W ciągu pół doby Izraelczycy zdołali zabić cały szereg najważniejszych irańskich dowódców wojskowych i naukowców pracujących nad bronią jądrową. Sparaliżowali też irańskie lotnictwo i system obrony przestrzeni powietrznej, jakoby nie ponosząc przy tym żadnych strat. Dość swobodnie bombardują teraz, co zechcą, a na dodatek na ziemi operują dywersanci i komandosi atakujący newralgiczne cele. Skala ciosu zadanego Iranowi jest trudna do opisania. I to wszystko samodzielnie, bez pomocy USA.

Trzy elementy pozwalające wyważyć drzwi

Izraelczycy prowadzą swoją operację na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze przy pomocy lotnictwa. Po drugie przy pomocy dywersantów, komandosów i agentów. Obie ściśle współpracują i znacząco podnoszą swoją skuteczność. Najbardziej widoczne są działania tego pierwszego. Według oficjalnych informacji IDF (Siły Obronne Izraela), w pierwszej fali ataków wzięło udział 200 maszyn, które użyły 330 sztuk amunicji do zaatakowania około setki celów. Wszystkie maszyny miały wrócić do baz. Jeszcze przed południem do ataku ruszyła kolejna fala wymierzona w następne ważne obiekty. Można przypuszczać, że będzie ich wiele w ciągu najbliższych dni. Wszystko to na dystansie ponad 1000 kilometrów od najbliższych baz, co oznacza znaczącą odległość dla współczesnego lotnictwa, wymagającą dobrze zaplanowanego wsparcia latających cystern.

Co do skali aktywności dywersantów i komandosów, to podawać konkretne liczby nie sposób. Izraelskie służby same pochwaliły się szeregiem nagrań, na którym widać ataki na irańskie systemy przeciwlotnicze oraz wyrzutnie rakiet balistycznych. Przeprowadzono je przy pomocy małych dronów, rakiet i niesprecyzowanego uzbrojenia ukrytego w samochodach. Izraelczycy twierdzą, że w trakcie przygotowań stworzono „fabrykę” bezzałogowców na terenie Iranu – przeszmuglowano do niej części i w ten sposób przyszykowano zapas broni na krytyczny moment. Operacje mają prowadzić nie tylko dywersanci służb i zwerbowani lokalni współpracownicy, lecz także dostarczeni bezpośrednio na miejsce, najpewniej powietrzem, komandosi.

Kolejnym ewidentnym elementem tej układanki jest poważna penetracja Iranu przez izraelski wywiad. Atakowanie z powietrza mieszkań najważniejszych dowódców i naukowców oraz stanowisk dowodzenia w momencie zgromadzenia się w nich oficerów nie byłoby możliwe bez precyzyjnych danych wywiadowczych. Skuteczność izraelskich służb w infiltrowaniu Iranu była ewidentna od lat, choćby poprzez wiele zamachów na ważnych naukowców pracujących w programie atomowym. To, co widać teraz, to jeszcze wyższy poziom, bo pozwalający przeprowadzić w krótkim czasie zmasowaną operację, która zabiła znaczną część irańskiego dowództwa wojskowego.

Cios paraliżujący

Synergia tych działań doprowadziła do tego, że Izrael od ponad pół doby właściwie bezkarnie bombarduje Iran. Nie ma żadnych sygnałów świadczących o istotnej aktywności irańskiej obrony przeciwlotniczej. Do piątkowego południa jedyną odpowiedzią Iranu była około setka prostych dronów, prawdopodobnie Szached-136, wypuszczonych w kierunku Izraela. Wszystkie zostały zestrzelone w drodze. Nie ma informacji o choćby jednej rakiecie balistycznej odpalonej z Iranu, a zmasowana odpowiedź przy ich użyciu była głównym narzędziem odstraszania Teheranu.

Brak znaczącej odpowiedzi i obrony Irańczyków sprowadza się do tego, że zostali sparaliżowani przez ciosy Izraelczyków. Po pierwsze obrona przeciwlotnicza. Jej ważne elementy, jak radary dalekiego zasięgu, były już uszkadzane w ramach wcześniejszych ataków Izraela na przestrzeni minionego roku. Teraz całość systemu padła ofiarą skoordynowanego ataku z powietrza i ziemi. Irańska obrona przestrzeni powietrznej nigdy nie była silna, bo właściwie nie ma wartościowych samolotów i ma małą liczbę mających jakąkolwiek wartość rosyjskich systemów rakietowych S-300. Widać, jak dalece niewystarczające były to siły.

Dodatkowo Izraelczycy musieli poważnie sparaliżować system dowodzenia – zabili między innymi szefa sztabu sił zbrojnych i dowódcę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), czyli dwóch najważniejszych wojskowych w kraju. Razem z nimi miało zginąć wielu niższych rangą, ale ciągle kluczowych oficerów. Do tego jakoby całe dowództwo sił powietrznych IRGC, zabite w ataku na stanowisko dowodzenia, w którym zebrali się w reakcji na operację Izraela. To oni odpowiadali za siły, które miały przeprowadzić w takiej sytuacji odwet.

