Obława za 57-letnim Tadeuszem D. ze Starej Wsi pod Limanową, podejrzewanym o postrzelenie teściowej oraz zastrzelenie córki oraz zięcia, zakończyła się po 100 godzinach.
Poszukiwany został odnaleziony przez policjantów martwy przy drodze powiatowej w stronę Kamienicy.
Z relacji mieszkańców miejscowości wynika, że po odnalezieniu zwłok poszukiwanego mężczyzny w okolicy w końcu zapanował spokój.
Sąsiedzi o śmierci Tadeusza D. „Szczęście jak po wyzwoleniu”
Głos na temat informacji o odnalezieniu zwłok zabójcy zabrali jego sąsiedzi, bliscy i mieszkańcy starej wsi. Podkreślili, że informacje o jego śmierci zostały przyjęte z ulgą. Mężczyzna bowiem w przeszłości miał zachowywać się agresywnie wobec lokalnej społeczności
– Cieszymy się, że morderca już nam nie zagraża. To był okropny strach, bo nikt nie wiedział, czy przypadkiem kulki nie wyceluje w nasze głowy – mówił w rozmowie z „Faktem” Jan Matras, najbliższy sąsiad mordercy ze Starej Wsi.
– Dzisiaj jest radość. Żyć będziemy spokojnie. To takie szczęście, prawie jak po wyzwoleniu – dodał.
Mężczyzna dodał, że D. w przeszłości zachowywał się agresywnie wobec niego i jego rodziny. 57-latek miał nawet celować do ludzi z broni.
– Trzy tygodnie temu napadł na mnie. Życie uprzykrzał nie tylko rodzinie, ale też wszystkim sąsiadom. W ostatni piątek D. miał mnie na celowniku, ale może się zreflektował, jak mojego wnuka zobaczył – powiedział pan Jan.
Dodał też, że do domów wróciła najbliższa rodzina Tadeusza D.
– Teściowie będą mieć spokój od tego człowieka i jego żona też, bo to był bezwzględny morderca (…) potrzeba jednak czasu, żeby uporali się z traumą – podkreślił mieszkaniec Starej Wsi.
Dramatyczna relacja brata ofiary. „Wybił okno i strzelił do niej”
Na temat zakończenia obławy za poszukiwanym Tadeuszem D. głos zabrał brat zastrzelonego 31-latka.
Mężczyzna zdecydował się też opowiedzieć o tragicznych szczegółach zbrodni popełnionej przez 57-latka.
– Broń miał schowaną w spodnie, szedł tak jakby miał sztywną nogę – powiedział.
Dodał, że jego brat po zobaczeniu teścia „zszedł z budowy i pobiegł po telefon”. Wtedy 57-latek wyciągnął broń i strzelił do zięcia, a następnie poszedł do domu swojej córki.
– Wybił okno ale chyba zobaczył, że Justyna uciekła i poszedł do drugich drzwi z tyłu domu. Tam wybił kolbą szybę w drugim oknie i strzelił do niej, trafił Justynę w ramę – relacjonował brat zastrzelonego mężczyzny.
– Wreszcie odetchnęliśmy z ulgą, baliśmy się. Teraz możemy w spokoju pochować Justynę i Zbyszka – podsumował pan Dariusz.