– Brak podpisu pod tą ustawą byłby przeciwko ludziom i przeciwko Polsce powiatowej. Inwestycje wiatrowe przyniosą gminom i mieszkańcom bardzo potrzebne pieniądze – przekonuje Dawid Litwin, wójt gminy Potęgowo. Chodzi o ustawę wiatrakową, którą Sejm przyjął 5 sierpnia i która będzie jedną z pierwszych na biurku prezydenta Karola Nawrockiego. 

W pomorskiej gminie powstała kilka lat temu największa farma wiatrowa w Polsce, a wójt Litwin jest obecnie prezesem Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Ta i inne organizacje samorządowców, zrzeszające w sumie ok. 800 gmmin, wystosowały do Karola Nawrockiego apel o podpisanie ustawy wiatrakowej. Jednak wszystko wskazuje na to, że ustawa może być jedną z pierwszych, które nowy prezydent zawetuje.

Zobacz wideo Karol Nawrocki odebrał uchwałę o wyborze prezydenta. „Będę burzyć mury nienawiści”

Co Nawrocki zrobi ws. wiatraków?

Uchwalona przez Sejm ustawa przede wszystkim przywraca 500 metrów jako minimalną odległość budowy wiatraków od budynków mieszkalnych (obecnie to 700 metrów). Zawiera też inne ułatwienia dot. rozwoju farm wiatrowych, zachętę pieniężną dla sąsiadów turbin wiatrowych oraz przepisy wspierające rozwój biogazowni. W trakcie prac nad ustawą w Sejmie wrzucono do niej także przepisy przedłużające mrożenie cen prądu. 

Według oficjalnego tłumaczenia rządu cały projekt to „ustawa umożliwiająca obniżenie cen energii”. Bo mrożenie cen ma to zapewnić krótkoterminowo, zaś w dłuższej perspektywie to wiatraki na lądzie (obecnie jedno z najtańszych źródeł energii) mają zapewnić niższe rachunki. Wiadomo jednak, że w praktyce połączenie mrożenia cen prądu z ustawą wiatrakową to zabieg, który ma utrudnić prezydentowi zawetowanie przepisów.

A to, że Karol Nawrocki ustawę zawetuje, wydaje się prawdopodobne. Wielokrotnie o takim scenariuszu informowały media specjalistyczne. Sam Nawrocki jest nową postacią w świecie polityki, więc jego szczegółowe poglądy na wiele spraw nie są do końca znane. Ale w temacie energetyki wielokrotnie powtarzał w kampanii wyborczej, że  „powinniśmy polski węgiel fedrować i wydobywać”, a źródła odnawialne widzi jako dodatek, a nie podstawę energetyki. Mówił też, że „nie można stawiać wiatraków ludziom na gospodarstwach rolnych, gdy tego nie chcą”. Chociaż to zdanie ma manipulacyjny charakter (bo nie można nikomu postawić wiatraka na jego gospodarstwie wbrew jego woli – właściciele gruntu wydzierżawiają teren pod nie i na tym zarabiają), to sugeruje, jakie jest jego podejście do kwestii odległości wiatraków od domów. 

Apel do prezydenta

Miłosz Motyka, nowy minister energii (a do niedawna wiceminister w resorcie klimatu i środowiska, gdzie odpowiadał właśnie m.in. za ustawę wiatrakową) mówił w tym tygodniu w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”, że prezydent „będzie miał na biurku bardzo dobrą ustawę” i „jeżeli spojrzy na te zapisy pod kątem merytorycznym, a nie ideologicznym i politycznym, to ją podpisze”. 

Motyka stwierdził też, że nie planuje wychodzić z inicjatywą spotkania z Nawrockim na ten temat, ale jest gotowy „wyjaśnić wątpliwości”, jeśli ten się z nimi zwróci. 

