AI ma pomóc zaoszczędzić 35 mln dolarów. Naukowcy z Carnegie Mellon University i eksperymentalnego rancza w Montanie w USA na tyle wycenili straty, jakie z powodu wilczomlecza lancetowatego ponoszą plantatorzy i hodowcy tylko w samych Stanach Zjednoczonych.
Wilczomlecz lancetowaty jest inwazyjny w USA. Zawiera truciznę
To koszty związane z obecnym kontrolowaniem rozrastania się tej rośliny, a rozrasta się ona błyskawicznie, odkąd została przywleczona do Ameryki z kontynentu europejskiego.
Wilczomlecz lancetowaty jest toksyczny dla bydła i nie nadaje się jako pasza dla nich. Kiedy porasta prerie i pastwiska, staje się wielkim problemem. Gdy zwierzęta hodowlane zjedzą tę roślinę, chorują. Każda jej część zawiera bowiem trujący biały sok. To naturalny lateks z ingenolem.
Zwierzęta żyjące na terenie Europy i zachodniej Azji, gdzie ten wilczomlecz jest naturalnym gatunkiem, nauczyły się z nim obchodzić. Gdy natrafią na niego w trakcie żerowania i zjedzą, omijają takie miejsce na przyszłość.
W Ameryce Północnej mieszkający tam roślinożercy takich doświadczeń nie mają, więc wilczomlecz stał się plagą wśród hodowców bydła w Stanach Zjednoczonych. Do tego stopnia, że musieli oni wdrożyć systemy kontrolowanie rozrostu wilczomlecza, a jest to sprawa bardzo trudna.
Wilczomlecz lancetowaty rośnie błyskawicznie
Po pierwsze – torebki nasienne tej rośliny otwierają się gwałtownie, rozsiewając nasiona na odległość do 5 m od rośliny macierzystej. Bez problemu przenosi je woda, sierść zwierząt, nawet wiatr.
A gdyby tego było mało, wilczomlecz rozrasta się także wegetatywnie, z jednego macierzystego systemu korzeniowego. Może on sięgać na kilka metrów na powierzchni ziemi i aż osiem metrów w głąb. Inaczej mówiąc, to potężne skupiska, trudne do wyplenienia i okiełznania.
Po drugie – w Ameryce Północnej rosną inne wilczomlecze, np. bardzo podobny do niego wilczomlecz rózgowaty (Euphorbia virgata), także uważany za roślinę inwazyjną. A to inne gatunki, o innej biologii i rozmnażaniu i wrażliwe na inne czynniki. No i poza tym Ameryka ma również rodzime wilczomlecze, chociażby Euphorbia ouachitana z gór Ouachita z stanach Oklahoma i Arkansas. Ich nie należy się pozbywać.
Ręczne sposoby kontroli rozmnażania się tych inwazyjnych roślin są trudne i kosztowne, stąd na wspomnianym ranczu w Montanie powstaje nowatorski model sztucznej inteligencji, który jest w stanie lokalizować i rozpoznawać gatunek inwazyjny i to nawet na bazie niepełnych danych albo detali.
Technika bazuje na zdjęciach z drona, które są od razu skanowane przez system i rozpoznawane. Jeżeli znaleziony zostanie gatunek inwazyjny, wówczas jest czas na reakcję, a wszyscy oszczędzają środki wydane na znajdowanie kolejnych siedlisk.

Gatunki inwazyjne sieją wielkie spustoszenie
W ich wypadku sprawa jest łatwiejsza, nawet biorąc pod uwagę tak szybkie tempo rozrostu, jakie ma wilczomlecz lancetowaty. Możliwe jednak, że w przyszłości system AI do lokalizowania obcych gatunków będzie można wykorzystać też do poszukiwania zwierząt.
Rośliny i zwierzęta inwazyjne są coraz większym problemem w wielu miejscach świata. Przenoszą się coraz sprawniej, wykorzystując obecne sposoby transportu – na statkach, na pokładach samolotów, w kontenerach i nawet bagażach podróżnych. Często są specjalnie uwalniane, mimo zakazów, przepisów i kar.
Każdy taki gatunek, nawet niewinnie wyglądający, może spowodować poważne konsekwencje dla miejscowych ekosystemów. Wbija się w istniejące tam nisze i powiązania międzygatunkowe, niszczy je albo rozrywa. Może być niszczycielski, nawet jeśli ma krewniaków na nowym terenie.