Ukraińcy, którzy dokładnie monitorują trasy rosyjskich dronów, nie informowali o wtargnięciu jakiegokolwiek z nich w białoruską przestrzeń powietrzną, co zdaniem dziennikarzy może wskazywać na zestrzelenie drona ledwo widocznego dla ukraińskich radarów – np. Gerbery, imitującej sygnaturę radarową uderzeniowego Shaheda-136.
Zauważają oni także, że spośród wszystkich wysłanych do Ukrainy 597 dronów, potencjalnie 258 było tzw. wabikami, z których część mogła wkroczyć na terytorium Białorusi. Podczas tego samego nalotu, późnym wieczorem 11 lipca, białoruski myśliwiec podjął próbę zestrzelenia drona podobnego do shaheda ok. 50 km od Ziabrauki.
Rosyjskie drony błądzą nad sąsiednimi krajami
W ostatnich dniach mieszkańcy różnych regionów południowej Białorusi publikowali materiały filmowe z rosyjskimi dronami, które widziane były na terytorium kraju po tym, jak wleciały tam z przestrzeni powietrznej Ukrainy. 8 lipca na białoruskim niebie zaobserwowano ponad 10 bezzałogowców, a następnej nocy – cztery. Wtedy również poderwano białoruski myśliwiec.
Z kolei 10 lipca rosyjska Gerbera przeleciała nad Białorusią i spadła na terytorium Litwy. Wtargnięcie drona, nieskutecznie ściganego przez białoruski wojskowy śmigłowiec, mocno zaniepokoiło Litwinów. Premier i przewodniczący parlamentu musieli udać się do schronów. Prezydent przebywał wówczas w podróży zagranicznej.
Kreml intensyfikuje ataki na Ukrainę
Rosnąca liczba przypadków rosyjskich dronów przelatujących nad Białorusią to konsekwencja wzmożonych ataków lotniczych Kremla na Ukrainę, w tym zwłaszcza infrastrukturę krytyczną i cywilną.
Prezydent Wołodymyr Zełenski w jednym z najnowszych wieczornych wystąpień przekazał, że Rosjanie nasilają swój terror i zaapelował o „przyspieszenie działań”, m.in. wprowadzenie surowszych sankcji i silniejsze wywieranie presji na Moskwę.
Białoruś, która jest sojusznikiem Rosji, oficjalnie nie bierze udziału w rosyjsko-ukraińskiej wojnie, jednak udostępnia Kremlowi swoje terytorium do przeprowadzania operacji wojskowych.