-
Pierwszy w historii bursztyn znaleziony na Antarktydzie dostarcza przełomowych informacji o dawnym ekosystemie kontynentu.
-
Analizy chemiczne i mikroskopowe bursztynu wykazały, że w epoce kredy na Antarktydzie istniały wilgotne lasy strefy umiarkowanej.
-
To odkrycie potwierdza, że Antarktyda była niegdyś porośnięta drzewami i znacznie różniła się od obecnego, surowego krajobrazu.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Już samo odnalezienie bursztynu w tym miejscu było interesujące, bowiem wskazuje na obecność na dawnej Antarktydzie drzew. Żywica nie wzięła się znikąd. Musiały tam rosnąć drzewa, które ją wytwarzały.
To już była pierwsza wskazówka, że Antarktyda była porośnięta roślinnością i nie przypominała obecnej – co z grubsza wiemy, gdyż ruchy kontynentalne przesunęły ten kontynent ku biegunowi południowemu dopiero 38 mln lat temu. Wcześniej ląd był częścią wielkiej Gondwany i znajdował się dalej na północy.
Antarktyda odpadła od dawnej Gondwany
Ok. 300 mln lat temu Gondwana zniknęła, połączona z jeszcze większym kontynentem Pangeą, ale w mezozoiku znów stanowiła odrębny kontynent, obejmujący dzisiejsze tereny nie tylko Antarktydy, ale i Australii, Ameryki Południowej, Afryki wraz z Madagaskarem czy Indii, a nawet Florydy.
Mezozoiczna Gondwana stopniowo się rozpadała. Odpadały kolejne jej kawałki – w epoce kredy były to chociażby Indie i Afryka. W kenozoiku pozostałe fragmenty podzieliły się do końca.
Bursztyn znaleziony na Antarktydzie pochodzi z epoki kredy, w której kontynent był jeszcze połączony z Australią czy Ameryką Południową i zamieszkały przez dinozaury i inne zwierzęta mezozoiczne.
Dr Johann Klages z Uniwersytetu w Bremie zaznacza, że dotąd najbardziej wysunięte na południe znaleziska bursztynu pochodziły z południowej Australii (tzw. bursztyn z Otway) oraz wyspy Chatham w Nowej Zelandii.
Teraz, po wielu miesiącach, naukowcy zbadali zawartość grudki dawnej żywicy i odkrycie jest sensacyjne. W środku znaleziska z zatoki Pine Island na wybrzeżu Morza Amundsena w zachodniej Antarktydzie są wskazówki co do dawnego wyglądu Antarktydy.
Fragmenty bursztynu wykazują oznaki patologicznego przepływu żywicy wywołanego przez urazy drzew, które mobilizują żywicę do uszczelniania uszkodzeń kory. Tworzy to barierę chemiczną i fizyczną chroniącą przed atakami owadów i zakażeniami patogenami po urazie drzewa. Powodem może być np. pożar.
Na Antarktydzie rosły wilgotne lasy
Jak czytamy, palinomorfy bursztynu z Pine Island wskazują na istnienie w pobliżu bieguna południowego środowiska bagiennego lasu deszczowego strefy umiarkowanej z okresu środkowej kredy, w którym dominowały drzewa iglaste.
„Takie warunki środowiskowe idealnie nadają się do konserwacji i fosylizacji drewna i związanych z nim żywic roślinnych, ponieważ wymagają obecności drzew produkujących żywicę o składzie chemicznym odpowiednim do fosylizacji, a także warunków do konserwowanie takich drzew, czyli pozbawionych tlenu” – zaznaczają naukowcy.

Inaczej mówiąc, w środkowej kredzie między 92 a 83 mln lat na terenie Antarktydy rosnąć musiały bujne lasy i były to tzw. wilgotne lasy strefy umiarkowanej. Nie należy ich mylić z wilgotnymi lasami tropikalnymi, to zupełnie co innego.
Takie wilgotne lasy strefy umiarkowanej rosną na świecie także dzisiaj w kilku miejscach świata. To chociażby zachodnie tereny Ameryki Północnej, południowe Chile, Nowa Zelandia i Tasmania, tereny chińskich prowincji Syczuan i Junnan, Japonia, czarnomorskie wybrzeża Turcji (tzw. lasu euksyńskie) czy Kraj Basków w Hiszpanii. To lasy wiecznie zielone, a ponieważ dominują w nich drzewa o liściach przypominających liście wawrzynu, bywają określane jako lasy wawrzynolistne.
Całoroczny okres wegetacyjny tych lasów i duża wilgotność upodabnia je do deszczowych lasów strefy równikowej, która jednak jest cieplejsza i wilgotniejsza. Zresztą na terenach Azji te dwie formacje roślinne rosną obok siebie.