Wołydymyr Zełenski zadeklarował, że Ukraina jest gotowa, by zasiąść do stołu negocjacyjnego i podpisać z USA umowy w sprawie minerałów. Deklaracja była reakcją na decyzję Donalda Trumpa o wstrzymaniu pomocy militarnej dla Ukrainy.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Trump chce doprowadzić do podpisania takiej umowy. Podobna sytuacja miała miejsce w 2017 roku i dotyczyła Republiki Afganistanu. Ogarnięty wojną kraj był w dużej mierze zależny od pomocy Stanów Zjednoczonych. Pod naciskiem Trumpa ówczesny prezydent Afganistanu Aszraf Ghani, zgodził się na podpisanie umowy z USA na wydobycie metali ziem rzadkich. Rok później Trump rozpoczął negocjacje z talibami i ostatecznie w 2020 roku ubił z nimi „deal” (umowa – z ang.). Afganistan pod kontrolą talibów jest do dziś.
O niebezpiecznych podobieństwach tych dwóch sytuacji alarmuje dr Karol Wilczyński z Jagiellońskiego Centrum Studiów Migracyjnych.
– Afganistan był społecznie postrzegany w USA jako zupełnie niepotrzebny Stanom Zjednoczonym. Trumpowi było dużo łatwiej zostawiać go na pastwę losu nie spotykając się właściwie z żadną krytyką. Każde jego działanie było przyjmowane raczej pozytywnie, liczyło się, że kończy wojnę, że Ameryka nie będzie tracić pieniędzy na operację, która nic jej nie daje. Nawet niektórzy demokraci chwalili jego działania – mówi Wilczyński.
Podkreśla, że w kontekście Ukrainy tak oczywistego spojrzenia nie ma, Amerykanie oceniają swoje zaangażowanie w konflikt z Rosją dużo bardziej pozytywnie.
Ekspert zwraca też uwagę na istotną różnicę między dwoma pogrążonymi w wojnie państwami. – Afganistan w 2017 roku był o wiele bardziej uzależniony od amerykańskiej pomocy militarnej niż obecnie jest Ukraina – mówi Wilczyński. Wylicza, że wsparcie Ameryki stanowi około 20 proc., Ukraina sama produkuje ponad połowę tego, co wykorzystuje na wojnie, 25 proc. to pomoc ze strony Unii Europejskiej, a pozostałe kilka procent jest od innych sojuszników, takich jak Wielka Brytania, Argentyna, Turcja czy Japonia.
Liczą się tylko interesy Trumpa i Putina
– „Dealowanie” z Putinem, mówiąc językiem Trumpa, prawdopodobnie zaczęło się jeszcze zanim został prezydentem – zauważa dr Wilczyński.
Od listopada toczyły się nieoficjalne rozmowy, pod koniec stycznia ogłaszano pierwsze próby kontaktu z Putinem, później była długa rozmowa telefoniczna. – To działo się poza Ukrainą, ona została wykluczona podobnie, jak kilka lat wcześniej wykluczono rząd Republiki Afganistanu z rozmów. W obu tych przypadkach chodzi tylko o interesy Putina i Trumpa, nic innego się nie liczy – podkreśla nasz rozmówca.
Wilczyński przyznaje, że karty w ręce mają teraz państwa europejskie. – Najczarniejszy scenariusz jest taki, że wszyscy sojusznicy się odwracają i zostawiają Ukrainę na pastwę Putina. Wtedy będzie musiała skapitulować, bo sama się nie obroni, ale to nieprawdopodobny scenariusz. W grze jest przecież jeszcze Turcja, która ma potężną armię i nie pozwoli na rozszerzenie wpływów Rosji. Nie jest to w jej interesie i na pewno zrobi dużo, żeby Ukraina nie pozostała teraz sama. Trzeba mieć jednak w pamięci, że Trump już raz wbił nóż w plecy swojemu sojusznikowi. I być bardzo ostrożnym wobec jego obietnic i umów – analizuje.