Jednocześnie Izraelczycy postarali się, aby przynajmniej czasowo sparaliżować irańskie narzędzia odwetu, czyli głównie rakiety balistyczne pośredniego zasięgu. IDF zamieściły serię nagrań ataków na ich mobilne wyrzutnie. Można domniemywać, że jednym z kluczowych celów były też podziemne bazy sił rakietowych IRGC, w których trzymana jest większość wyrzutni oraz rakiet. W piątkowe południe zaczęły się pojawiać nagrania dużego ataku na jedną z nich w Kermanshah.

Chwilę później z drugiej dużej bazy sił rakietowych w okolicy Tabriz

Ze względu na skalę irańskiego arsenału właściwie na pewno nie został on dokumentnie zniszczony w pierwszym izraelskim uderzeniu. Najwyraźniej w jakiś sposób został jednak czasowo sparaliżowany, może poprzez uszkodzenie wjazdów do podziemnych magazynów. Mijają godziny, a rakiety nie startują, choć Iran faktycznie jest w stanie wojny z Izraelem. Jest też możliwe, że Irańczycy czekają na zachód słońca, aby lepiej skryć swoje ruchy przed izraelskim lotnictwem i dać sobie czas na zorganizowanie dużego ataku. Izraelczycy na pewno będą starali się temu zapobiec, o czym mogą świadczyć powyższe nagrania bombardowań baz.

Kluczowy cel jest pod ziemią

Wszystko to jest jednak tylko pośrednim elementem na drodze ku głównemu celowi całej tej wojny, czyli irańskiemu programowi atomowemu. Żaden z wcześniejszych sukcesów nie będzie miał długotrwałego znaczenia, jeśli Izraelczykom nie uda się go skutecznie zlikwidować. Nie cofnąć o kilka lat, ale rzeczywiście usunąć. To trudne zadanie, bo Irańczycy od zawsze przygotowywali się na taką ewentualność, ukrywając dwa kluczowe elementy układanki pod ziemią w bunkrach. To zakłady wzbogacania uranu w Natanz około 250 kilometrów na południe od Teheranu oraz w Fordow, około 100 kilometrów w tym samym kierunku. Ten pierwszy zbudowano najpierw i jest określany jako centralny. Częściowo jest na powierzchni, ale jedna z dwóch tak zwanych kaskad wirówek wzbogacających uran ma być pod ziemią. Ten obiekt jest atakowany przez Izrael od pierwszej fali nalotów. Zdjęcia satelitarne i nagrania z ziemi potwierdzają wiele trafień, głównie w systemy energetyczne. Nie ma na razie doniesień o atakach na Fordow, co potwierdza choćby IAEA. Nie ma też doniesień o atakach na centrum badawcze w Isfahan, które ma być głównym centrum prac naukowych nad irańską bronią jądrową.

Problemem dla Izraelczyków będzie skuteczne dosięgnięcie bunkrów ukrytych miejscami nawet kilkadziesiąt metrów pod skałami. Posiadana przez nich broń teoretycznie nie jest w stanie pokonać takiej osłony. Oficjalnie może to zrobić, nie licząc broni jądrowej, tylko specyficznie zaprojektowana do tego celu bardzo ciężka penetrująca bomba lotnicza GBU-57 lotnictwa USA. Na razie Amerykanie nie biorą jednak udział w operacji i nie sugerują dołączenia się do niej. Może zachęci ich wstępny sukces Izraela. Na razie nie jest więc jasne, jak Izraelczycy chcą zniszczyć te kluczowe obiekty ukryte pod ziemią. Mogą zbombardować i zniszczyć liczne inne placówki badawcze i rozwojowe, co będzie poważnym ciosem dla Iranu, ale bez zniszczenia tysięcy wirówek operacja nie będzie kompletna. Może spróbują to zrobić w jakiś inny sposób niż lotnictwem. Operacja sił specjalnych, dywersja?

Na korzyść Izraelczyków przemawia to, że wydają się mieć panowanie nad przestrzenią powietrzną Iranu, co daje im dużą swobodę w planowaniu dalszych działań. Mogą ponawiać ataki na wybrane cele i metodycznie niszczyć to, co uznają za ważne. Mogą też nie próbować zniszczyć najgłębiej ukrytych obiektów, ale zmusić siłą irańskie przywództwo do kapitulacji i faktycznego pozbycia się ambicji jądrowych. Choć przynajmniej na razie trudno sobie to wyobrazić. Izraelska operacja może jednak trwać długo. W izraelskich mediach pojawiają się twierdzenia o planach rozłożonych na dwa tygodnie. Po takim czasie tego rodzaju działań Izraela jak te dzisiejsze potencjał militarny Iranu będzie gruntownie przetrzebiony.

Udział
Exit mobile version