Łukasz Rogojsz, Interia: Stało się. Donald Trump wrócił.
Roberta Metsola, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego: – Tak, mamy teraz nową administrację amerykańską na czele z Donaldem Trumpem. To wybór narodu amerykańskiego i szanujemy go. Jest też jednak nowa Izba Reprezentantów i nowy Senat, które stanowią odpowiednik Parlamentu Europejskiego i z których przedstawicielami zamierzam nadal blisko współpracować.
Boi się pani Trumpa? Tego, jak postrzega politykę i z czym siada teraz do stołu?
– Myślę, że najwyższy czas, żebyśmy przestali się martwić i poddawać zastraszaniu. Potrzebujemy więcej europejskiej pewności siebie. Przetrwaliśmy wcześniej cztery lata prezydentury Donalda Trumpa i wiemy, czego się spodziewać. Będziemy współpracować z administracją Trumpa w dokładnie ten sam sposób, w jaki współpracowaliśmy z każdą poprzednią administracją, niezależnie od tego, czy kierowali nią republikanie czy demokraci.
To czego się pani spodziewa?
– To nowa era, wymaga mocnego startu i autorefleksji w kwestii tego, jak rozmawiamy ze Stanami Zjednoczonymi, które są naszym największym partnerem handlowym. Ale musimy też skupić się na tym, co robi Europa. Powinniśmy działać, a nie tylko reagować. Dlatego nie mogę doczekać się rozmowy z moim odpowiednikiem w amerykańskiej polityce, czyli przewodniczącym izby Reprezentantów, a także innymi członkami Kongresu. Musimy zobaczyć, gdzie jest nasz wspólny mianownik i jak możemy wspólnie ruszyć naprzód.
Unia Europejska odrobiła lekcję z pierwszej kadencji Trumpa? Wiemy, że w polityce lubi grać ostro i postrzega ją jak biznes. UE jest gotowa grać równie ostro, jeśli zajdzie taka potrzeba?
– Unię Europejską i Stany Zjednoczone łączy głęboka więź. Zawsze wspólnie chroniliśmy fundamentalnych praw, rządów prawa i demokracji. Wierzę, że to partnerstwo w przyszłości nadal będzie mieć fundamentalne znaczenie. Mam też nadzieję, że Stany Zjednoczone zobaczą, że podejście „Ameryka na pierwszym miejscu” nie zadziała, jeśli przekształci się w „Wyłącznie Ameryka”.
– Jak powiedziałam wcześniej, Europa musi zacząć lepiej działać, a nie tylko reagować na polityki płynące zza Atlantyku. Musimy być gotowi, by stać na własnych nogach i brać swoje przeznaczenie we własne ręce. Potrzebujemy Stanów Zjednoczonych, ale Stany Zjednoczone tak samo potrzebują Europy. Jesteśmy swoimi największymi partnerami handlowymi, a wspólna wymiana handlowa sięga nawet 1 bln euro rocznie.
/
Trump o tym wie, ale w polityce szanuje wyłącznie siłę. Dlatego rodzi się pytanie: czy UE dorosła do tego, żeby stać się globalnym mocarstwem, które jest równym partnerem dla Stanów Zjednoczonych i Chin.
– Unia już jest globalnym mocarstwem, które współpracuje nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami, ale również wieloma innymi państwami i regionami na całym świecie. Europa ma do odegrania rolę na Ukrainie, w naszych bezpośrednim sąsiedztwie, ale też na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Łacińskiej i innych miejscach globu. Musimy po prostu wykorzystać naszą silną pozycję i przestać uciekać od roli lidera.
Wspomniała pani o Ukrainie. Niechybnie zbliżamy się do momentu, gdy ruszą rozmowy pokojowe. UE ma na nie plan, jest gotowa?
– Ukraina musi w ich trakcie mówić z pozycji siły. Dlatego absolutnie strategiczne znaczenie ma utrzymanie naszego wsparcia dla „Formuły Pokoju” i „Planu Zwycięstwa” prezydenta Zełenskiego. To jedyne kompleksowe ramy dla sprawiedliwego i trwałego pokoju w Ukrainie. Dlatego musimy jeszcze wzmocnić nasze wsparcie militarne dla Ukrainy. Polska jest tutaj przykładem i rozumie, że stopień naszej gotowości musi dorównywać stopniowi zagrożenia, z którym się mierzymy. Liczę, że premier Donald Tusk podczas polskiej prezydencji w UE odegra kluczową rolę w zabezpieczeniu dalszej europejskiej jedności i wsparcia dla Ukrainy.
