Miała być nowa jakość, a są stare problemy, które w przeszłości spotkały już Kukiz’15 Pawła Kukiza, Nowoczesną Ryszarda Petru czy Wiosnę Roberta Biedronia. Po słabszym okresie lidera notowania formacji lecą w dół. Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez IBRiS dla Rzeczpospolitej, Polska 2050 może liczyć na 1 proc. poparcia.
I jest w tym pewien paradoks, że partią, której wielu ekspertów i polityków wieszczy rychły upadek, chce przewodzić kilka znanych nazwisk. Po decyzji Szymona Hołowni o oddaniu stery w inne ręce, z marszu pojawili się chętni.
Kandydat pierwszy: Ryszard Petru
Pierwszym jest Ryszard Petru, który chęć kandydowania ogłosił w mediach społecznościowych. Były szef Nowoczesnej przekonuje, że wie jak postawić partię na nogi. Podkreśla, że ma na nią pomysł. I, co ciekawe, nie musi być z góry na przegranej pozycji. Politycy, z którymi rozmawiamy, podkreślają z jednej strony, że Petru finalnie rozłożył Nowoczesną na łopatki, ale wcześniej okazał się sprawnym organizatorem i liderem. Co więcej, jako jedyny w Polsce 2050 ma doświadczenie w kierowaniu partią, co może działać na jego korzyść.
Polityk Polski 2050: – Ryszard nikogo nie zaskoczył. Jest ambitny. Niech próbuje.
Inny polityk Polski 2050: – Na pewno będzie ciekawiej, momentami zabawnie, ale Ryszard raczej nie ma szans.
W pierwszych reakcjach parlamentarzyści Polski 2050 raczej z uśmiechem na twarzy przyjmują deklarację Petru, jednocześnie nie dając wiary, że rzeczywiście mógłby pokierować ich formacją. Sprawy zapewne nabiorą rumieńców późną jesienią, bo to w styczniu ma zostać wyłoniony nowy lider Polski 2050.
Kandydat drugi: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz
Wcześniej w partii dojdzie do czegoś w rodzaju prawyborów. Akces, choć na razie nieoficjalnie, zgłasza już kilka osób. Naturalnym wyborem zdaje się być Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która pełni obecnie funkcję pierwszego zastępcy Hołowni. Minister funduszy za chwilę może być na jeszcze bardziej eksponowanym stanowisku, bo przymierza się do roli wicepremiera.
O fotel lidera Polski 2050 powinna powalczyć też inna kobieta – Paulina Hennig-Kloska. – Nie wykluczam takiego scenariusza [startowania na szefową Polski 2050 – red.]. Ale do stycznia jeszcze daleka droga – stwierdziła Paulina Hennig-Kloska w „Graffiti” Polsat News.
Kandydat trzeci: Paulina Hennig-Kloska
Z informacji Interii wynika, że Hennig-Kloska ma wielką ochotę na pokierowanie Polską 2050. Jak przekazują nam jej stronnicy, polityczka ma podjąć rękawice i powalczyć o fotel szefowej partii. Problem w tym, że do myślenia dały jej poniedziałkowe wydarzenia na posiedzeniu klubu parlamentarnego.
To tam zapadła decyzja, kto zdobędzie rekomendację na stanowisko wicepremiera. W szranki stanęły trzy polityczki: Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Paulina Hennig-Kloska i Żaneta Cwalina-Śliwowska. Pierwsza z nich otrzymała 16 głosów, druga 14, a trzecia jeden. Walka między ministrami była więc zażarta. I co ciekawe, przed głosowaniem to Hennig-Kloska miała być faworytem, a ostateczne wyniki przyjęto ze sporym zaskoczeniem. Sama minister klimatu miała być – jak słyszymy – zdumiona tym głosowaniem.
Dlaczego? Mówiąc w dużym skrócie: Pełczyńska-Nałęcz nie jest zbyt lubiana wewnątrz partii. I to jest jedna strona medalu, bo z drugiej politycy tej formacji przyznają, że jeśli nie ona, to chyba nikt nie nadaje się lepiej do zastąpienia Hołowni. Pełczyńska-Nałęcz jest ceniona za kompetencje, ale też pozostaje na językach przez to, że „gra na siebie”.
