Ceremonia wodowania drugiego okrętu typu Choe Hyon odbyła się 21 maja w stoczni w Chongjin. Najpewniej planowano ją jako kolejne ważne wydarzenie propagandowe, niecały miesiąc po tym jak uroczyście zaprezentowano pierwszy niszczyciel w innej stoczni. Jak wynika z komunikatu państwowej agencji prasowej KCNA, stoczniowcy zdecydowanie się nie popisali.

Rufa poszła, dziób został

Słownictwo anglojęzycznego komunikatu zamieszczonego w sieci jest na tyle niejasne, że trudno jednoznacznie ustalić co się stało. Wydarzenie jest jednak nazywane „poważnym wypadkiem”, które nastąpiło „za sprawą niedoświadczonego kierownictwa i operacyjnego niedbalstwa podczas wodowania”

Sam opis wypadku jest nie do końca jasny, co może wynikać z tłumaczenia północnokoreańskiej terminologii stoczniowej na język angielski. Można jednak z niego wydedukować, że okręt miał być wodowany poprzez spuszczenie do wody z pochylni. Nie opisano jak konkretnie, jednak na zdjęciach satelitarnych z wykonanych w minionych tygodniach podczas przygotowań widać, że w grę wchodzi tylko wodowanie boczne. Czyli okręt stojący na serii szyn jest spuszczany burtą do wody. Pomiędzy szynami a kadłubem jest zestaw specjalnych wózków i podpór. Cała operacja jest dość wymagająca w porównaniu do na przykład po prostu zalania doku z nowo wybudowanym okrętem. Koreańczycy się o tym boleśnie przekonali.

Jak wynika z opisu, okręt ruszył w sposób nieskoordynowany. Zadziały sanie pod rufą, ale dziobowe najwyraźniej zostały na miejscu, albo ruszyły wyraźnie później. W efekcie tylna część kadłuba spadła z podpór i uderzyła o slip, w wyniku czego „dziury powstały w pewnych sekcjach dna okrętu, zaburzając jego równowagę”. Dziób w miał zostać na pochylni. Można z tego zrozumieć tyle, że tył okrętu zjechał do wody, ale po drodze spadł z podpór, bo przód został na miejscu, albo poruszał się znacznie wolniej. Brzmi to jak recepta na poważne uszkodzenia kadłuba w wyniku uderzeń i obciążeń wykraczających poza projekt. Być może nawet jego pęknięcia, bo podziurawiona rufa w wodzie i dziób na nabrzeżu to zdecydowanie nie jest zdrowy układ dla stępki, czyli kręgosłupa okrętu.

Taki przebieg wydarzeń potwierdzają wykonane już po wypadku zdjęcia satelitarne. Widać na nich wyraźnie okręt leżący na burcie. Dziób jest ciągle na pochylni, ale śródokręcie i rufa w wodzie. Częściowo zatopione. Kadłub przykryto niebieskimi płachtami, ale to, co się stało, jest ewidentne. Nieukończony okręt musi być poważnie uszkodzony. Nie tylko w wyniku uderzeń, deformacji, ale też zalania części kadłuba. Pierwszy okręt tego typu wodowano praktycznie ukończony oraz wyposażony. Jeśli w tym wypadku też tak było, to wiele z najcenniejszych elementów uzbrojenia i wyposażenia może być zniszczonych lub uszkodzonych w wyniku zalania.

Nie byłby to pierwszy przypadek w historii, kiedy podczas wodowania kadłub statku czy okrętu zaciął się na pochylni. Tego rodzaju operacja wymaga dobrego przygotowania i koordynacji. W zależności od stopnia wykończenia kadłub północnokoreańskiego niszczyciela mógł ważyć 3-4 tysiące ton, co oznacza adekwatnie duże siły działające podczas wodowania. Korea Pó³nocna dotychczas nie budowała tak dużych okrętów, co oznacza brak doświadczenia. Stocznia w Chongjin do tej pory była znana z budowy niewielkich statków rybackich i handlu przybrzeżnego. Jest jak najbardziej możliwe, że wodowanie niszczyciela była dla tamtejszej stoczni działaniem pionierskim. No i się nie udało.

Partia wymierzy odpowiedzialność

Można się tylko domyślać, jakiego rodzaju kary spotkają osoby odpowiedzialne, albo obarczone odpowiedzialnością. Obecny na miejscu Kim Dzong Un miał według komunikatu wyrazić „surową ocenę”, nazwać sytuację „poważnym wypadkiem” i „czynem kryminalnym” spowodowanym „czystą bezmyślnością, nieodpowiedzialnością i empiryzmem bez oparcia naukowego”. Dodatkowo porażka miała „obniżyć godność i samoocenę państwa”. Decyzje w sprawie osób zaangażowanych w nieudane wodowanie mają zapaść na zaplanowanym na najbliższy miesiąc posiedzeniu Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei.

Jednocześnie dyktator wyraził przekonanie, że szybkie naprawienie szkód to sprawa polityczna i patriotyczny obowiązek pracowników przemysłu zbrojeniowego oraz stoczni. Mają to zrobić „bezwarunkowo” przed wspomnianym czerwcowym posiedzeniem KC, aby dać dowód swojego przywiązania do państwa, partii i wyraz patriotyzmu.

Kompleksowe naprawienie takich szkód w ciągu miesiąca to coś mało realnego. Zdjęcie satelitarne pokazuje ogrom problemu. Takich uszkodzeń nie sposób naprawić bez ponownego wyciągnięcia nieukończonego okrętu z wody. Nie wspominając o wyzwaniu jakim jest kadłub częściowo spoczywający na nabrzeżu, a częściowo zatopiony. Nawet jak już uda się go załatać, do końca zwodować i utrzymać na powierzchni w pionie, to a w stoczni w Chongjin nie ma niezbędnego do dalszych napraw doku. Przyszłość okrętu nie wygląda więc różowo. Na pewno nie w perspektywie miesiąca.

Udział
Exit mobile version