W zeszłym tygodniu wenezuelski dyktator Nicolas Maduro potępił „ponowne pojawienie się ekstrawaganckich, dziwacznych i absurdalnych gróźb” ze strony Stanów Zjednoczonych.
Wezwał on obywateli do wstąpienia w szeregi Boliwariańskiej Milicji, korpusu cywilnego powiązanego z siłami zbrojnymi tego południowoamerykańskiego kraju.
Wenezuela. Maduro wzywa obywateli do wstąpienia w szeregi milicji
Przywódca Wenezueli groził w zeszły tygodniu, że w szeregach milicji jest nawet 4,5 mln obywateli jego państwa. Zdaniem zachodnich komentatorów ma to niewiele wspólnego z prawdą.
Na placach stolicy, w budynkach wojskowych i publicznych, a nawet w pałacu prezydenckim Miraflores, utworzono punkty rejestracji milicji.
Ochotnicy mogli również zapisywać się w Mountain Barracks, gdzie znajduje się mauzoleum zmarłego przywódcy socjalistycznego Hugo Cháveza, w gęsto zaludnionym obszarze z dużymi osiedlami mieszkaniowymi i rozpadającymi się domami z cegły.
Eskalacja konfliktu na linii USA – Wenezuela
Zdaniem dziennikarzy ten osobliwy pokaz siły ma być sygnałem wysłanym do Waszyngtonu, który wyznaczył 50 milionów dolarów nagrody za Maduro.
Dyktator jest oskarżony przez administrację Donalda Trumpa o kierowanie kartelem narkotykowym.
Prezydent USA umieścił trzy okręty wojenne u wybrzeży Wenezueli w celu przeprowadzenia, jak twierdzą Stany Zjednoczone, operacji antynarkotykowych.
Sytuacja między dwoma państwami zaostrza się od lipca 2024 roku, gdy Maduro po raz kolejny obwołał się prezydentem Wenezueli. Stany Zjednoczone i Unia Europejska nie uznały wyników głosowania.