Pod koniec września Zełenski spotkał się z Trumpem. Przywódca Ukrainy poinformował później na antenie amerykańskiej stacji Fox News, że „otrzymał bezpośrednie zapewnienie”, że w razie zwycięstwa republikanów w nadchodzących, listopadowych wyborach, 45. prezydent USA „wesprze Ukrainę”.

Czy tak rzeczywiście się stanie? Co i rusz media obiegają wypowiedzi Trumpa, który krytykuje Zełenskiego lub – jak w tym przypadku – wprost obwinia go za wybuch wojny.

„To nie oznacza, że nie chcę mu pomóc”

Trump był gościem podkastu PBD (Patricka Beta-Davida – przedsiębiorcy pochodzenia amerykańsko-irańskiego). W pewnym momencie temat przeszedł na Ukrainę i prezydenta Zełenskiego. Kandydat na najwyższy amerykański urząd Partii Republikańskiej stwierdził, że „Zełenski jest winny nie tylko za to, że nie udało mu się zakończyć wojny, ale także za to, że pomógł ją rozpocząć, gdy Rosja najechała suwerenne terytorium Ukrainy” – cytują Trumpa dziennikarze agencji Reutera.

Jednocześnie zapewnił, że „to nie oznacza, że nie chce mu pomóc”. – Bardzo współczuję tym ludziom, ale nigdy nie powinien był dopuścić do wybuchu tej wojny. Ten konflikt jest [dla Zełenskiego – red.] przegrany – powiedział. Źródło wskazuje, że w razie zwycięstwa Trump może „ograniczyć pomoc dla Ukrainy”, o czym coraz częściej mówią eksperci.

Zełenski o rozmowie z Trumpem. Republikanin przyznał mu, że „ma dobre argumenty”

17 października – na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli – Zełenski przedstawił politykom „plan zwycięstwa”. Powiedział, że Ukraina „albo przywróci broń atomową, która będzie dla nich gwarancją ochrony”, albo państwo „powinno należeć do jakiegoś sojuszu”. Stwierdził, że poza Paktem Północnoatlantyckim nie istnieją „skuteczne” organizacje tego typu.

Przywódca Ukrainy dodał, że zarządzane przez niego państwo „nie wybiera broni atomowej”, ale właśnie „NATO”. – Myślę, że Trump mnie usłyszał i zrozumiał. Powiedział: „ma pan dobre argumenty” – relacjonował swoją rozmowę z 45. prezydentem USA Zełenski.

Udział
Exit mobile version