To coraz częstsze, chociaż wciąż zaskakujące spotkania, zważywszy że szakal złocisty nie jest rdzenną częścią ani fauny polskiej, ani w ogóle tej części Europy. I przez dziesiątki lat nie był. Szakale często kojarzone są z Afryką, aczkolwiek w wypadklu tego zwierzęcia to grube nieporozumienie. Owszem, w Afryce żyją szakale, takie jak szakal pręgowany czy szakal czaprakowy, ale niewiele one mają wspólnego z szakalem złocistym, który należy do rodzaju Canis, tak jak pies domowy, wilk czy dingo. I to z nimi jest spokrewniony, a nie z afrykańskimi szakalami z sawann.
Szakal złocisty zresztą w Afryce w ogóle nie występuje, to gatunek wybitnie azjatycki, który zaanektował Europę. Jego wschodni zasięg kończy się na Birmie i Tajlandii, a zwierzę jest elementem ekosystemów lasów Indii czy pustyń i półpustyń Azji Środkowej i Zachodniej.
Szakal złocisty zaczął podbijać Europę
W Europie długo go nie było, ale badania wskazują na to, że w XIX wieku sforsował Bosfor i dotarł na Bałkany. Opanował je dość szybko z nieznanych powodów, po czym zatrzymał się na linii Dunaju jako na wyraźnej granicy. Węgry, Rumunia i Serbia (dawna Jugosławia) były tymi państwami, na których zasięg szakala w Europie się kończył i przez lata się to nie zmieniało. Aż do XXI wieku.
Jeden z pasterzy twierdzi nawet, że widział jak drapieżnik powalił jagnię, zagryzł i odgryzł mu uszy. Dodajmy, że ten hodowca jest również zapalonym myśliwym.
Z nieznanych powodów, być może na skutek zmiany klimatu czy jakiejś działalności człowieka, szakal złocisty znów zaczął kolonizować nowe tereny. Tym razem już całej Europy i na dużą skalę. W 2006 r. szakal złocisty pojawił się w Czechach, rok później odnotowano go w Austrii. Już w 2013 r. Estonii, dwa lata potem był w Holandii, a w 2016 r. widziano go w Danii. W Polsce pojawił się dziesięć lat temu, a miało to miejsce w Dolinie Biebrzy oraz k. Białej Podlaskiej na wschodzie kraju. Teraz widuje się go już w całym kraju, acz sporadycznie. Szakale złociste nie uznają Polski za kraj zdatny do zamieszkania na większą skalę, być może jest to spowodowane presją licznego u nas wilka.

Co innego pozostałe państwa europejskie. Szakale dotarły w zeszłym roku do Finlandii i Norwegii, więc niemal cała Europa jest już w ich łapach. Przenikają także do takich miejsc jak wyspa Sylt, która leży u brzegów Niemiec na Morzu Północnym, blisko duńskiej granicy. Teraz pojawił się tu kolejny szakal, a Niemcy uważają, że dotarł w te okolice z terenów być może Polski.
Niemcy oskarżają szakala o zagryzanie owiec
„Der Spiegel” pisze o tym, że zwierzę uznane za szakala złocistego jest oskarżane o to, że od 24 maja zabiło aż 90 jagniąt w okolicy. Liczba ta wydaje się niebywała, bo szakal musiałby zagryzać po kilka dziennie. Ponadto owce zazwyczaj nie znajdują się w jego menu, drapieżnik ten żywi się mniejszymi kręgowcami do wielkości królika czy bażanta. Zjada też sporo roślin np. kukurydzy czy arbuzów. No ale takie są oskarżenia, a za nimi idzie obława na zwierzę, która postawiła na nogi całą wyspę. Jeden z pasterzy twierdzi nawet, że widział jak drapieżnik powalił jagnię, zagryzł i odgryzł mu uszy. Dodajmy, że ten hodowca jest również zapalonym myśliwym.
W każdym razie na mocy tych doniesień Państwowy Urząd ds. Środowiska w landzie Szlezwik-Holsztyn wydał zgodę na zabicie drapieżnika. Jest ważne do końca lipca. Było konieczne, bo szakal złocisty nie jest na liście zwierząt łownych w Szlezwiku-Holsztynie. W efekcie aż 130 myśliwych ruszyło jeden przez drugiego, aby zwierzę zabić.
Warto dodać, że żaden niemiecki myśliwy nigdy dotąd nie zastrzelił szakala złocistego, więc przebierają oni teraz nogami, aby być tym pierwszym.
Zwierzę to pojawiło się po raz pierwszy w Szlezwiku-Holsztynie w 2017 roku. W ostatnim roku widziano szakale w tym landzie pięciokrotnie.