Ekspert podkreśla, że Afganistan nie miał żadnych sojuszników, dlatego tam ten najczarniejszy scenariusz się spełnił. – Afganistan został sam między Pakistanem a Iranem, które miały w swoim interesie obalenie ówczesnego rządu. Podobnie ChRL, która weszła do Kabulu z biznesową ofertą zanim opadł kurz amerykańskich samolotów. Putin miał kontakty z talibami głównie przez swojego sojusznika, jakim jest właśnie Iran – mówi dr Wilczyński. Dodaje, że dla Rosji i Iranu talibowie są o wiele lepszym partnerem niż rząd III Republiki Afgańskiej.
– Wywiad niemiecki informował już o związkach talibów z Rosją – ocenia. Chodzi m.in. o organizację zamachów przez afgańskich nożowników, którzy atakują na ulicach niemieckich miast, by zakłócić proces wyborczy i wpłynąć na wynik. Nasz rozmówca przyznaje, że wiele wskazuje, że mogą oni być wynajmowanymi przez rosyjskie służby agentami, albo zastraszanymi przez talibów Afgańczykami, których rodziny mieszkają w Afganistanie. – Rosjanie rekrutowali też z talibami afgańskich żołnierzy do obecnej wojny w Ukrainie – zaznacza Wilczyński.
Podpisanie umowy o minerałach
Zełenski na platformie X we wtorek, po tym jak Ameryka wstrzymały pomoc militarną dla Ukrainy, poinformował, że „Ukraina jest gotowa usiąść do stołu negocjacyjnego tak szybko, jak to możliwe, aby przybliżyć trwały pokój”. Dodał: „Mój zespół i ja jesteśmy gotowi pracować pod silnym przywództwem prezydenta Trumpa, aby osiągnąć trwały pokój”. Ukraiński prezydent wyraził także gotowość do podpisania z USA umowy w sprawie minerałów „w dowolnym momencie i w dowolnym dogodnym formacie”.
– Nawet jeśli Zełenski podpisze umowę o minerałach z Trumpem, to ona nie będzie służyć Ukrainie i nie oznacza automatycznego wznowienia wsparcia militarnego ze strony USA – ocenia dr Wilczyński.
Zauważa, że podpisanie umowy może jednak pomóc w normalizacji stosunków krajów europejskich ze Stanami Zjednoczonymi. – Zełenski zapewne ma się ukorzyć przed królem Donaldem po to, żeby Trump nie obraził się na Europę za wspieranie Ukrainy. A wiemy, że mógłby to zrobić i dla Europy nie byłby to pozytywny rozwój wydarzeń. Wydaje mi się, że ze strony Wielkiej Brytanii czy Niemiec to jest warunek, żeby Zełenski dogadał się z Trumpem – analizuje rozmówca Interii.
Pieniądze dla Ukrainy z Europy
We wtorek Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała o planie na rzecz ponownego uzbrojenia Europy. Zawiera on pięć punktów, z których najważniejszy to możliwość zastosowania klauzuli ucieczki z unijnych reguł fiskalnych, by kraje członkowskie UE mogły zwiększać wydatki na obronność. Według szefowej KE, plan na rzecz ponownego uzbrojenia Europy może zmobilizować blisko 800 mld euro na wydatki na obronność.
Von der Leyen podkreśliła, że inwestycje w obronność przyniosą szybkie efekty, dzięki czemu państwa członkowskie UE będą mogły wspomóc Ukrainę. O wsparcie dla naszych sąsiadów pytamy też naszego rozmówcę.
– To wsparcie z Europy może być dużo większe – już teraz jest przecież większe niż amerykańskie – jeśli uruchomimy zamrożone środki rosyjskich oligarchów. Jeśli taka pomoc nie będzie blokowana przez prorosyjskich polityków typu Orban czy Fico, to scenariusz dla Ukrainy nie będzie czarny, nie powtórzy się los Afganistanu, jednak trzeba brać pod uwagę, że to się kiedyś stało – przestrzega dr Karol Wilczyński.