Po ostatnim głosowaniu w Senacie, w którym część demokratów zagłosowała tak, jak republikanie, pęknięcia w Partii Demokratycznej są już nie do ukrycia.

Do tego jej notowania jeszcze nigdy nie były tak słabe.

USA. Partia Demokratyczna nad przepaścią? Kluczowe głosowanie

Gdy na początku zeszłego tygodnia Izba Reprezentantów głosowała nad ustawą, która na pół roku gwarantowała finansowanie rządowi federalnemu, republikanie drżeli o każdy głos, bo ich większość w Izbie jest tak znikoma, że nie ma miejsca na nawet najmniejszy błąd. Zmobilizowani republikanie i jeden głos kongresmena Partii Demokratycznej wystarczył, aby przepchnąć ustawę dalej.

Dokument trafił do Senatu i wszystko wskazywało na to, że w nim republikanie sukcesu nie powtórzą. Co prawda w 100-osobowym Senacie mają 53 głosy ale ze względów proceduralnych projekt musiał mieć poparcie aż 60 senatorów.

Senator Chuck Schumer, lider demokratów w Senacie, których wsparcia republikanie potrzebowali, obwieścił, że tym razem pomoc z strony Partii Demokratycznej nie nadejdzie. Oznaczało to, że Amerykanie muszą szykować się na „government shutdown”, czyli „zamknięcie rządu”, co w praktyce oznacza zaprzestanie funkcjonowania wielu urzędów i instytucji.

Urzędnicy mają przymusowe wolne, nie dostają pensji (jest im ona wypłacana po ponownym otwarciu rządu, choć współpracownicy instytucji federalnych już na zwrot straconych zarobków liczyć nie mogą).

Pracują, ale bez wypłat, pracownicy krytyczni dla funkcjonowania państwa. Nawet żołnierze wczasie „shutdownu” nie otrzymują swoich świadczeń.

Republikanie wiedzieli, że trudno będzie im wytłumaczyć wyborcom, dlaczego nie udało się uniknąć zamknięcia rządu, skoro w Waszyngtonie mają pełnię władzy: Izbę Reprezentantów, Senat i Biały Dom.

Niczego tłumaczyć jednak nie musieli, bo w ostatniej chwili z opresji wybawili ich demokraci. Ostatecznie senator Schumer zmienił zdanie i wraz z siedmioma innymi demokratami oraz jednym senatorem niezależnym umożliwił przyjęcie ustawy o tymczasowym finansowaniu rządu.

W Partii Demokratycznej zawrzało. Pojawiły się zarzuty o zdradę. Słychać też nawoływanie do odejścia Schumera.

Demokraci zdradzili wyborców? Problemy Chacka Shumera

Duża część wyborców Partii Demokratycznej oraz wielu jej działaczy domaga się zdecydowanych ruchów – przeciwstawiania się republikanom, całkowitego wykluczenia jakiejkolwiek współpracy.

Według sondażu dla CNN 57 proc. zwolenników Partii Demokratycznej nie widzi pola do współpracy z członkami Partii Republikańskiej, przeciwnego zdania jest 42 procent respondentów.

Dlatego zmiana pozycji przez Chucka Schumera – lidera demokratów w Senacie – który najpierw obiecał zatopić republikańską ustawę o finansowaniu rządu, a następnie ten sam projekt uratował, została odebrana przez wielu jako kapitulacja i zdrada wyborców, którzy domagają się walki z politycznymi przeciwnikami.

Co więcej, decyzja o wsparciu republikanów w Senacie zadziwiła i zaskoczyła demokratów w Izbie Reprezentantów, którzy twierdzą, że senatorowie z nimi tego nie uzgodnili.

Do tej pory, jeśli występowały tarcia między demokratami z Izby Reprezentantów i z Senatu, wyjaśniano je za zamkniętymi drzwiami. Tak, aby Amerykanom prezentować zjednoczoną partię. Ta fasada właśnie pękła.

Widać to zwłaszcza w zachowaniu Hakeema Jeffries’a. Już po głosowaniu nad ustawą w Senacie lider demokratów w Izbie Reprezentantów został zapytany o to, czy Chuck Schumer nadal powinien stać na czele demokratów w Senacie. Dziennikarze w odpowiedzi usłyszeli tylko: – Następne pytanie, proszę.

