Marta Nowak: O co jest ta walka?

Katarzyna Warzecha: O ostatnią ratę naszej wypłaty.

Zobacz wideo
Marta Nowak: „Podatnik płaci, artyści nic nie dostają, a platformy zarabiają”

Blisko 30 lat temu weszła w Polsce ustawa o prawie autorskim, która wprowadziła tantiemy dla twórców. To znaczy, że kiedy ludzie idą do kina, oglądają serial, kupują książkę, to reżyser, scenarzystka, pisarz dostają drobną część przychodu z każdego sprzedanego biletu czy egzemplarza. Tak to działa i u nas, i w bardzo wielu innych krajach. Ale świat od 1994 r. poszedł do przodu. Pojawiły się nowe możliwości technologiczne. I niektóre gałęzie kultury są dostosowane do współczesnych realiów: kiedy pisarz wyda książkę, dostaje tantiemy i od sprzedanych papierowych egzemplarzy, i od e-booków. Tymczasem twórcy filmowi dostają tantiemy tylko z kina i z telewizji. Kiedy ich filmy są pokazywane na serwisach streamingowych, to nic już z tego nie mają. A przecież wszyscy wiemy, że takie platformy są coraz bardziej popularne – niech podniesie rękę ten, kto w pandemii nie zarwał nocki przy oglądaniu serialu na komputerze. Do tego młodzi filmowcy bardzo często debiutują teraz na serwisach streamingowych, a nie w kinowych produkcjach. Myśleliśmy, że uzupełnienie ustawy o to nowe pole eksploatacji – internet – będzie formalnością. Ale okazało się, że nie. Ministerstwo Kultury tego nie zrobiło. Z proponowanej nowelizacji ustawy o prawie autorskim wykreśliło punkt o tantiemach z internetu.

Platformy streamingowe to są międzynarodowe korporacje, których celem jest zarabianie pieniędzy. Jeśli prawo nie zmusi ich do tego, żeby płaciły filmowcom tantiemy, to nie będą tego robić. W tej konfrontacji Ministerstwo powinno stać po stronie polskich twórców. I to dla nas wielki zawód, że nie stoi.

O jakich pieniądzach w ogóle mówimy?

KW: O 1,5 proc. przychodów platform. To jest ok. 40 mln złotych rocznie.

Bardzo ważne: to nie jest kwota, którą zapłaci polski podatnik. Ona nie szłaby z państwowej kasy. To serwisy streamingowe przekazywałyby twórcom drobną cząstkę swoich zysków – dokładnie tak samo, jak robią to od lat kina i telewizje.

Jak kwestia tantiem z internetu wygląda w innych krajach Europy?

Małgorzata Machczyńska: Francja, Hiszpania, Włochy czy Estonia już od lat mają zapisy o tym, że twórcom należą się tantiemy z internetu. Pieczę nad tym sprawują organizacje zbiorowego zarządzania. Czyli jeśli film Kasi jest oglądany na platformie streamingowej we Francji, to tantiemy z tego tytułu Kasia otrzyma od ZAPA – Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych – do której z kolei te środki trafiają od francuskiej organizacji zbiorowego zarządzania. Ale jeśli dokładnie ten sam film na dokładnie tej samej platformie oglądany jest w Polsce, to Kasia nic z tego tytułu nie otrzyma.

W 2019 r. Parlament Europejski przyjął dyrektywę, która mówi m.in. o tym, że twórcom należą się tantiemy z internetu. W Polsce środowisko filmowe postuluje, żeby były rozliczane za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania, czyli tak samo jak w przypadku kina i telewizji. To jest sprawdzony model, który działa od 1994 r. W niektórych państwach tymczasowo rozwiązano to inaczej – np. w Danii i Szwecji są porozumienia związków zawodowych z platformami – ale już pojawiają się tam bardzo krytyczne głosy ze strony twórców filmowych. Natomiast w Polsce nie mamy tradycji silnych związków zawodowych, taką rolę pełnią organizacje zbiorowego zarządzania.

KW: Na wdrożenie u nas tej unijnej dyrektywy czekamy już od pięciu lat. Pamiętam, że dwa lata temu zaczynałam robić serial dla jednej z platform i byłam pewna, że kiedy skończę, to już od dawna będą nowe zapisy w prawie i będę za ten serial dostawała tantiemy. Tak się nie stało. Dla nas, twórców, ta zwłoka oznacza ogromne straty. Także dlatego, że żywotność produkcji na platformach streamingowych to około dwóch tygodni. Po premierze ludzie rzucają się na nowości i masowo je oglądają. Potem zainteresowanie bardzo wyraźnie słabnie. 