– Widać to było przecież w ciągu tych kilku dni po decyzji Szymona. Gra wyłącznie na siebie, w jej wypowiedziach nie pojawiają się słowa „my” czy „partia”. Jest tylko „ja” – słyszymy od jednego z parlamentarzystów. – Obawiam się, że jeśli ona zostanie szefem, rozwali partię od środka – dodaje nasz rozmówca.
Pytamy innego z polityków Polski 2050, czy Pełczyńska-Nałęcz jest lubiana w partii i ma szansę na akceptację. Po krótkiej ciszy słychać śmiech. – No różnie jest, różnie. A czy pana albo mnie wszyscy lubią? – odpowiada pytaniem na pytanie nasz rozmówca.
W partii już teraz zastanawiają się, czy dobrze się stało, że Polska 2050 wydała rekomendacje na stanowisko wicepremiera w momencie, kiedy tak naprawdę trwa bezkrólewie. Oczywiście, formalnie wciąż władzę sprawuje Szymon Hołownia, ale wyraźnie dystansuje się od ostatnich decyzji. Czy nie lepiej byłoby, gdyby wicepremiera wskazał już nowy szef partii? A może właśnie to nowy szef partii powinien zostać wicepremierem? Jak słyszymy, w Polsce 2050 trwa dyskusja na ten temat, choć pewnie sprawa zostanie zamknięta przez Donalda Tuska, bo to szef rządu może przyjąć lub odrzucić rekomendację koalicjanta.
Joanna Mucha, Michał Kobosko i Paweł Śliz też w grze
Poza Petru, Pełczyńską-Nałęcz i Hennig-Kloską w grze pozostają jeszcze trzy nazwiska. Do startu namawiana jest Joanna Mucha. To prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalna posłanka Polski 2050, która po rezygnacji z funkcji wiceministra edukacji pozostaje nieco w cieniu. Mucha w czerwcu ostro krytykowała kampanię Rafała Trzaskowskiego, a jej mocne, wyraziste diagnozy trafiają do wyborców.
Mucha ma też ambicje, bo już w przeszłości miała ochotę na eksponowane stanowiska w Platformie Obywatelskiej, kierowała też Instytutem Obywatelskim przy PO. Jeśli tylko przygotuje konkretny, chwytliwy plan na rozwój Polski 2050, nie pozostałaby bez szans. Tym bardziej, że – w przeciwieństwie do Pełczyńskiej-Nałęcz – wewnątrz formacji darzy się ją sporym szacunkiem. Pytanie jednak, czy sama posłanka będzie zainteresowana spróbowaniem sił w nowej roli.
Kolejnym nazwiskiem, które pojawia się w grze jest Michał Kobosko. To sprawny organizator, który był blisko Hołowni od samego początku. Kobosko traktowany jest jako poważny gracz, który umiejętnie potrafi rozkładać polityczne akcenty. Wciąż też jest głodny nauki.
Z Koboską jest natomiast inny problem – parlamentarzyści Polski 2050 przyznają, że chętnie widzieliby go w roli nowego lidera, ale wątpią, by on sam zgodził się wrócić z Brukseli. Obecnie jest bowiem jedynym europosłem tej partii. Jak usłyszeliśmy, dobrze czuje się w PE, spełnia się, a przy okazji nie narzeka na pensję.
Szóstym, ostatnim nazwiskiem w grze, jest Paweł Śliz. To poseł i prawnik z południa Polski, który nie ma wielkiego politycznego doświadczenia. Umie jednak sprawnie zarządzać partyjnymi siłami – jak przekonują jego zwolennicy. Dodają, że sprawdził się też jako szef klubu parlamentarnego, a dziś czas na kolejny krok. Niezaprzeczalnym atutem Śliza jest też szacunek, jakim darzy go sam Hołownia.
Tymczasem Izabela Bodnar, która kilka tygodni temu opuściła ugrupowanie, ale doskonale zna nastroje w tej partii, natychmiast po decyzji Szymona Hołowni nakreśliła pewien scenariusz. W jej opinii Szymon Hołownia zostanie wicemarszałkiem Sejmu, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz wicepremierem, a szefem partii właśnie Paweł Śliz. W styczniu okaże się, czy posłanka Bodnar ma profetyczne zdolności.