Nie możemy ignorować faktu, że Rosja jest naszym sąsiadem i globalnym graczem. Rosja to o wiele więcej niż Władimir Putin i jego stronnicy
~ Roberta Metsola, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego
Jest uzasadniona obawa, że nowa administracja amerykańska obetnie fundusze na pomoc dla Ukrainy. Czy UE jest gotowa przejąć rolę Stanów Zjednoczonych w pomocy Ukrainie – finansowo, militarnie i politycznie?
– Ukraina pozostaje naszym najwyższym priorytetem. Europa jest po stronie Ukrainy od pierwszego dnia tej wojny, zapewniając jej polityczne, ekonomiczne, humanitarne i militarne wsparcie. I będziemy to robić tak długo, jak będzie trzeba. Wspólnie ze społecznością międzynarodową będziemy też kontynuować nasze wysiłki w kierunku zawarcia pokoju.
– Na pewno nie może to być jakikolwiek pokój. Na pewno nie fałszywa wersja pokoju propagowana przez Rosję, ale prawdziwy i trwały pokój. Pokój z godnością, pokój z wolnością, pokój ze sprawiedliwością. W tym celu naszą naczelną zasadą musi pozostać: nic o Ukrainie bez Ukrainy.
Powie pani otwarcie i wprost, że UE nie pozwoli Ukrainie przegrać tej wojny nawet, jeśli Stany Zjednoczone przestaną wspierać Ukrainę?
– Tak, jak powiedziałam, Unia Europejska była przy Ukrainie od pierwszego dnia tej wojny, a uczciwy i trwały pokój jest naszym priorytetem. Będziemy stać przy Ukrainie tak długo, jak to będzie konieczne. Europa nie pozwoli, żeby cokolwiek osłabiło naszą determinację. Stany Zjednoczone zawsze stały po stronie wolności i demokracji. Jestem przekonana, że nowa administracja również będzie stać po tej stronie.
Każda wojna kiedyś się kończy. Co dalej? Jak widzi pani przyszłość relacji z Rosją?
– Wsparcie dla Ukrainy i pokoju w Ukrainie pozostaje naszym najważniejszym celem. Musimy skoncentrować się na osiągnięciu tego pokoju, a jednocześnie podtrzymać nasze jednoznaczne zobowiązanie do naprawy i odbudowy Ukrainy wraz z naszym międzynarodowymi sojusznikami.
– Chociaż skupiamy się na pokoju, nie zapomnimy o odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez Kreml i ich wspólników przeciwko Ukrainie. Dlatego wspieramy powołanie Specjalnego Trybunału ds. Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie.
/
W Polsce i na całej wschodniej flance UE wielu ludzi obawia się, że po wojnie UE zechce wrócić do normalnych relacji z Rosją, do podejścia zwanego „business as usual”. Co powiedziałaby pani tym ludziom?
– Powiedziałabym im, że nie możemy ignorować faktu, że Rosja jest naszym sąsiadem i globalnym graczem. Rosja to o wiele więcej niż Władimir Putin i jego stronnicy. Nie możemy o tym zapominać i będziemy musieli uważnie się temu przyjrzeć, gdy nadejdzie właściwy czas.
Poza sprawami ukraińskimi jednym z głównych priorytetów nowej Komisji Europejskiej jest rozszerzenie UE. To na pewno dobry pomysł w tak niepewnych i niestabilnych czasach?
– Rozszerzenie to jedna z najważniejszych dla nas kwestii na kolejne lata. Nie tylko dla Ukrainy, Mołdawii czy Bałkanów Zachodnich, ale również dla samej Unii i stabilizacji w naszym najbliższym sąsiedztwie.
Myślę, że najwyższy czas, żebyśmy przestali się martwić i poddawać zastraszaniu. Potrzebujemy więcej europejskiej pewności siebie. Przetrwaliśmy wcześniej cztery lata prezydentury Donalda Trumpa i wiemy, czego się spodziewać
~ Roberta Metsola, przewodnicząca Parlamentu Europejskiego
Rzecz w tym, że nawet w obecnym składzie UE coraz ciężej o wypracowanie kompromisów, nie mówiąc już o jednomyślności. Dołączenie nowych państw członkowskich tylko pogłębi ten problem i wzmocni tarcia wewnątrz Wspólnoty.
– Chociaż rozszerzenie to najpotężniejsze geopolityczne narzędzie w rękach UE, a powiększona Unia będzie jeszcze silniejsza, ten proces będzie od nas również wymagać zmian i reform. Nie możemy stracić z oczu tego, że liczniejsza UE będzie musiała zaadaptować się do sytuacji, w której zechce utrzymać swoją skuteczność, gdy przy wspólnym stole zasiądzie więcej państw członkowskich. Przygotowanie do tej przyszłości jest kluczowe. Ważne, żeby pamiętać, że każde państwo kandydujące ma swoją własną ścieżkę opartą na swoich własnych celach. Nie może być żadnej geopolitycznej taryfy ulgowej.