W uzasadnieniu do projektu ministerstwo napisało, że ustawowe tantiemy na razie nie są potrzebne, bo platformy zaproponowały własne systemy bonusów dla twórców produkcji, które odniosą komercyjny sukces.

KW: Z takim pomysłem wyszła jedna jedyna platforma streamingowa. I według jej propozycji dotyczyłoby to tylko absolutnych bestsellerów – takich, które obejrzy np. ponad 10 milionów osób. W Polsce zostało to zaproponowane tylko trzem produkcjom. A co z całą resztą? Mówimy przecież nie tylko o filmach i serialach tworzonych specjalnie na zlecenie danej platformy, ale też o sprzedażach licencji. Przykładowo: jest serial „Ranczo”, który został wyprodukowany dla TVP. Licencję na jego pokazywanie kupił Netflix i „Ranczo” bardzo dobrze się na Netfliksie ogląda. Ale twórcy serialu, aktorki, aktorzy nic na tym nie zarabiają. A zarabialiby, gdyby TVP sprzedało licencję nie platformie streamingowej, tylko innej telewizji. Prawo po prostu nie jest dopasowane do współczesności.

MM: Zapytaliśmy w trybie dostępu do informacji publicznej, czy ministerstwo kultury spotkało się z tą konkretną platformą, która wyszła z pomysłem dodatkowych wynagrodzeń dla bestsellerów. Dostaliśmy odpowiedź, że do spotkania doszło i omawiano na nim system wynagrodzeń, który platforma planuje wprowadzić. To spotkanie miało bezpośrednie przełożenie na wykreślenie ustawowych tantiem z projektu ustawy. Środowisko filmowe jest oburzone faktem, że resort kultury swoją decyzję oparł na obietnicach i niezweryfikowanych planach jednej z platform VOD, nie biorąc w ogóle pod uwagę postulatów filmowców, czyli uzupełnienia art. 70 ustawy o prawie autorskim o pole eksploatacji, jakim jest internet.

Krzysztof Chodorowski: Albo żyjemy w świecie, w którym sztuka jest produktem, albo w świecie, w którym sztuka jest dobrem kultury. Jeśli będziemy traktować sztukę jak produkt – OK, niech platformy streamingowe same sobie decydują, co będą premiować i za co jak płacić. Ale jeśli uznajemy, że sztuka to jednak pewne dobro, którym z ramienia państwa opiekuje się Ministerstwo Kultury – to jest jasne, że ministerstwo powinno chronić prawo twórców filmowych do tego, żeby mogli wykonywać swoją pracę w Polsce i otrzymywać za nią odpowiednią gratyfikację. Nie na takiej zasadzie, że sztuka jest wartościowa wyłącznie wtedy, kiedy przynosi korporacjom ogromny zysk.

KW: Dobrym przykładem tego drugiego podejścia jest Francja. Tam o wiele wyższe niż u nas są inwestycje w kulturę, o wiele wyższe są też zyski w branży filmowej. Jeśli chodzi o tantiemy z internetu, twórcy dostają nie 1,5 proc., o które walczymy w Polsce, tylko 5 proc.

W ubiegły czwartek przyszliście do Sejmu. Z mównicy sejmowej pytania o tantiemy Ministerstwu Kultury zadały Daria Gosek-Popiołek i Dorota Olko z Razem, na konferencji oprócz nich wspierał was m.in. Franek Sterczewski z KO, rozmawialiście z Bogdanem Zdrojewskim, byłym ministrem kultury w rządzie PO-PSL. Coś po tej wizycie drgnęło?

KW: Przede wszystkim dla nas to był pierwszy raz w Sejmie. I świetne było to, że faktycznie prawie każdy z nami rozmawiał – nawet pani Joanna Scheuring-Wielgus, wiceministerka kultury, która przedtem nam nie odpisywała. Politycy z naprawdę różnych ugrupowań obiecywali pochylić się nad sprawą, dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Bo nasze pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego rząd nie chce, żeby globalne platformy dzieliły się z twórcami 1,5 proc. swoich ogromnych przychodów? 

Katarzyna Warzecha – reżyserka filmowa (m.in. „Absolutni debiutanci”, „We Have One Heart”, współreżyserka „Zielonej granicy”) i scenarzystka.

Małgorzata Machczyńska – radczyni prawna przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich – Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych.

Krzysztof Chodorowski – aktor (m.in. „Mój rower”, „Na Wspólnej”), reżyser (m.in. krótkometrażowy film „Masza” pokazywany na ponad 20 festiwalach), pedagog.

Udział
Exit mobile version