To największa od lat zmiana dot. gatunków łownych. Od przyszłego roku nie będzie można polować na pięć gatunków ptaków, w tym niektóre dzikie kaczki. Myśliwi dalej będą mogli strzelać m.in. do gęsi i bażantów. 

Zobacz wideo Wisła bije rekord niskiego stanu wody. Eksperci ostrzegają przed suszą we wrześniu

Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które odpowiada za kształt listy gatunków łownych – czyli tych, na które wolno polować – pracowało nad zmianą od ubiegłego roku. Ostatecznie łyska, głowienka, czernica, jarząbek i słonka nie zostaną skreślone z listy, ale wprowadzone będzie moratorium. 

– Mamy porozumienie w sprawie objęcia pięciu gatunków ptaków 10-letnim moratorium na polowania. To efekt kompromisu, wypracowanego m.in. z Ministerstwem Rolnictwa oraz Polskim Związkiem Łowieckim. Zacznie ono obowiązywać od przyszłego roku, a więc kolejnego sezonu łowieckiego – powiedział w rozmowie z Gazeta.pl wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała. 

Ministerstwo Rolnictwa wcześniej zgłaszało uwagi do propozycji ograniczenia polowań siedem gatunków ptaków. Ale już najnowszym piśmie ministra Stefana Krajewskiego do MKiŚ, z którym zapoznała się Gazeta.pl, moratorium na pięć gatunków określono jako „logiczny kompromis” między sprawami rolnictwa a ochroną przyrody, do którego Krajewski „nie zgłasza uwag”. Minister Rolnictwa przyznał, że te gatunki nie mają negatywnego wpływu na rolnictwo lub jest on znikomy. 

– W toku dyskusji ustaliliśmy, że przez okres obowiązywania moratorium prowadzone będą badania naukowe tych gatunków, monitorowana będzie ich populacja. Po 10 latach będziemy mieli naukowe podstawy do dalszych decyzji – zobaczymy, w których gatunkach jest tendencja spadkowa, w których nie, czy listę trzeba rozszerzyć albo zmniejszyć – stwierdził. Dorożała pokreślił, że dziś naukowcy obserwują negatywny trend populacji pięciu gatunków objętych moratorium – co jest jednym z powodów wstrzymania polowań.

Słonka na rosół?

Myśliwi dalej będą mogli polować na dwie inne dzikie kaczki – krzyżówkę i cyraneczkę  – a także gołębie grzywacze, bażanty i kuropatwy oraz trzy gatunki gęsi.

Cieszy nas, że ministerstwo dostrzega problem spadku dramatycznego liczebności populacji ptaków, na które wciąż można było polować i obejmuje je ochroną. Nie jest to jednak taki zakres ochrony, o jaki koalicja Niech Żyją!, zrzeszająca największe organizacje pozarządowe w Polsce, walczy od 13 lat – mówi Izabela Kadłucka, biolożka, zoopsycholożka i prezeska Fundacji Niech Żyją! 

Chociaż populacja niektórych z nich – jak kaczki krzyżówki – nie jest zagrożona, to polowania na nią i tak szkodzą innym ptakom. – Biorąc pod uwagę pomyłki myśliwych wiemy, że wciąż będą ginąć gatunki objęte ochroną  – powiedziała Kadłucka i dodała, że „nie ma żadnego uzasadnienia, żeby polować na ptaki”. Polowania zaburzają ochronę gatunków chronionych, inne zwierzęta są płoszone i opuszczają swoje siedliska – wskazała.

Na to zwraca uwagę także przyrodnik i fotograf Piotr Chara, członek ministerialnego zespołu ds. reformy łowiectwa. Za przykład podaje wykonane przez siebie zdjęcie – na którym są pozostawione na liście gatunków łownych cyraneczka i krzyżówka wraz z pięcioma innymi gatunkami objętymi ochroną. Odróżnienie jednych od drugich w locie jest praktycznie niemożliwe – podkreśla. 

Pozostawione na liście łownych cyraneczka i krzyżówka wraz z pięcioma gatunkami chronionymiFot. Piotr Chara

Jego zdaniem fatalną konsekwencją polowań, nawet na mniejszą liczbę gatunków, jest ingerencja człowieka w mokradła. Obecność ludzi i psów, huk wystrzałów, odpady po polowaniach (jak amunicja) negatywnie wpływają na te wrażliwe ekosystemy. 

– Uzasadnienie myśliwych w sprawie polowań na ptaki odnosi się tylko i wyłączenie do tradycji, a nie do merytorycznych, naukowych argumentów. A jest to okrutna tradycja, bo bardzo wiele ptaków po takich polowaniach pozostaje przez długi czas w cierpieniu raniona śrutem. Zdarza się, że myśliwi nie zadają sobie trudu, żeby podnieść nieżywe ptaki z wody – uważą Izabela Kadłucka.

Myśliwi długo sprzeciwiali się ograniczeniu polowań na ptaki. Prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Marcin Możdżonek (od niedawna działacz Konfederacji) mówił w ubiegłym roku rozmowie z PAP, że „rocznie odstrzeliwanych jest ok. 200 tys. ptaków” i „nie ma to wpływu na ich populację. Z kolei w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że słonki „są bardzo smaczne” i „poleca je na rosół lub pieczone”. Słonka to ptak o wielkości zbliżonej do gołębia.

