-
Na świecie przetrwały tylko trzy gatunki trąbowców, których wpływ na ekosystemy jest ogromny.
-
Wymarcie mastodontów i innych dużych roślinożerców w Amerykach spowodowało poważne zmiany w środowisku i zagrożenie dla licznych gatunków roślin.
-
Brak megafauny sprawił, że wiele reliktowych roślin w Ameryce Południowej stoi dziś na granicy wymarcia, co komplikuje ich ochronę.
Słoń afrykański i słoń leśny w Afryce oraz słoń indyjski na niewielu już fragmentach południowej Azji – to ostatnie, reliktowe gatunki trąbowców. Ta grupa dużych ssaków lądowych niegdyś była o wiele liczniejsza. Wiele gatunków trąbowców, również znacznie większych niż współcześnie, zamieszkiwało niemal wszystkie kontynenty jako jedna z wiodących gałęzi dużych roślinożerców. I te zwierzęta kształtowały wygląd świata.
Dzisiaj słonie także to czynią. Już Rudyard Kipling w „księdze dżungli” pisał o tym, że cały las kłania się kroczącym słoniom, bo tak wiele im zawdzięcza. To słonie drążą kanały, wyznaczają bieg rzek i ścieżki leśne, decydują o wzroście roślin. Nie ma w tym wiele przesady – badania jednoznacznie pokazują, że słonie odpowiadają zarówno za rozwój roślin, jak i ograniczanie tego rozwoju.
Przodkowie słoni zamieszkiwali wiele kontynentów
Tak jest dzisiaj w Afryce i Azji, ale przed tysiącami i milionami lat te wielkie saki zamieszkiwały też chociażby Europę czy obie Ameryki. Z kontynentu amerykańskiego zniknęły zupełnie, a był on domem bardzo wielu gatunków dużych trąbowców, zwłaszcza mamutów takich jak wielki mamut kolumbijski, a także mastodontów.
Mastodonty ro rozległa grupa wymarłych krewnych słoni, których szczątki znaleziono na wielu kontynentach. Szczególnie znany był tam mastodont amerykański, który osiągał mniejsze rozmiary niż inni jego krewni, chociażby gigantyczny mastodont Borsona z Europy, który ważył 16 ton i miał rekordowe 5-metrowe ciosy. Mamut amerykański aż tak wielki nie był, ale osiągał rozmiary słonia indyjskiego. Inna była jednak jego sylwetka, nieco bardziej garbata i o mocniejszej głowie. Ten ssak był pokryty futrem, miał ciało świetnie przystosowane do przemieszczania się w lesie, a zęby trzonowe zostały dostosowane do bardzo specyficznego pokarmu, jakim były miękkie części roślin. Mastodont ten nie był zatem ściśle trawożercą, wolał inny pokarm.
„Nature Ecology and Evolution” donosi o nowych ustaleniach w sprawie diety mastodontów i dostarcza dowodów na to, że były to nawet nie tyle miękkie części roślin, co wręcz owoce. Analiza zębów trzonowych mastodonta z gatunku Notiomastodon platensis wskazała niezbicie na to, że były one podstawą pożywienia tego zwierzęcia, żyjącego jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu wyłącznie w Ameryce Południowej. Tam były jednymi z największych ssaków, które stworzyły coś, co naukowcy nazwali „partnerstwem z owocującymi roślinami”.
Zniknęły słonie, powstał problem z owocami
W badaniach czytamy: „Większość wielkich roślinożerców w Ameryce wyginęła około 10 tys. lat temu, prawdopodobnie zakłócając dalekosiężne rozsiewanie nasion dużych gatunków roślin o mięsistych owocach. Drzewa te stworzyły duże owoce zapewne w reakcji na powstanie w Ameryce wielkich roślinożernych zwierząt takich jak mastodonty. One potrafiły przenosić nasiona z owoców na duże odległości. U wymarłego południowoamerykańskiego trąbowca Notiomastodon platensis znajdujemy spore przystosowania do takiej diety złożonej z owoców. Wymarcie tych ssaków zwiększyła ryzyko wyginięcia roślin w regionach Ameryki Południowej, którym zabrakło rozsiewaczy. Nasze wyniki sugerują, że ekosystemy uległy wtedy poważnym zmianom”.

Nie było ssaków równie istotnych w rozsiewaniu nasion drzew wytwarzających duże owoce jak mastodonty. Ich zniknięcie około 10 tysięcy lat temu zmieniło całkowicie wygląd Ameryki, zresztą nie tylko Południowej, ale i Północnej. W Ameryce Południowej sprawa była jednak szczególnie spektakularna. Zwłaszcza, że wraz z mastodontami wymarli też inni przedstawiciele megafauny pochłaniający duże ilości roślin np. naziemne leniwce.
Bez słoni ciężko chronić rośliny w Ameryce
Do dzisiaj w państwach Ameryki Południowej takich jak Chile rośnie wiele roślin uważanych za reliktowe pozostałości dawnej epoki lodowcowej. I prawie połowa z nich jest poważnie zagrożona wymarciem, co jest konsekwencją także tego, co wydarzyło się z dużymi ssakami roślinożernymi tego kontynentu.
Przykładem jest jubea okazała, która rośnie już tylko na pograniczu Chile i Argentyny (a kiedyś musiała być szerzej rozprzestrzeniona). Badacze Uniwersytetu O’Higginsa w chilijskiej stolicy Santiago wskazują na to, że ochrona takich roślin będzie ekstremalnie trudna w obliczu braku zwierząt megafauny, ale nowe badania mogą przynajmniej pokazać nam, jak stworzyć alternatywy dla tych gatunków. Tak, aby przetrwały.