Do współczesnych czasów przetrwały 42 gatunki drzew araukrariowatych. To jedne z najstarszych iglaków, najstarszych roślin nagonasiennych. Tak starych, że objadały się nimi dinozaury i inne zwierzęta roślinożerne ery mezozoicznej. Objadały się już w triasie, czyli 200 milionów lat temu, gdy te drzewa pojawiły się po raz pierwszy. W jurze stały się dominujące w ówczesnych lasach. W zasadzie dla roślinożernych dinozaurów jurajskich właśnie araukariowate stanowiły podstawę wyżywienia. W kredzie zaczęły już ustępować miejsca nowym roślinom. To okres bardzo istotnych zmian, pojawienia się nowych form okrytonasiennych, pojawienia się roślin kwiatowych i związanych z nimi zapylaczy. Czas iglastych araukarii i ich krewnych przemijał.
Nie znaczy to jednak, że i one przeminęły. Większość zniknęła, ale część gatunków przetrwała do dzisiaj. Związane głównie z Gondwaną, pozostały na półkuli południowej. Zresztą nazwa araukaria pochodzi od plemienia Indian Araukanów z Chile. Drzewa te rosną w Ameryce Południowej czy Oceanii jako relikt dawnych czasów.
Podobne do sosen, nie są już dominującym elementem krajobrazu, a wiele z nich to rośliny rzadkie. W wypadku wolemii mówimy już nie o tym, że mamy do czynienia z rzadkim drzewem, ale wręcz jakimś cudem.

We wrześniu 1994 r. botanik i wspinacz skałkowy David Noble oraz jego koledzy Michael Casteleyn i Tony Zimmerman eksplorowali Góry Błękitne w Nowej Południowej Walii. Owszem, te góry słyną z wielu prastarych i rzadkich roślin, ale to co wtedy napotkali przeszło jednak wszelkie pojęcie. David Noble miał gruntowną wiedze botaniczną i bez większego trudu zorientował się, że nie ma do czynienia ze zwykłą sosną czy nawet araukarię, ale czymś co nie powinno istnieć od czasów dinozaurów. Z żywą skamieniałością.
Przysmak dinozaurów rósł sobie jakby nigdy nic
Wolemia rosła sobie jakby nigdy nic w tutejszym wąwozie, jakby nie wiedziała, że przecież wymarła i wśród roślin jest tym samym co tyranozaur czy triceratops wśród zwierząt. Po jej odkryciu natychmiast utworzony został Park Narodowy Wolemii, który miał chronić roślinę z mezozoiku i jej środowisko.
Owszem bowiem, wolemia przetrwała, ale była skrajnie nieliczna. Australia natychmiast podjęła działania w celu jej ochrony. Sadzonki tego drzewa osadzono w ogrodach botanicznych kilku miejsc kraju, a także w Kalifornii i Wielkiej Brytanii. I to właśnie tu, na Wyspach Brytyjskich, zatem tysiące kilometrów od ojczyzny i miliony lat od dawnych czasów, gdy sporo wolemii porastało Ziemię, zawiązały się pierwsze owoce. Pierwsze szyszki.
Daily Mail informuje o tym nośnymi tytułami „Przysmak dinozaurów sprzed 200 milionów lat owocuje”. Szyszki wydało drzewo posadzone w Worcestershire, którym zajmuje się para emerytów – Pamela i Alistair Thompsonowie. Posadziła je w 2010 r., a dzisiaj drzewo na 4,5 metra wysokości. Opiekunów rośliny cytuje BBC, który pisze: „Długie, zwisające owoce to w rzeczywistości szyszki męskie, a kuliste, kolczaste owoce to szyszki żeńskie. Są zatem owoce obu płci i może uda się uzyskać z nich nasiona”.
Nie jest to jednak sprawa prosta. Ogród botaniczny w Sydney podaje, że większość nasion, które spadają z szyszek, nie jest żywotna. Trzeba je najpierw nawilżyć, aż staną się napęczniałe wodą i ściemnieją. Potem woda musi odparować, a nasiona dostać glebę w miejscu wilgotnym, ale nie mokrym i dobrze nasłonecznionym. Wtedy jest szansa, że wykiełkują.
Plan odtworzenia tej rośliny i fakt, że może być ona całkiem udaną i poszukiwaną rośliną w wielu ogrodach i domach jako ozdobna sprawiają, że jest szansa iż ona przetrwa. A to jak przetrwanie latimerii czy innych żywych skamieniałości z epoki dinozaurów.