W obecności szefów rządów Kambodży i Tajlandii – Hun Maneta i Phumhtana Wechayachai premier Malezji Aanwar Ibrahim ogłosił zawarcie porozumienia o zawieszeniu broni. Zacznie ono obowiązywać od północy czasu lokalnego.
We wtorek o 7 rano spotkać się mają przedstawiciele armii obu zwaśnionych stron. Porozumienie zakończyć ma trwający od pięciu dni najpoważniejszy od dekad konflikt dwóch sąsiadów. Kambodża i Tajlandia to jedne z głównych kierunków wakacyjnych podróży turystów, także z Polski.
Tajlandia i Kambodża zawarły porozumienie. Podziękowania dla Trumpa
Wszyscy trzej szefowie rządów podziękowali za zaangażowanie w proces negocjacyjny prezydentowi Stanów Zjednoczonych Donaldowi Trumpowi. W rozmowach w Putrajayi uczestniczyli też ambasadorowie USA i Chin.
Pekin chciał wziąć bardziej aktywny udział w negocjacjach, ale na miejsce rozmów wybrano przewodniczącą Stowarzyszeniu Państw Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) Malezję. Donald Trump wykorzystał swoją najmocniejszą jak dotychczas kartę przetargową. Obydwu stolicom zagroził wysokimi cłami, jeśli nie dojdą do porozumienia.
Dr Mateusz Chatys z Ośrodka Studiów Azjatyckich w rozmowie z Interią podkreśla, że porozumienie stanowi impuls stabilizacyjny zarówno dla lokalnych społeczności, jak i regionalnej architektury bezpieczeństwa.
– Szczególnie znaczące jest to wydarzenie z perspektywy ASEAN, którego rola jako centralnego podmiotu regionalnego znajduje się obecnie pod presją. Krytyka ASEAN dotyczy zwłaszcza impasu w negocjacjach nad Kodeksem Postępowania na Morzu Południowochińskim oraz jego ograniczonej skuteczności wobec kryzysu wewnętrznego w Mjanmie – mówi ekspert i przypomina, że dalsza eskalacja oznaczałaby pierwsze zbrojne starcie między członkami organizacji od 1967 r.
Znikające mównice i brak wiary w szczerość intencji
Niepokój co do wyniku rozmów zasiało zamieszanie na podium, na pół godziny przed rozpoczęciem konferencji prasowej. Znajdowały się na niej flagi Malezji, Tajlandii Kambodży i AEANU. Przed nimi – trzy mównice, których do konferencji dotrwała jednak tylko jedna. To na niej premier Malezji ogłosił zawarcie porozumienia, a szefowie rządów Kambodży i Tajlandii potwierdzili to w krótkich oświadczeniach.
Nadzieje na zawarcie porozumienia przed wylotem do Kuala Lumpur dawał premier Kambodży Hun Manet. Deklarował on gotowość Kambodży do natychmiastowego zawieszenia broni. Premier Tajlandii Phumhtam Wechayachai kilka godzin wcześniej twierdził jednak, że nie wierzy w szczerość deklaracji kambodżańskich władz.
O ile premier Kambodży zwracał jednak uwagę na to, że porozumienie zakończy dramat 300 tys. osób wysiedlonych po obu stronach granicy, o tyle premier Tajlandii zwracał uwagę na konieczność obrony integralności terytorialnej swego kraju.
Pomimo braku ambasadorów na placówkach w Tajlandii i Kambodży obydwa państwa mają wznowić komunikację na szczeblu ministerialnym, szefów rządów i przedstawicieli armii.
Niepokój po strzelaninie w Bangkoku
Kiedy premierzy Kambodży i Tajlandii siadali do stołu negocjacji w rezydencji premiera Malezji, w stolicy Bangkoku przy jednej z największych atrakcji turystycznych doszło do strzelaniny. Uzbrojony mężczyzna na jednym z targów oddal strzały w kierunku ochrony, po czym popełnił samobójstwo. Wciąż nie wiadomo, czy ma to jakikolwiek związek z sytuacją na granicy. Dodało to jednak do rosnącego zaniepokojenia turystów sytuacją w Tajlandii.
Po informacjach o strzelaninie na targu w Bangkoku padły serwery największego anglojęzycznego tajlandzkiego dziennika „The Bangkok Post”. Na strony internetowe gazety w poszukiwaniu najświeższych informacji starało się wejść tysiące osób – także turystów. Rynek świeżych owoców i tajskich przysmaków Or Tor Kor położony jest tuż przy jednym z najchętniej odwiedzanych rynków stolicy Tajlandii Chatuchak. Codziennie gości około 200 tys. osób.
Mieszkańcy Bangkoku i turyści mogli jednak w stolicy Tajlandii usłyszeć dziś huk armat. To nieliczne z punktów programu uroczystości 73. urodzin króla Tajlandii, które nie zostały odwołane z powodu napiętej sytuacji na granicy.
Rząd Tajlandii ostrzega przed hejtem
Starcia na granicy tajsko-kambodżańskiej doprowadziły do wzrostu nacjonalistycznych nastrojów w obu krajach. W Tajlandii doszło do aktów przemocy wobec obywateli Kambodży. Rząd zapowiada, że takie przypadki będą bezwzględnie karane. Tajowie długo nie zapomną drastycznych obrazów ostrzelanego w miniony czwartek sklepu popularnej w Azji sieci 7/11 oraz stacji benzynowej. Śmierć poniosło tam kilkanaście osób, w tym dzieci.
Tajlandzkie władze w stanowczy sposób ostrzegły młodzież i influencerów mediów społecznościowych, aby nie podżegali do przemocy wobec obywateli Kambodży w Tajlandii ani nie angażowali się w nią. – Starcia na granicy nie mogą być wykorzystywane do usprawiedliwiania aktów ksenofobii lub nienawiści – powiedział zastępca rzecznika rządu Anukul Pruksanusak. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których tajscy nastolatkowie ścigają lub atakują kambodżańskich pracowników w Tajlandii. Przedstawiciel tajlandzkich władz zaapelował do społeczeństwa o „zachowanie spokoju, rozsądek i niepozwalanie, aby emocje wzięły górę”.
Czy tak się stanie? Szczerość intencji obu stron pokażą najbliższe godziny. Stawką w grze jest nie tylko spokój na granicy ale realny spadek dochodów z turystyki, która dla obu zwaśnionych stron sporu stanowi trzon gospodarki.
– Pomimo formalnego ogłoszenia zawieszenia broni, trudno na obecnym etapie jednoznacznie przesądzić, czy porozumienie zostanie trwale utrzymane. Doświadczenia z Mjanmy pokazują, że nawet oficjalne deklaracje zawieszenia ognia nie gwarantują ich przestrzegania – podsumowuje dr Chatys.