Zostało to odebrane jako wotum nieufności wobec Schumera.

USA. Zdrada czy wybór mniejszego zła?

Chuck Schumer i senatorzy z Partii Demokratycznej, którzy głosowali tak jak republikanie, tłumaczą, że w tej rozgrywce nie było dobrego wyboru i że doprowadzenie do „shutdownu” dałoby nie mniej, a więcej możliwości działania Donaldowi Trumpowi i Elonowi Muskowi.

Mogliby oni szybciej likwidować instytucje federalne i zwalniać urzędników, gdyż w czasie „zamknięcia rządu” prezydent sam może podejmować decyzje o tym, który urząd federalny będzie działał, a który nie.

To tylko pogłębiłoby chaos i tak już wywołany przez Muska i jego ludzi, którzy prowadzą masowe zwolnienia w biurokracji federalnej. Dołożyłoby cierpień wielu amerykańskim rodzinom – tłumaczą członkowie grupy Schumera.

Poza tym, jak podkreślają, Donaldowi Trumpowi wcale nie musiałoby zależeć na szybkim przywróceniu funckjonowania instytucji rządowych, a to, że „shutdown” mu nie przeszkadza, udowodnił już podczas swojej pierwszej kadencji.

Przypomnijmy – od 22 grudnia 2018 roku do 25 stycznia 2019 roku trwał najdłuższy do tej pory „government shutdown” w historii Stanów Zjednoczonych. Wówczas spór między prezydentem a demokratami na Kapitolu dotyczył pieniędzy na budowę muru na granicy z Meksykiem.

Chuck Shumer w opałach? Donald Trump przesyła gratulacje

Gdy wielu demokratów krytykuje Schumera, pochwała przyszła z Białego Domu. Donald Trump w mediach społecznościowych napisał: „Gratulacje dla Chucka Schumera za to, że zrobił to, co właściwe. Wymagało to odwagi!”

Takie gratulacje tylko zaogniły sytuację. Krytycy prezydenta mówią Schumerowi wprost: – Jeśli Trump ci gratuluje, to znaczy, że coś zepsułeś.

Schumer, który miał zaplanowany objazd po kraju, podczas którego miał promować swoją książkę, wyjazdy odwołał. Jego rzeczniczka twierdzi, że powodem były obawy o bezpieczeństwo senatora. Wyborcy krytyczni wobec jego ostatniej decyzji organizują protesty przed domem senatora.

Sanders kontra oligarchia

Kto mógłby więc zastąpić Schmuera w jego roli? Który z demokratów mogłby przejąć stery w partii w miejsce starych, dobrze znanych Amerykanom liderów? A wreszcie – nadać nowy kierunek i pęd ugrupowaniu, które po przegranych wyborach z listopada 2024 roku wydaje się w rozsypce.

Część z wyborców Partii Demokratycznej w roli lidera upatruje Berniego Sandersa. Choć jest senatorem niezależnym, współdziała z demokratami a nawet dwa razy chciał być ich kandydatem na prezydenta.

Senator z Vermont swojej wrogości do Donalda Trumpa nigdy nie ukrywał. Dla Sandersa republikański prezydent to patologiczny kłamca, skazany za malwersacje finansowe, który nie tylko niszczy demokrację, ale robi to przy pomocy amerykańskich oligarchów na czele z Elonem Muskiem.

Sanders, walcząc z Republikanami i 47. Prezydentem Stanów Zjednoczonych, mimo swojego wieku (83 lata – red.) jeździ po całym kraju, a jego spotkania z Amerykanami odbywają się pod hasłem walki z oligarchią. Sanders jest bardzo aktywny także w mediach społecznościowych.

Polityk od lat cieszy się poparciem wielu młodych wyborców i zrzesza wokół siebie lewe skrzydło Partii Demokratycznej. I chociaż nadal ma wielu zwolenników, którzy doceniają to, że ma w sobie siłę na taką aktywność po wygranych przez Trumpa wyborach, według komentatorów nie jawi się on jako lider, który wyciągnie partię z dołka i tchnie w nią nową energię. Sanders aktywizuje, ale nie przewodzi.

Bardziej własnej drogi, niż drogi dla całej Partii Demokratycznej, szuka też Gavin Newsom – gubernator Kalifornii, który nigdy nie ukrywał, że patrzy w kierunku Białego Domu. Ambicje poskromił, gdy o reelekcję walczył Joe Biden, a także po tym, gdy zastąpiła go Kamala Harris.

