– Liczę, że uda się zakończyć hodowlę zwierząt na futro tak szybko, jak to możliwe, z poszanowaniem osób, które dziś taką działalność prowadzą – tak posłanka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata Tracz zaczęła prezentację swojego projektu ustawy w tej sprawie. Projektu, pod którym – jak podkreśliła – podpisała się duża grupa posłów i posłanek z różnych partii.

Zobacz wideo Małgorzata Tracz o ustawie ws. zakazu hodowli zwierząt na futra

Jak wielokrotnie podkreślano na wtorkowym posiedzeniu sejmowej komisji, to już siódma próba wprowadzenia w Polsce tego zakazu. 

Poza projektem posłanki KO swoją ustawę przygotował też poseł Jarosław Sachajko z Konfederacji. Ta zakłada jednak długi, 15-letni „okres przejściowy”, które niektóre organizacje społeczne oraz mieszkańcy wsi – sąsiedzi ferm futrzarskich – krytykują jako „iluzoryczny zakaz”. Wśród posłów opozycji pojawiły się apele o znalezienie kompromisowego rozwiązania, ale też wyraźne głosy poparcia dla zakazu. 

Koniec hodowli futrzarskich w Polsce?

Posłanka Tracz przekonywała, że przygotowany przez nią projekt to „umowa społeczna między hodowcami, parlamentarzystami i społeczeństwem”.

Zakłada on cztery główne elementy:

  • Zakaz tworzenia nowych ferm od momentu wejścia w życie ustawy;
  • 5-letni okres przejściowy, który daje hodowcom czas na przebranżowienie;
  • Odszkodowania dla hodowców na zasadzie degresywnej – im szybciej zamkną hodowle, tym większe odszkodowanie;
  • odprawy dla pracowników ferm. 

Posłanka składała podobny projekt już w 2022 roku, za rządów PiS, ale nie doczekał się on procedowania. Wcześniej zakaz hodowli zwierząt na futra znalazł się w tak zwanej „Piątce dla zwierząt”, która była pomysłem samego PiS-u, jednak nie udało się jej uchwalić m.in. po sprzeciwie hodowców futer. 

Obecny projekt Tracz złożyła w czerwcu 2024 roku, ale dopiero teraz doczekał się procedowania przez komisję. – Miłość do zwierząt i ludzi nie ma barw politycznych. Zakaz to nie tylko koniec cierpienia 3 mln zwierząt zabijanych w Polsce na futra każdego roku, ale też cierpienia sąsiadów ferm – mówiła posłanka. 

„Humanitarne uśmiercanie”

Projekt Konfederacji – której niektórzy politycy są powiązani z branżą futrzarską – zakłada brak odszkodowań dla hodowców, ale aż 15-letni „okres przejściowy”. Zdaniem posła Sachajki to „racjonalne rozwiązanie”, aby „hodowcy mogli zamknąć produkcję bezkosztowo dla budżetu i pospłacali inwestycje”.  

Jednocześnie Sachajko twierdził, że „uśmiercanie norek jest jednym z bardziej humanitarnych sposobów uśmiercania zwierząt, jaki można sobie wyobrazić”. Na jego twierdzenia, że norki „bezboleśnie zasypiają”, odpowiedzieli później przedstawiciele organizacji walczących o prawa zwierząt. 

– Norki są zabijane w komorach gazowych, a lisy – przez rażenie prądem. Nie ma to nic wspólnego z humanitarnym usypianiem – odpowiedziała na to Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. śledztw i interwencji w stowarzyszeniu Otwarte Klatki. Czasem norki nie umierają w komorach, do których wtłaczany jest tlenek lub dwutlenek węgla. A w jednym ze śledztw Otwarte Klatki ujawniły, jak na jednej z ferm norki były dobijane poprzez uderzenie o ziemię, a w procederze brały udział niepełnoletnie dzieci właścicieli. 

Poseł Sachajko twierdził też – podobnie jak przedstawiciele branży futrzarskiej – że zakaz hodowli zwierząt na futra to „wstęp do likwidacji pozostałych branż produkcji zwierzęcej”. Przedstawiciele organizacji prozwierzęcych i ekologicznych odpowiadali, że to porównanie jest nietrafione z wielu powodów. Po pierwsze – norki i lisy to dzikie, drapieżne zwierzęta, przez co ich hodowla drastycznie różni się od bydła albo kur. Niedawna opinia europejskiego urzędu potwierdziła, że zwierzętom futerkowym nie da się zapewnić dobrostanu w warunkach hodowli. Po drugie – jak wskazywała posłanka PO Alicja Łepkowska-Gołaś – jedzenie jest pierwszą potrzebą, a futro to „dobro luksusowe, fanaberia”. Wielokrotnie padły też słowa o tym, że hodowla norek i listów „nie jest rolnictwem”, a przeciwko fermom wypowiedziało się też wielu obecnych w Sejmie mieszkańców wsi.

