Sześciolatek zabił noworodka we Francji
Francuskie media poinformowały w środę 16 lipca o tragedii, do której doszło w szpitalu dziecięcym Jeanne-de-Flandre w Lille we Francji. Jak czytamy, sześciolatek miał zabić około tygodniową dziewczynkę urodzoną przez 23-letnią kobietę. Według relacji rodziny, urodziła się ona przez cesarskie cięcie w niedzielę 6 lipca. – Poród przebiegł bardzo dobrze, jednak dziewczynka była wcześniakiem. Mama pozostała na oddziale położniczym, a dziecko trafiło na oddział Arc-en-Ciel, czyli neonatologię – opisywała rodzina w rozmowie z „La Voix du Nord”. Według wstępnych ustaleń dziecko weszło do sali, chwyciło noworodka i upuściło go na podłogę. Dziecko odniosło poważne obrażenia i zostało przyjęte na intensywną terapię. Niestety zmarło.
„Wszyscy to widzieli”
Jak opisuje „La Depeche”, zanim doszło do tragedii, jedna z pielęgniarek uprzedziła matkę sześciolatka, że jest z nim „problem”, ponieważ wchodził do innych sal. Niestety nikt nie zareagował. W związku ze sprawą wszczęto śledztwo. – Aktualnie prowadzone jest dochodzenie – potwierdziła prokuratura w Lille. – Wchodził do różnych sal, zakłócał spokój, a pielęgniarka ostrzegała jego matkę, że stanowi problem. Wszyscy to widzieli, wszyscy o tym mówili – powiedziała babcia zmarłej dziewczynki w rozmowie z gazetą „La Voix du Nord”. – Wygląda na to, że próbował ją złapać za pieluszkę i upadła na głowę – opisują dziadkowie noworodka. Pacjenci szpitala relacjonowali, że usłyszeli wtedy „głośne uderzenie„.
Czytaj także: „Zostawiła dwoje dzieci w nagrzanym aucie i poszła powiększyć usta. Jedno z nich zmarło”.
Źródła: La Depeche, La Voix du Nord