Newsom był lojalny wobec prezydenta i jego zastępczyni. Wiedział, że jakiekolwiek podziały tylko osłabią demokratów, którzy i tak mierzyli się ze słabymi notowaniami Joe Bidena i z fatalnymi nastrojami Amerykanów względem gospodarki.

Kadencja Gavina Newsoma – jako gubernatora – kończy się na początku 2027 roku, o reelekcję nie może się ubiegać, bo w Kalifornii jest ograniczenie do dwóch kadencji. Co więcej, nie musi już chować ambicji a jego obecne działania komentowane są jako szykowanie się do walki o najwyższą polityczną stawkę, czyli prezydenturę.

W swoim podcaście Newsom rozmawia z bardzo wpływowymi postaciami ze skrajnej prawicy, np. ze Stevem Bannonem, który jest jednym z najważniejszych głosów ruchu Donalda Trumpa „Make America Great Again” (MAGA). Newsom chce zerwać z wizerunkiem skrajnego liberała, którym konserwatywni politycy mogą straszyć wyborców.

Liberała, który chce otwartych granic, utrzymywania nielegalnych imigrantów z pieniędzy amerykańskich podatników, rewolucji społecznej, której celem jest zniszczenie społecznego porządku i postawienie na polityczną poprawność, która ma przejawiać się między innymi w zerwaniu z tradycyjnym podziałem płci.

Zapraszając do swojego podcastu gości o skrajnie odmiennych poglądach, Gavin Newsom chce zamanifestować zdolność rozmawiania z politycznymi przeciwnikami, pokazać szacunek dla ludzi o odmiennych poglądach i chce mniej liberalnym wyborcom zaprezentować się w zupełnie innym świetle.

Newsom chyba jednak przestrzelił. Coraz częściej jego zachowanie oceniane jest jako szukanie pojednania z MAGA. Zaś wyborcy Partii Demokratycznej żądają walki z Trumpem i apelują o liderów, którzy ich w tej walce poprowadzą.

Demokraci nad przepaścią? Nieobecna Kamala

Liderem, mimo przegranych wyborów prezydenckich, mogłaby wydawać się Kamala Harris. Z przeprawą w kampanijnym boju, z doświadczeniem czterech lat w fotelu drugiej osoby w państwie, a także chęcią walki mogłaby przynajmniej spróbować stanąć na czele partii.

Jednak Harris, po przegranych wyborach prezydenckich, schowała się w cień. Wróciła do rodzinnej Kalifornii i od czasu do czasu pojawia się na niektórych wydarzeniach – charytatywnych lub kulturalnych. W sprawach politycznych głosu nie zabiera, choć jak zapewniają ludzie z jej otoczenia, z polityki nie zrezygnowała, ale potrzebuje czasu, aby zdecydować o swojej przyszłości.

Niektórzy uważają, że przy Donaldzie Trumpie, który całkowicie chce zmienić Amerykę, nie ma czasu na dywagacje i działać trzeba już. Jej mąż, co prawda zapewnia, że Harris jest liderką demokratów, ale bez odpowiednich działań z jej strony takie stwierdzenia niewiele znaczą.

Jak słyszymy, była wiceprezydent ma latem ogłosić, czy wystartuje w wyborach na gubernatora Kalifornii. Gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że rezygnuje z walki o prezydenturę w 2028 roku.

Pozbawieni lidera, bez pomysłu na działanie i na radzenie sobie z idącym jak taran Donaldem Trumpem, który całkowicie podporządkował sobie Partię Republikańską – to obecny stan Partii Demokratycznej.

A czas ucieka. W listopadzie 2026 roku odbędą się bowiem wybory połówkowe – szansa na odbicie z rąk republikanów Kongresu, bez którego Trumpowi będzie dużo trudniej rządzić. Na razie jednak Demokraci znaleźli się w politycznym dołku.

W ostatnich sondażach zaledwie 27 procent (badanie dla NBC News) i 29 procent (badanie dla CNN) Amerykanów stwierdziło, że postrzega Partię Demokratyczną pozytywnie. Tak złych wyników to ugrupowanie nie miało od ponad trzech dekad.

Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebookui komentuj tam nasze artykuły!

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version