupia się głównie na „zwalczaniu macierzyństwa” w Polsce oraz na „pogardliwym stosunku do wszystkiego, co związane z macierzyństwem”. Autorka ubolewa nad tym, że „szacunku do matek i ich dzieci nie da się zadekretować” (jak miałoby to wyglądać? kary więzienia dla osób nie wyrażających odpowiedniego szacunku względem matek? czy ścigane miałyby tu być również wyrodne dzieci?) oraz że „głównym miejscem podsycania owej niechęci jest Internet” (zlikwidować!). No i tu płynnie przechodzimy do roli, a raczej winy mediów, które „powinny zadbać o kreowanie pozytywnego wizerunku macierzyństwa”, ale oczywiście tego nie robią. 

Co powinna zrobić Jolanta Kwaśniewska na antenie TVP?

Autorka podkreśla, że szczególnie promowaniem pięknych wizji macierzyństwa powinny się zająć media publiczne – dziwnym trafem prawie wszystkie złowrogie przykłady, które następnie podaje, pochodzą z mediów prywatnych. Ale skupmy się na przykładzie z TVP Info. Co się na tej antenie niedawno wydarzyło? Ano gościła tam Jolanta Kwaśniewska. I została spytana również o to, czy nie jest jej przykro, że nie jest babcią. Kwaśniewska odpowiedziała, że troszkę żałuje i że rzeczywiście chciałaby być babcią, ale po chwili dodała, że – cytuję za „Do Rzeczy” – „pustkę po wnukach wypełniają psy jej córki”: „Na Filipinach na dziadka mówi się Lolo, a na babcię Lola, więc ja jestem Lolą dla dwóch psiaków Oleńki, dla Luli, a teraz Biby. Tak że czuję się spełniona w roli opiekunki dwóch fajnych panienek”. 

Jak tę myślozbrodnię popełnioną na antenie TELEWIZJI PUBLICZNEJ komentuje Dąbrowska-Pieczyńska? Nijak. Zmienia temat, pisze coś o „polskich pionierach społecznego implementowania językowiej antydzieciowości” (sic!), a następnie obficie cytuje felietonistkę „Guardiana”. Pomogę więc i skomentuję za autorkę: Jolanta Kwaśniewska zachowała się absolutnie niedopuszczalnie. Po pytaniu o wnuki powinna się antenie co najmniej rozpłakać i wykląć bezdzietną córkę. Jasne jest też, że medium publiczne takie jak TVP Info nie powinno promować nie tylko bezdzietnych matek, ale także bezwnuczkowych babć, bo przecież istnieje ryzyko, że zaczną się na antenie rozwodzić na temat tzw. psieci. Jeśli już do takiej kłopotliwej sytuacji doszło, to prowadząca/prowadzący mają wręcz obowiązek ostro zareagować, zrugać osobę zaproszoną do studia, a widzom wyraźnie i natychmiast przywrócić blask i piękno macierzyństwa. Amen.

Inne zbrodnie dzieciofobiczne, o których pisze autorka „Do Rzeczy” to m.in. „Newsweek”, który śmiał przytoczyć dane dotyczące kosztów wychowania dzieci, kosztownych wizytach u dentysty czy zajęciach dodatkowych (jeśli już, powinno się raczej pisać o gigantycznej stopie zwrotu z „inwestycji w dzieci”!) czy inny tekst, w którym czytelnik mógł się zapoznać z wyznaniami matki, która „bardzo źle wspomina początki macierzyństwa” (początki macierzyństwa i macierzyństwo wolno wspominać wyłącznie dobrze). No i wreszcie dostajemy w artykule krytykę zastępowania dzieci „psiećmi” i „kotećmi” (?), zrównywanie bólu po stracie psa z bólem po stracie „ludzkiego członka rodziny” (to cytat z „Newsweeka”), a w poincie oglądamy rzekomy efekt końcowy skutecznej „wymierzonej w dzieci i macierzyństwo propagandy”, tj. coraz bardziej mizerne plany prokreacyjne młodych Polaków (badanie CBOS). 

„NIE”: Komfort dorosłych to nie faszyzm

Z „Do Rzeczy” przeskakuję płynnie do tygodnika „NIE”, w którym niedawno również ukazał się tekst poświęcony strefom wolnym od dzieci, choć diametralnie różny w wydźwięku, na co wskazuje już elegancki tytuł: „Bezbachorze nad Wisłą”. Autorka, Idalia Dubicka, zaczyna następująco: „My, naród, nareszcie możemy być z siebie dumni. Jakkolwiek bylibyśmy skłóceni, zdarzają się piękne momenty, kiedy ramię w ramię, wspólnymi siłami potrafimy budować. Nie inaczej się stało, gdy stacja TVN podczas programu w tzw. telewizji śniadaniowej zapytała w ankiecie „Czy jesteś za strefami wolnymi od dzieci?”. 83 proc. respondentów odpowiedziało, że tak. Ostatni raz tak miękko na serduszku zrobiło mi się, gdy cała Polska szukała zabójcy psa z Małdańca”. 

