Wychodzi na to, ze rozmowy o zawieszeniu broni w Ukrainie utknęły w miejscu, a Rosja nie wywiązuje się ze wstępnych deklaracji dotyczących zakończenia ataków na obiekty infrastruktury krytycznej.
Mimo to estoński minister obrony przekonuje, że tzw. koalicja chętnych jest gotowa wysłać na sporny region żołnierzy strzegących pokoju. Co więcej, zaznaczył, że chętnych krajów jest znacznie więcej niż te, które deklarują to oficjalnie.
Wojna w Ukrainie. Co dalej z „koalicją chętnych”? Estoński minister tłumaczy
– Nie zgadzam się, że tylko sześć krajów jest gotowych do rozmieszczenia (swoich sił w Ukrainie – red.). Jest ich zdecydowanie więcej – tłumaczył podczas wywiadu z Radiem Swoboda Hanno Pevkur.
Deklaracja padła po czwartkowym spotkaniu członków „koalicji chętnych” w siedzibie NATO w Brukseli. Spotkali się tam ministrowie obrony z 30 państw.
Estoński polityk zwrócił uwagę, że na razie nie znamy formy mandatu, jaki przypadłby europejskiej misji pokojowej w Ukrainie. Pomysł popierają Stany Zjednoczone, ale od początku sprzeciwiają się mu Rosjanie.
Wojna w Ukrainie. „Koalicja chętnych” czeka na zawieszenie broni
– Są po prostu kwestie, które należy rozwiązać teraz – przekonywał estoński minister obrony. Tłumaczył, że chodzi o ustalenie zasad użycia siły, ale przede wszystkim – osiągnięcia porozumienia o zawieszeniu broni.
Administracja Donalda Trumpa liczyła, że sprawę uda się załatwić przed Wielkanocą albo do końca kwietnia. Ostatnie działania Rosji, zwłaszcza niedzielny atak na cywilów w mieście Sumy, stawia pod znakiem zapytania porozumienie pokojowe.
– Kiedy uda nam się rozwiązać te problemy, a także niektóre inne – szczególnie w planowaniu wojskowym – wtedy będziemy mogli zobaczyć znacznie większą liczbę krajów gotowych przybyć do Ukrainy – zadeklarował Hanno Pevkur.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!