Adoptował psa, by zabrać jego nerkę 

Sprawa miała swój początek w 2013 roku, gdy Jacek S. opublikował w piśmie branżowym artykuł, w którym opisywał przeprowadzony przez siebie zabieg. Chodziło o operację, podczas której usunął nerkę psu chwilę wcześniej adoptowanego ze schroniska i przeszczepił ją rasowemu owczarkowi należącemu do hodowcy. Saturn niedługo po operacji trafił ponownie do schroniska, a później kolejny raz przeszedł proces adopcji. Nowa opiekunka nie miała pojęcia, że zwierzę zostało poddane tak poważnej ingerencji w jego zdrowie i wymaga stałej opieki medycznej. O tym, że Saturn nie ma jednej nerki, dowiedziała się przypadkowo, podczas rutynowych badań. W 2018 roku właściciele psa nagłośnili sprawę, a Fundacja Viva!, reprezentowana przez mec. Katarzynę Topczewską, skierowała zawiadomienie do prokuratury. Okazało się, że takich było więcej. Oprócz Saturna dawczynią była także bezdomna suczka Tosia, której nerkę również pobrano do przeszczepu. 

Wyrok w sądzie pierwszej instancji 

Śledztwo doprowadziło do procesu. Prokuratura oskarżyła Jacka S. o znęcanie się nad zwierzętami. W pierwszej instancji, w listopadzie 2024 roku, sąd uznał go winnym i skazał na rok więzienia w zawieszeniu, trzyletni zakaz wykonywania zawodu oraz obowiązek wpłaty nawiązek na rzecz Fundacji Viva! i Fundacji Mondo Cane. Wyrok nie był prawomocny, a lekarz złożył apelację


Zobacz wideo

Policjantka uratowała dwa psy biegające po jezdni

Szokujący wyrok sądu okręgowego 

W czwartek (11 września) Sąd Okręgowy w Warszawie całkowicie uniewinnił weterynarza. – Zabieg był pionierski i przeprowadzony przez osobę z uprawnieniami. Oskarżony zadbał o to, żeby wykonano go z dbałością o zachowanie sztuki lekarskiej. Nie ból dawcy był celem oskarżonego, ale życie biorcy – mówiła w uzasadnieniu sędzia Anna Bator-Ciesielska cytowana przez „Gazetę Wyborczą”. Podkreślała, że brak jednej nerki u zwierzęcia nie oznacza okaleczenia w sensie zdolności do życia, bo druga przejmuje jej funkcję. Zwróciła też uwagę, że zabieg odbył się po podaniu znieczulenia, a zwierzęta – zarówno dawca, jak i biorca – były traktowane w równy sposób. – Oskarżony nie może ponosić odpowiedzialności za bierność ustawodawcy – dodała sędzia. 

Niebezpieczny proceder 

Wyrok wywołał jednak kontrowersje. – W tej chwili boję się, że ludzie będą chcieli adoptować zwierzęta po to, żeby sprzedawać ich organy. Zawsze znajdą się bogaci właściciele rasowych psów, którzy zapłacą kilkadziesiąt tysięcy złotych za ratowanie pupila. Handel może kwitnąć – ocenia mec. Katarzyna Topczewska. Zdaniem sądu wyrok dotyczy wyłącznie tej jednej sprawy i nie tworzy prawa. – Nie jest rolą sądu wytyczanie reguł ani tworzenie norm prawnych. To należy do ustawodawcy, który powinien pilnie zająć się tą kwestią – podkreślała Bator-Ciesielska. Wskazała przy tym, że transplantologia weterynaryjna w Polsce praktycznie nie istnieje, bo ustawa o ochronie zwierząt nie przewiduje takich zabiegów. Sam Jacek S. był obecny w sądzie podczas ogłoszenia orzeczenia, ale nie chciał komentować wyroku ani rozmawiać z dziennikarzami. Uniewinnienie jest prawomocne, a jedyną drogą odwołania pozostaje wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego. 

Czytaj także: „33-latek miał włożyć dziecko do wrzącej wody 'za karę’. Grozi mu dożywocie”.

Źródła: Gazeta.pl, Gazeta Wyborcza Warszawa

Udział
Exit mobile version