Dubicka medialne i internetowe oburzenia, których wiele ukazało się (chociażby na cytowanych łamach „Do Rzeczy”) w następstwie sondy TVN-u uważa za „falę z d… wyjętego oburzenia”, a następnie skupia się w swoim tekście na „sprawcy całego zamieszania”, a jest nim – tak, tak – znany nam już Michał R. Wiśniewski. Co prawda, Dubicka książki MRW nie czytała, ale usprawiedliwia się tym, że „autor wspomnianego dzieła w kwestii researchu też skrupulatny nie jest”. W ogóle tekst Dubickiej utrzymany jest w typowej, tj. ostrej i wulgarnej poetyce „NIE”, autorka prowokuje i nie bierze jeńców, a co więcej do opisu dzieci – z wielką lubością – używa słów, za które na policję zgłosiliby ją pospołu Wiśniewski i publicystka „Do Rzeczy” („kaszojady”, „gówniarz”, „bombelek”, „purchlak” etc.). 

Wiśniewski uważa, że symbolem polskiej dzieciofobii są tablice z napisem „Zakaz gry w piłkę” i tworzenie stref nieprzyjaznym dzieciom? Dubicka na to: „Pewnie nikt mu nie wypier…ł piłką szyby w oknie, a nawet gdyby, zapewne przyjąłby to z uśmiechem. Przecież to dzieci”. I dalej: „Tak naprawdę to teza Wiśniewskiego, że Polacy nienawidzą dzieci, najbardziej je odczłowiecza. Bo kaszojady są ludźmi, tylko małymi, jedne się lubi, a innych nie – zupełnie jak dorosłych. I głównie od dorosłych zależy, do którego społecznego wora trafi ich bombelek”. 

Podobno MRW spytany na antenie TVN o to, czy sam ma dzieci odpowiedział: „Nie wiem” i dodał, że książkę napisał po to, by rozmawiać o wszystkich dzieciach, a nie o sobie. Dubicka pointuje bezlitośnie: „Mam dla Wiśniewskiego radę: niech sprawdzi, czy jakiegoś dziecka nie zrobił, albo świadomie sobie jedno dziecko machnie. Może wtedy dotrze do niego, że mimo stref bez dzieci wciąż można z nimi wyjść poza próg domu, a komfort dorosłych to nie objaw faszyzmu”. 

Ziobro jak dziecko, złote „dzieci Tuska” i alkotubki

Nie czas i miejsce na zajęcie się innymi „dziecięcymi” i „dzieciofobicznymi” ustępami z ostatnich numerów tygodników, ale wspomnę tylko, że np. tygodnik „Sieci” polemizuje z postrzeganiem Zbigniewa Ziobry jako postaci diabolicznej: „Tymczasem to osoba tak dobroduszna, że aż naiwna jak dziecko” (chodzi o to, że dał wywiad dziennikarzowi „Rzeczpospolitej”, który następnie go „zdradził”). Z kolei o „złotych dzieciach” Tuska pisze w felietonie Samuel Pereira (także „Sieci”), a chodzi mu oczywiście o „Kingę i Arkadiusza” (tu paradny cytat: „Kwintesencja platformerskiej drogi politycznej, determinacja, cynizm i brak skrupułów”). Nie żebym chciał bronić Myrchy i Gajewskiej, bo absolutnie nie chcę, ale akurat Pereira piętnujący kogokolwiek za cynizm czy brak skrupułów to parodia dyskursu medialnego i cyrk na kółkach. 

Wreszcie – o dzieciach parokrotnie wspomina w swoim tekście poświęconym alkotubkom Łukasz Warzecha („Do Rzeczy”), ale nie losem dzieci czy alkoholików martwi się publicysta, lecz „standardami”, które „tąpnęły do poziomu białoruskiego”. Warzecha szydzi np. z „oburzenia instagramowej mamusi, która poskarżyła się, że alkotubkę dla jej 16-miesięcznej córki kupiła 80-letnia babcia”, a skończyło się to wszystko doniesieniem na prokuraturę. „Co dalej? Rządowa Agencja do spraw Codziennych Sprawunków, która zajmie się kupowaniem zestandaryzowanych zestawów żywnościowych dla ludzi, tak aby nie pomylić wódki z mydłem w płynie, kiełbasy z batonikiem czekoladowym, margaryny z masłem, a wody mineralnej z octem?” – pyta publicysta. 

Warzecha przekonuje, że nie chodzi więc o żadne alkotubki ani lęk o polskie dzieci, lecz o rozpaczliwą potrzebę premiera Tuska, który musi „pokazać swoją sprawczość w jakiejkolwiek dziedzinie”. I w związku z tym Warzecha wieszczy na koniec: „CPK nie będzie, nie będzie też alkotubek, za to może przynajmniej bobry się uratują”.

Udział
Exit mobile version