W czwartek 24 lipca doszło do wymiany ognia na granicy Tajlandii i Kambodży. Obie strony oskarżają się wzajemnie o rozpoczęcie walki. Strona tajska poinformowała, że kambodżańska armia zaatakowała obszary cywilne po jej stronie granicy, w tym szpital. Armia Tajlandii wysłała na granicę z Kambodżą myśliwce F-16. W sumie ewakuowano ponad 40 tysięcy osób. W odpowiedzi Kambodża wystrzeliła rakiety BM-21 Grad na tajskie miasta przygraniczne. W wyniku starć między obydwoma państwami zginęło co najmniej 12 osób, a kilkanaście zostało rannych. Tajlandia ogłosiła, że Kambodża poniesie odpowiedzialność za swoje działania. Jednocześnie zaapelowano do władz w Phnom Penh o wstrzymanie ognia. Jak stwierdził pe³niący obowiązki premiera Tajlandii Phumtham Wechayachai, wojna nie została wypowiedziana, a konflikt graniczny nie przenosi się na większy obszar.

Ekspert: Konflikt między Kambodżą a Tajlandią sięga początku XX wieku

O te napięcia w części Azji Południowo-Wschodniej zapytaliśmy Damiana Wnukowskiego, analityka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Między Tajlandią a Kambodżą toczy się spór graniczny, który sięga początku XX wieku, czyli jeszcze czasów kolonialnych. W 1962 roku Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że roszczenia Tajlandii wobec terenów, które przypadły Kambodży, w tym kilku istotnych świątyń, są bezzasadne. Tajlandia nigdy w pełni nie pogodziła się z tym wyrokiem, co do dziś stanowi źródło napięć między obydwoma krajami. Duże starcia miały miejsce w 2011 roku, wówczas zginęło około 20 osób. Zawarto porozumienie o deeskalacji i wycofaniu wojsk. W 2013 roku MTS potwierdził swój wyrok sprzed ponad 50 lat. Zatem z perspektywy prawa międzynarodowego Kambodża ma większe atuty. Sporna granica jest jednak nadal powodem starć – ostatnie miały miejsce w maju bieżącego roku, gdy zginął kambodżański żołnierz – wyjaśnia ekspert w rozmowie z Gazeta.pl.

Zobacz wideo Tajwan inwestuje w USA, a USA porzucają go militarnie

Pełnoskalowa wojna nie jest w interesie obu państw

Zapytaliśmy eksperta także o to, czy może dojść do eskalacji konfliktu. – Moim zdaniem obecne starcia nie przekształcą się w pełnoskalową wojnę. Możemy to wywnioskować na podstawie historii tego konfliktu, ale również rozszerzenie działań zbrojnych nie jest w interesie obu państw. Natomiast jest możliwe, że między innymi z powodu sytuacji wewnętrznej w obu państwach te starcia mogą jeszcze trochę potrwać – odpowiada Wnukowski.

Jak dodaje, obecnie zarówno w Kambodży, jak i w Tajlandii rozbudzone są dość mocno nastroje nacjonalistyczne. – Ponadto, w Kambodży od dwóch lat rządzi syn poprzedniego autorytarnego przywódcy, Hun Sena, który sprawował tam władzę przez prawie 40 lat. Obecny premier, Hun Manet może chcieć zbudować na konflikcie z sąsiednim państwem swój autorytet i poparcie w społeczeństwie. Z kolei Tajlandia mierzy się z kryzysem rządowym – premierka tego kraju została na początku lipca zawieszona w obowiązkach przez Sąd Konstytucyjny, po wypłynięciu jej rozmowy telefonicznej z Hun Senem, obecnie stojącym na czele Senatu Kambodży, w której miała między innymi wskazać na rozdźwięk pomiędzy tajskim rządem a armią – mówi nasz rozmówca. Jak dodaje, to może skłonić władze Tajlandii do pokazania twardej postawy wobec Kambodży.

Czytaj także: „Wrze w turystycznym raju. Wysłano myśliwce F-16. Pilny komunikat polskiego MSZ”.

Źródło:Gazeta.pl

Udział
Exit mobile version