Słonka
Słonkafot. Mike Pennington/CC BY-SA 2.0

Kompromis ws. (nie) zabijania ptaków

W ubiegłym roku Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało, by z listy gatunków łownych wykreślić pięć gatunków, w tym dzikie kaczki i kilka innych. Później do tej listy dołączono jeszcze dwa. Były to jarząbek, krzyżówka, cyraneczka, głowienka, czernica, słonka i łyska. 

Negocjacje w sprawie polowań na ptaki od początku były burzliwe. Resort klimatu powołał specjalny zespół ds. reformy łowiectwa z udziałem przyrodników, ekologów oraz myśliwych. Jednak Polski Związek Łowiecki niemal na samym początku wstał od stołu i zerwał negocjacje. Myśliwi przekonywali, że zakończenie strzelania do wybranych gatunków ptaków „nie będzie miało wpływu” na spadek ich populacji. Mówili, że im samym zależy na „stabilnej populacji”, żeby mogli ją „użytkować łowiecko”.

Później opór wobec zmiany rozporządzenia ws. gatunków łownych przyszedł z wewnątrz rządu, a konkretnie z resortów rolnictwa, a także…  rozwoju, obrony i infrastruktury. Te ministerstwa łączy to, że kierują nimi politycy PSL, a partia sprzyja myśliwym. Ministerstwo Rolnictwa w zgłoszonych uwagach wyraziło obawy, że ograniczenie polowań na ptaki „wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo żywnościowe kraju”, bo te mogą roznosić ptasią grypę. Resort infrastruktury uznał, że koniec z zabijaniem kaczek utrudni realizację zadań przeciwpowodziowych, minister rozwoju obawiał się o lotniska, zaś Ministerstwo Obrony – że konieczność uzyskania zezwoleń na ingerencję w gniazda zahamuje inwestycje o charakterze obronnym.

Przyrodnicy nie mieli wątpliwości, że chodzi o wstawianie się za myśliwymi, a nie rzeczywiste obawy, bo praktyka kolejnych rządów pokazuje, iż ochrona przyrody i tak ustępuje innym zadaniom – czy kiedy stawiany jest mur przez środek najcenniejszej polskiej puszczy, czy gdy w trakcie powodzi pojawia się pomysł strzelania do bobrów. 

Tymczasem Ministerstwo Klimatu wyszło z nową propozycją – nie skreślenia ptaków z listy gatunków łownych, a moratorium na polowania. I w tej sprawie udało się wypracować porozumienie w rządzie. Efekt w praktyce będzie taki sam – tak długo, jak moratorium będzie obowiązywać, na objęte nim pięć gatunków nie będzie można polować. Co dalej – to ma zależeć od wyników badań i monitoringu populacji, które zapowiedział Dorożała. 

Takie rozwiązanie nie jest w Polsce rzeczą bez precedensu. Na liście gatunków łownych cały czas znajduje się łoś, jednak od 2001 roku obowiązuje bezterminowe moratorium na ich odstrzał. Pozwala to na stopniową odbudowę populacji, która wcześniej drastycznie spadała m.in. ze względu na polowania. 

„Nie ma uzasadnienia” dla polowań

Lista gatunków łownych obejmuje obecnie 13 ptaków. Koalicja organizacji pozarządowych Niech Żyją! od dawna domaga się zakończenia polowań na wszystkie z nich. Argumentuje, że ma to zarówno poparcie społeczne (w jednym z sondaży za zakazem polowania na wszystkie gatunki ptaków opowiedziało się 62 proc. badanych), jak i uzasadnienie przyrodnicze i naukowe. Przekonują, że polowania na nie nie mają uzasadnienia ekonomicznego czy środowiskowego (jak potrzeba kontroli populacji), a ponadto są szkodliwe przyrodniczo – powodują zanieczyszczenie ołowiem, przy okazji polowań płoszone i zabijane są ptaki objęte ochroną.

Z kolei Państwowa Rada Ochrony Przyrody przyznała, że nie ma „istotnych przeciwwskazań” prawnych dla całkowitego zakazu polowań na ptaki, to są „środowiska, którym zależy na utrzymaniu możliwości polowania na wybrane gatunki”.

„Także takie rozwiązanie daje się – pod pewnymi warunkami – pogodzić z ideą ochrony przyrody i co do zasady jest zgodne z wymogami prawa środowiskowego UE” – stwierdzili eksperci. W osobnej opinii napisali, że „nie ma przyrodniczego ani ekonomicznego uzasadnienia do utrzymania polowań” na głowienkę, czernicę, cyraneczkę, łyskę, jarząbka oraz słonkę. Osobno potraktowano krzyżówkę, która jest najbardziej rozpowszechnionym gatunkiem i stan jej populacji nie stanowi przesłanki do zaprzestania polowań. Argumentem za tym może być jednak – jak wskazali specjaliści – trudność w rozpoznaniu gatunków kaczek i to, że polowanie na jeden z nich niemal nieuchronnie prowadzi do śmierci innych.

Samo Ministerstwo Klimatu już wcześniej zwracało zaś uwagę, że pierwszy artykuł ustawy Prawo łowieckie stanowi, że celem łowiectwa jest „ochrona, zachowanie różnorodności i gospodarowanie populacjami zwierząt”. – Zachowanie tych gatunków ptaków jako gatunków łownych nie przyczynia się do ochrony środowiska przyrodniczego, z kolei ich zdjęcie z listy może przyczynić się do zwiększenia bioróżnorodności i ochrony środowiska przyrodniczego – mówił w ubiegłym roku wiceminister Dorożała. 

Udział
Exit mobile version