Trudne czasy dla UE, o których wspomniałem, dotyczą również tego, że polityczne centrum traci swoje wpływy w UE i generalnie europejskiej polityce. Widzimy, co dzieje się we Francji, Niemczech, Austrii, Słowacji i Węgrzech. Nadchodzi nowa fala skrajnie prawicowego i prokremlowskiego populizmu?
– Przede wszystkim, myślę, że każdy kraj w UE cechuje jego własna sytuacja polityczna i nie możemy zawsze wyciągać z tego generalnych wniosków. Jednak to prawda, że populizm i nacjonalizm są zagrożeniem dla europejskiej demokracji. Byliśmy świadkami tego, jak ekstremizmy rosły w siłę i chociaż konstruktywne centrum nadal ma się dobrze w Europie, zdecydowanie zbyt wielu ludzi uznało, że ich jedyną opcją jest zwrot w stronę politycznych skrajności.
UE wyciągnęła z tego jakąś nauczkę?
– Musimy spojrzeć na te wszystkie wyniki i uczyć się z nich. To oznacza również spojrzenie w lustro, które nie musi być przyjemne. Staliśmy się zbyt wygodniccy, opierając się na założeniu, że ci, którzy zawsze na nas głosowali, będą robić to dalej, niezależnie od okoliczności. To złe podejście. Zamiast tego musimy bardzo ciężko pracować, wszyscy bez wyjątku, żeby odzyskać tych wyborców, a jedyną drogą do tego jest zapewnienie im wiarygodnych rozwiązań, które naprawdę coś zmieniają.
– Musimy też bronić naszej demokracji i naszych wartości każdego dnia. Dlatego instytucje unijne muszą być bliżej obywateli. Nasza demokracja musi zapewniać dostatek i bezpieczeństwo. Musi dbać o godność i bronić praw. Musi gwarantować, że ludzie otrzymają szansę realizacji swojego potencjału. Nad tym wszystkim chcę pracować jako przewodnicząca Parlamentu Europejskiego.
To ma pani nie lada wyzwanie. Jednym z głównych wniosków głośnego raportu autorstwa Mario Draghiego było to, że UE nie nadąża za Stanami Zjednoczonymi i Chinami w kwestii konkurencyjności gospodarczej i technologicznej. Jak chcecie się z tym zmierzyć w sytuacji, gdy nad UE wciąż wisi ryzyko wojen handlowych z Waszyngtonem i Pekinem?
– Wzmocnienie unijnej konkurencyjności to jeden z naszych głównych priorytetów na kolejne lata. W tym kontekście raport Draghiego wnosi bardzo istotny wkład. Wzmocnienie unijnej konkurencyjności oznacza zwiększenie produktywności i przyspieszenie inwestycji w nasz własny potencjał przemysłowy. To pozwoli wykorzystać zrównoważony wzrost gospodarczy i tworzyć miejsca pracy. Chcemy też ograniczyć nadmierną biurokrację, która może nas wstrzymywać w naszych wysiłkach i stanowić przeszkodę do włączenia społeczeństwa w cały proces.
– Podwójna transformacja, cyfrowa i zielona, musi obejmować każdy sektor gospodarki, ale też zapewniać prawdziwe zachęty i poduszkę bezpieczeństwa dla przemysłu, dając pewność, że nie zostawimy nikogo z tyłu. Będzie to również wymagać pogłębienia naszego jednolitego rynku i dostosowania go do obecnych nowych okoliczności poprzez integrację takich sektorów jak energetyka, finanse, telekomunikacja i usługi.
– Co ciekawe, raport Draghiego wskazał, że produktywność gospodarki europejskiej jest niższa od amerykańskiej jedynie w sektorze cyfrowym. Jednak ten sektor robi różnicę i staje się coraz potężniejszy. Dlatego musimy zainwestować również w rozwój naszego sektora cyfrowego poprzez usunięcie ograniczeń i ułatwienie dostępu do rynków.
– Jeśli chcemy, żeby nasze przedsiębiorstwa i branże rozwijały się, stawały coraz bardziej innowacyjne, tworzyły miejsca pracy i pozostawały konkurencyjne w wymiarze globalnym, mobilizacja prywatnego kapitału jest fundamentalna. Europa zawsze była domem dla innowatorów, przedsiębiorców, budowniczych, reformatorów i myślicieli. Musimy wskrzesić tego ducha i zjednoczyć się wokół budowy silniejszej Europy zamiast ściągać siebie nawzajem w dół.