Mecz Wisły Kraków i Widzewa Łódź zapowiadał się na niezły hit, ale w praktyce tak nie było. Na pierwszego i gola czekaliśmy do 80. minuty, a na drugiego aż do 107. W dogrywce też wydarzyły się niebywałe rzeczy.

Wisła Kraków naciskała

Od początku spotkania więcej inicjatywy miała Biała Gwiazda, a RTS skrył się za podwójną gardą i raczej chciał reagować na propozycje rywali, niż dyktować rytm gry. W efekcie oglądaliśmy to, czego należało się spodziewać w takiej sytuacji – to podopieczni Alberta Rude częściej atakowali, choć konkretów nie uświadczyliśmy. Zdecydowanie brakowało ostatniego podania, po którym w ogóle doszłoby do strzału. Po 25. minutach spotkania na liczniku mieliśmy… Jeden strzał. Po wrzucie z autu z bliskiej odległości uderzał Sobczak.

Dopiero później w dogodnej sytuacji skiksował też Bregu, a mniej więcej po dwóch kwadransach prawie wyprowadził Białą Gwiazdę na prowadzenie. „Prawie”, ponieważ Hiszpan trafił w poprzeczkę po strzale głową. Dwóch defensorów RTS-u przeszkodziło mu jednak na tyle skutecznie, by zawodnik drużyny gospodarzy nie przymierzył odpowiednio. Do końca pierwszej połowy wynik się nie zmienił.

Bartłomiej Pawłowski bohaterem Widzewa Łódź

Po wznowieniu gry łodzianie byli nieco odważniejsi, co szybko zaowocowało doskonałą sytuacją dla zawodników Daniela Myśliwca. Kapitalne dośrodkowanie z okolic narożnika „szesnastki”, z lewej strony, posłał Klimek wprost na głowę Sancheza. Hiszpan nabiegał dynamicznie na tę piłkę i strzelił z bardzo bliskiej odległości, tyle że prosto w bramkarza.

Pójścia za ciosem nie było, a obu drużynom nie pomogli też kibice, którzy po godzinie gry odpalili race tak licznie, że przez kilka minut nie dało się grać, bo nie było nic widać. Dopiero w 73. minucie padł gol, a jego autorem został Rondić. Napastnik RTS-u skorzystał z zamieszania powstałego w polu karnym i wpakował piłkę do siatki. Następnie pobiegł cieszyć się do kibiców, ale wtedy VAR zaczął analizować pozycję spaloną Chorwata. Ten został potwierdzony, ale że jeszcze wcześniej doszło do faulu, to drużyna gości dostała rzut karny, który na bramkę zamienił Pawłowski.

Wisła Kraków w końcu dopięła swego

W związku z długimi przerwami spowodowanymi między innymi analizą VAR oraz zadymieniem racami arbiter doliczył do drugiej połowy aż 17 minut, w których nie działo się zbyt wiele, a już na pewno nie to, czego życzyłaby sobie Wisła. Podopieczni trenera Ruda atakowali, lecz szwankowało to, co wcześniej – brakowało ostatniego, skutecznego, otwierającego podania. Ich rywale, co zrozumiałe, często grali na czas lub pod faul, by przetrwać ten trudny okres. Na dwie minuty przed końcem krakowianie byli całkiem blisko wyrównania, lecz strzał Rodado został zablokowany.

Niesamowita sytuacja miała miejsce natomiast w 107. minucie. Wtedy Biała Gwiazda dopięła swego. Po nieudanym piąstkowaniu Gikiewicza piłka spadła idealnie pod nogi Rodado. Hiszpan przymierzył idealnie, ale VAR znów poszedł w ruch. Okazało się, że Łasicki popchnął Żyrę, który próbował zablokować uderzenie, co pewnie udałoby się, gdyby nie ta sytuacja. Co zaskakujące sędzia uznał bramkę i zrobił się remis.

Gigantyczny pech Widzewa

W efekcie doszło do dogrywki, a bliski zdobycia bramki był Sobczak. Napastnik otrzymał dośrodkowanie z lewej flanki, choć dość trudne do wykończenia. Futbolówka leciała na wysokości kolana i choć piłkarz zdołał ją uderzyć, uczynił to niecelnie.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej części dogrywki doszło do kolejnej kuriozalnej sytuacji. Wiślacy wznowili grę z piątego metra i gdy piłka dotarła do Ratona, ten wdał się w drybling. Bramkarz bynajmniej nie okiwał nadbiegającego Rondicia, napastnik został nabity i futbolówka poturlała się do siatki. Trafienie znów nie zostało uznane. Dlaczego? Okazało się, że w chwili wznowienia gry snajper znajdował się już w obrębie pola karnego, czym złamał przepisy. Widzewiacy nie dowierzali w to, co się wydarzyło.

Tuż przed końcem spotkania Biała Gwiazda jeszcze raz ukarała Widzew. Goku oddał fatalne uderzenie, ewidentnie nieczysto trafił w piłkę, ale na jego szczęście za akcją do samego końca szedł Sobczak. Napastnik jechał wślizgiem i dzięki temu dosięgnął futbolówkę, a w efekcie wepchnął futbolówkę do siatki. Dzięki temu dał Wiśle zwycięstwo i awans do półfinału Pucharu Polski

Wisła Kraków 2:1 Widzew Łódź (po dogrywce)
Gole: Rodado 90+17′, Sobczak 119′ – Pawłowski 80′,
Wyjściowy skład Wisły: Raton – Szot, Łasicki, Colley, Krzyżanowski – Duda, Bellapart, Perez, Alfaro, Bregu – Sobczak
Wyjściowy skład Widzewa: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Alvarez, Kun, Pawłowski – Nunes, Sanchez, Klimek

Udział
Exit mobile version