-
Włoscy śledczy dotarli do nagrania, które obala wersję wydarzeń przedstawioną przez 34-letniego polskiego kierowcę, który śmiertelnie potrącił dwie studentki.
-
Mężczyzna mówił, że do wypadku doszło, bo oślepiły go światła nadjeżdżającego samochodu. Obrazy z monitoringu zaprzeczają jego słowom.
-
Krzysztof L. prowadził auto pod wpływem niedozwolonych środków. Został aresztowany pod zarzutem podwójnego zabójstwa drogowego.
-
Wypadek wstrząsnął lokalną społecznością. Pogrzeb ofiar przyciągnął tłumy. W mieście ogłoszono żałobę.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Do tragedii doszło w ubiegłą sobotę w miasteczku Brivio w regionie Brianza w prowincji Lecco. 34-letni Polak śmiertelnie potrącił wówczas dwie 21-letnie przyjaciółki – Milenę i Giorgię. Była z nimi również rok młodsza Chiara, ale jej nic się nie stało.
Badania wykazały, że w chwili zdarzenia Krzysztof L. był pod wpływem niedozwolonych środków odurzających. Mężczyzna został aresztowany pod zarzutem podwójnego zabójstwa drogowego.
L. podczas składania zeznań stwierdził, że nadjeżdżający z naprzeciwka samochód oślepił go lampami. – Zanim je (dziewczyny – red.) zobaczyłem, było już za późno – powiedział. Podkreślił, że gdy zorientował się, co się stało, natychmiast pobiegł udzielić kobietom pomocy. – Nie miały pulsu, nic już nie mogliśmy zrobić – mówił, płacząc.
Jak podaje „Lecco Today”, śledczy pozyskali jednak nowe dowody. Chodzi o nagranie z monitoringu, które zaprzecza wersji wydarzeń przedstawionej przez 34-latka.
Na wideo miał zostać zarejestrowany moment wypadku. Jak czytamy, na filmie widać, że w miejscu, w którym doszło do tragedii, faktycznie przejechał z naprzeciwka samochód, jednak stało się to już po potrąceniu dwóch 21-latek.
„Fakt” próbował skontaktować się z prawniczką reprezentującą Polaka, jednak ta nie chciała komentować sprawy. Jak przekazała, „śledczy czekają na wyniki badań technicznych, które pozwolą na wyciągnięcie dalszych wniosków dotyczących wypadku”.
Włochy. Polak śmiertelnie potrącił dwie studentki. Szczegóły sprawy
Do tragedii doszło w miasteczku Brivio, gdzie wówczas odbywał się lokalny festiwal. W wydarzeniu chciały wziąć udział trzy przyjaciółki – 21-letnie Milena i Giorgia oraz rok młodsza od nich Chiara. Kobiety zaparkowały samochód i ruszyły poboczem w stronę imprezy. Wtedy nadjechała furgonetka prowadzona przez 34-letniego Polaka.
W wyniku potrącenia obie 21-latki poniosły śmierć na miejscu. Ich przyjaciółka cudem uniknęła poważnych obrażeń. Jak podały włoskie media, w momencie uderzenia znajdowała się kilka metrów za koleżankami, bo zapatrzyła się w telefon.
We wtorek włoski sąd zdecydował o przedłużeniu L. aresztu, m.in. z racji na to, że nie ma on we Włoszech nikogo bliskiego, u kogo mógłby odbywać areszt domowy do czasu zakończenia postępowania. Podczas posiedzenia mężczyzna opowiedział o okolicznościach zdarzenia ze swojej perspektywy.
Włochy. Śmiertelne potrącenie studentek idących na festyn
Mężczyzna wyjaśnił, że tego feralnego wieczoru znalazł się we Włoszech, aby odebrać rower. Nie była to jego pierwsza wizyta w tym kraju. Był tam wcześniej dwukrotnie. L. jest zawodowym kierowcą, na stałe mieszka w Polsce. Nie był wcześniej karany.
34-latek podkreślił, że jest zdruzgotany tym, co się stało. Zalany łzami zwrócił się w stronę bliskich ofiar, prosząc je o przebaczenie.
L. nie odniósł się do kwestii swojej trzeźwości w chwili zdarzenia. Portal leggo.it przekazał, że trwają pogłębione badania na temat tego, kiedy 34-latek przyjął zakazane środki.
W piątek o godzinie 15 w kościele Santa Maria Assunta w parafii Paderno d’Adda odbył się pogrzeb Mileny i Giorgii, na którym pojawił się tłum ludzi. Śmierć przyjaciółek wywołała poruszenie w lokalnej społeczności. Po wypadku w mieście ogłoszono dwudniową żałobę.
Źródła: „Lecco Today”, Interia