Kolejnym argumentem branży oraz Konfederacji jest to, że po zakazie hodowli ta przeniesie się do innych krajów, w tym poza Europę, gdzie sytuacja zwierząt może być jeszcze gorsza. Kilka miesięcy temu pytaliśmy o to w wywiadzie Mike’a Mosera, byłego dyrektora Brytyjskiego Stowarzyszenia Handlu Futrami, który odszedł z branży i teraz opowiada o realiach hodowli zwierząt na futra. 

– Słyszałem ten argument dziesiątki razy. Co o tym myślę? Po pierwsze – fermy futrzarskie, które widziałem w Polsce i Europie, nie różniły się znacząco od tych w innych częściach świata, w tym w Azji. To też absurdalny argument: że nie możemy przestać znęcać się nad zwierzętami, bo ktoś gdzieś jest jeszcze bardziej okrutny – mówił Moser. – Starania na rzecz zakończenia hodowli zwierząt na futro są faktem i dzieją się w tych krajach, a my te działania wspieramy i wspierać będziemy – wskazywała zaś w Sejmie przedstawicielka Otwartych Klatek.

Jakie szanse na zakaz?

– W XXI wieku dojrzeliśmy do tego, by jako społeczeństwo zakazać jednej z najbardziej okrutnych praktyk i zakończyć ten haniebny okres naszej historii – mówiła w Sejmie Bogna Wiltowska z Otwartych Klatek. Jakie są szanse na to, że siódma próba zakazu hodowli zakończy się sukcesem?

Biorąc pod uwagę liczbę podpisów pod projektem, ustawa może mieć poparcie większości posłów koalicji rządzącej (chociaż znakiem zapytania pozostaje PSL). Mogą ją za to poprzeć niektórzy parlamentarzyści opozycji. Mocny głos poparcia dla zakazu przedstawiła w Sejmie Joanna Lichocka, PiS:

 – Od lat byłam zwolenniczką zakazu hodowli norek, która urąga warunkom chowu zwierząt. To nie jest polski przemysł rolny, tylko biznes, który przyszedł z zewnątrz. Przemysłowa hodowla norek nie leży w tradycji polskiego rolnictwa i proszę, żebyśmy nie nadużywali polskiego rolnictwa, mówiąc o tym. Polscy rolnicy inaczej traktują zwierzęta, niż ci biznesmeni traktują norki – mówiła w Sejmie. Wykazywała też na uciążliwość dla sąsiadów ferm. Na komisji były obecne takie osoby, które mieszkają obok ferm:

– Nas, mieszkańców, nikt nie szanował. Zrobili nam piekło. Zrobili zwierzętom piekło na co dzień. Śmiali się z nas: tylko od czerwca do listopada będzie odór. Potem nie będzie. No niech sobie żyją od czerwca do listopada w tych warunkach – w tych muchach, w tym wszystkim, w tym odorze codziennym – opowiadała Romana Bomba ze wsi Cieszyn-Dobrzec.

W Sejmie o zakaz apelowała m.in. Adrianna Panas z grupy Chrześcijanie dla zwierząt. – Jako chrześcijanie nie rozumiemy, jak w Polsce XXI wieku może funkcjonować tak anachroniczna i nieetyczna działalność – mówiła. – Katechizm kościoła katolickiego wprost mówi, że sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie – dodała.

Poparcie różnych środowisk i partii – także konserwatywnych – może być kluczowe dla przyjęcia zakazu. Chodzi nie tylko o losy ustawy w Sejmie, ale także to, czy podpisze ją prezydent Karol Nawrocki. A bez jego podpisu ustawa nie wejdzie w życie. 

Jedną z ważnych kwestii może być to, że od 2027 roku norka będzie w Unii Europejskiej uznawana za gatunek inwazyjny. To oznacza, że od tego czasu hodowcy albo będą musieli zamknąć swoje hodowle, albo ustalone zostaną specjalne warunki funkcjonowania ferm, na co musiałaby się zgodzić Komisja Europejska. Nie jest to niemożliwe, ale oznaczałoby utrudnienia i być może dodatkowe koszty dostosowania ferm. Zatem zamknięcie hodowli z odszkodowaniami może okazać się dla hodowców korzystniejsze.

– Szanse na przyjęcie zakazu są duże. Widzimy jasno wysokie poparcie dla projektu – oceniła w rozmowie z Gazeta.pl autorka projektu, posłanka Małgorzata Tracz.

Co dalej z ustawą?

Do piątku można zgłaszać poprawki do ustawy, które będą rozpatrzone na posiedzeniu w przyszłym tygodniu. Wybrany zostanie też wiodący projekt z dwóch zgłoszonych. Po tym – prawdopodobnie pod koniec przyszłego tygodnia – komisja zagłosuje ws. przyjęcia projektu. – Liczę na to, że w piątek 17 października będziemy głosować i zakażemy hodowli zwierząt na futra – mówiła Tracz.

Po tym głosowaniu odbędzie się drugie czytanie, a następnie projekt ustawy trafi on do ostatecznego głosowania przez Sejm. 

Kolejnymi krokami będzie głosowanie w Senacie, a jeśli ustawa zostanie przyjęta, trafi na biurko prezydenta Karola Nawrockiego. 

Udział
Exit mobile version