Na dzień przed zaprzysiężeniem Nawrockiego apel do nowego prezydenta wystosowało kilka organizacji samorządowych, w tym Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej. Przekonują w nim, że po „dekadzie zastoju” odblokowanie inwestycji w wiatraki to „ogromna szansa rozwojowa i realne korzyści finansowe dla gmin”. Farma wiatrowa może być dużym zastrzykiem gotówki: podatków płynących do budżetu gminy, opłaty za dzierżawę dla właścicieli gruntu, a w myśl nowych przepisów – także specjalnej opłaty na rzecz sąsiadów wiatraków.

– Ustawa daje możliwość posadowienia nowych wiatraków w odległości 500 m od zabudowań, tylko o ile samorządy i społeczności lokalne będą chciały je w swojej okolicy – podkreślił Dawid Litwin. Jego organizacja przywołuje też badania społeczne, według których zdecydowana większość Polek i Polaków popiera rozwój energetyki wiatrowej, także w swoim sąsiedztwie. W apelu do Nawrockiego zwrócono uwagę także na kwestie bezpieczeństwa energetycznego, oraz tego, jak farmy wiatrowe sprawiają, że gminy stają się bardziej  atrakcyjnym miejscem dla nowych inwestycji.

Korzyści z wiatraków mają być także odczuwalne poza ich bezpośrednim sąsiedztwem. – Odblokowanie wiatraków na lądzie to jedyna recepta na szybkie obniżenie cen prądu dla Polaków, samorządów i rodzimych firm. Nasze analizy pokazują, że polska gospodarka może zyskać na podpisie Prezydenta pod nowelizacją ustawy wiatrakowej nawet 7 mld zł – mówi Wojciech Kukuła z fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Saga ustawy wiatrakowej

Spór w sprawie przepisów o wiatrakach trwa od lat, a tylko prace nad najnowszą ustawą sięgają samych początków koalicji rządzącej. W 2016 roku PiS zlikwidował obowiązującą wtedy zasadę, że wiatraki można stawiać nie bliżej niż 500 metrów od domów i zastąpił to minimum 10-krotnością wysokości wiatraka (zasada 10H). To oznacza ponad kilometr, a w przypadku większych turbin nawet 1,5 km lub więcej – i wykluczyły 99,7 proc. powierzchni Polski z możliwości stawiania wiatraków. 

Rozwój energetyki wiatrowej został niemal sparaliżowany, a w ostatnich latach powstawały głównie te farmy, które z formalnościami załapały się na wcześniejsze przepisy. W 2023 roku sam rząd PiS uznał, że zamrożenie rozwoju energetyki wiatrowej to błąd i postanowił wrócić do możliwości budowy wiatraków 500 m od budynków (ale zostawiając ostateczną decyzję gminom). Na ostatniej prostej sejmową poprawką zmieniono 500 m na 700 m – i takie przepisy obowiązują dziś. 

Powrót do 500 m i „uwolnienie” energetyki wiatrowej na lądzie było jednym z postulatów koalicji rządzącej (i poszczególnych partii, które ją tworzą). I tuż po rozpoczęciu kadencji nowego Sejmu spróbowano dopisać przepisy liberalizujące budowę wiatraków do ustawy o mrożeniu cen prądu. Szczegóły wrzutki (odległość miała być nie na stałym poziomie, lecz uzależniona od poziomu hałasu) wywołały skandal i rządzący wycofali się z pomysłu.

Po tym Ministerstwo Klimatu i Środowiska zabrało się za prace nad osobną ustawą dot. wiatraków. Te trwały znacznie ponad rok. W tym czasie w ustawie znalazły się przepisy ułatwiające formalności związane z budową farm wiatrowych, a także dot. biogazowni. A na koniec historia zatoczyła koło – bo tak, jak w grudniu 2023 roku wiatraki stały się „wrzutką” do ustawy o mrożeniu cen prądu, tak teraz do ustawy wiatrakowej dorzucono przedłużenie mrożenia cen. Sejm ostatecznie ustawę przyjął, a teraz wszystko w rękach Karola Nawrockiego. 

Udział
Exit mobile version